Krakowska prokuratura z powodu braku znamion przestępstwa umorzyła postępowanie w sprawie naruszenia uczuć religijnych podczas przedstawienia plenerowego "Neomonachomachia" podczas ubiegłorocznej "Nocy Poezji" na Rynku Głównym w Krakowie.
"Postępowanie zostało umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego. Postanowienie w tej sprawie jest prawomocne" – poinformował w czwartek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie prok. Janusz Hnatko.
Prokuratura uznała, że widowisko nie naruszało uczuć religijnych i w jego treści nie można dopatrzyć się poniżających i obelżywych zachowań wobec przedmiotów czci religijnej. Stanowisko prokuratury oparte zostało m.in. na opinii biegłego z dziedziny teologii i religioznawstwa.
Prezentowane na początku października ubr. widowisko Teatru KTO było inspirowane dziełem Ignacego Krasickiego i w zamierzeniu twórców było satyrą na współczesne życie polityczne, religijne i obyczajowe.
Jak podała w czwartek "Gazeta w Krakowie", pisząc o sprawie, widowisko zobaczyło ok. 1,5 tys. widzów i zakończyło się ono aplauzem, oprócz protestów kilkunastoosobowej grupy. Niedługo potem do prokuratury wpłynęło zawiadomienie osób związanych z prawicą, według których podczas widowiska doszło do profanacji pieśni "Boże coś Polskę" i "My pierwsza brygada", obrażania Boga i narodu, znieważenia obrzędu mszy św. i wykorzystania przyrządów liturgicznych jak kropidło i kadzielnice.
Autorzy doniesienia wskazywali m.in., że według nich autor scenariusza chciał ośmieszyć Kościół, "Solidarność" i wartości patriotyczne, że reżyser wydawał podczas prób komentarze z intencją szyderstwa i dopuścił do parodii pieśni "My pierwsza brygada"; że w przedstawieniu "Kościół został pokazany jako instytucja zła, szkodząca ludziom, a księża jako grupa zboczeńców". Zawiadamiający – jak pisze gazeta – dopatrzyli się również elementów orgii homoseksualnej w finale i tego, że aktorzy grający anioły mieli twarze, oczy i wargi kojarzące się z prostytutkami. Wszystko to zeznali w prokuraturze.
W toku postępowania prokurator przesłuchał także reżysera widowiska Jerzego Zonia i autora scenariusza Bronisława Maja, zapoznał się z nagraniem widowiska, a nawet samą "Monachomachią" Ignacego Krasickiego. Powołał także biegłego z dziedziny teologii i religioznawstwa – księdza naukowca pracującego na jednym z uniwersytetów w Polsce.
Według biegłego intencją twórców nie było wywołanie obrazy uczuć religijnych u widzów, a ich działanie z całą pewnością nie wchodzi w zakres działań poniżających.
Na podstawie zebranych materiałów prokuratura umorzyła postępowanie, uznając, że "Neomonachomachia" nie była tworzona i przedstawiona z zamiarem obrazy uczuć religijnych i że w treści spektaklu nie sposób dopatrzyć się poniżających i obelżywych zachowań wobec przedmiotów czci religijnej.
"Ubolewam, że prokuratura w ogóle czymś takim się zajęła. Na szczęście udowodnione zostało, i to przez biegłego duchownego, że nikt nikogo nie obraził. Wydaje mi się, że taki zdrowy, zdystansowany śmiech powinien nas leczyć – bo to oznacza dystans w stosunku do siebie, odwagę, otwartość; taka jest przecież rola śmiechu i satyry. Niestety ten protest udowodnił, że dalej dominuje u nas taki katolicyzm zaściankowy" – powiedział PAP dyrektor Teatru KTO Jerzy Zoń. "Wyrażam radość, że to się skończyło, bo to znaczy, że jeszcze można coś pisać i tworzyć, sięgając do środków satyry" – dodał. (PAP)
hp/ akw/