Literaturoznawcy z Uniwersytetu Śląskiego wystąpili w obronie grupy polskich pisarzy, takich jak Bruno Jasieński czy Wilhelm Szewczyk, których nazwiska znalazły się na liście Instytutu Pamięci Narodowej i w myśl tzw. ustawy dekomunizacyjnej mają zniknąć z przestrzeni publicznej.
"Sposób oceny pisarzy oraz ich twórczości, ograniczony wyłącznie do ich deklaracji światopoglądowych, przynależności partyjnej lub pełnionych przez nich funkcji w czasie PRL, jest niedopuszczalną redukcją i otwiera pole do manipulacji, które mogą prowadzić do zubożenia polskiej tradycji kulturowej o dorobek, który nie może ulec zapomnieniu" – wskazali w swej uchwale naukowcy z Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej im. Ireneusza Opackiego na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego.
"Sposób oceny pisarzy oraz ich twórczości, ograniczony wyłącznie do ich deklaracji światopoglądowych, przynależności partyjnej lub pełnionych przez nich funkcji w czasie PRL, jest niedopuszczalną redukcją i otwiera pole do manipulacji, które mogą prowadzić do zubożenia polskiej tradycji kulturowej o dorobek, który nie może ulec zapomnieniu" – wskazali naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego.
Dyrektor katowickiego oddziału IPN Andrzej Sznajder podkreślił z kolei, że opinia, którą przedstawił Instytut, dotyczy "uwikłania się tych twórców w ideologię komunistyczną". "Nie oceniamy ich twórczości artystycznej, wskazujemy na ich uwikłanie w system komunistyczny - wrogi niepodległej Polsce. To nie oznacza, że ich twórczość zostaje z tą chwilą zabroniona; mówimy o czczeniu ich w postaci pomników czy nazw ulic, nie usuwamy ich utworów z bibliotek, nie zabraniamy czytania, publikowania czy badania" - powiedział PAP.
Sznajder dodał, że filolodzy "niestety nie pokazali, na czym polega nieprawda". "Ubolewam nad tym, ponieważ jeśli ktoś zarzuca komuś nierzetelność, to powinien wskazać, na czym ona polega. Tu, poza ogólnym oskarżeniem, żadnych dowodów nie podano" - wskazał.
W swym piśmie literaturoznawcy zwrócili uwagę, że twórczość oraz biografie wskazanych przez IPN pisarzy "od wielu lat są przedmiotem gruntownych badań literaturoznawców". "Niestety, tendencyjny sposób opracowania opinii przez Instytut Pamięci Narodowej wyraźnie wskazuje, że osoby odpowiedzialne za ich przygotowanie nie przeprowadziły żadnej kwerendy lub przeprowadziły ją niewłaściwie" – czytamy.
Literaturoznawcy napisali, że "od instytucji, która jest ustawowo zobowiązana do prowadzenia działalności naukowej, śledczej, archiwalnej i edukacyjnej, mamy prawo oczekiwać staranności oraz gruntownego przygotowania merytorycznego, szczególnie w sprawie tak zasadniczej jak usunięcie czyjejś obecności z przestrzeni publicznej". "Jakość i charakter opinii w żadnym wypadku nie potwierdzają znajomości opublikowanych i powszechnie dostępnych wyników badań. Te same zastrzeżenia dotyczą również pozostałych opinii dotyczących postaci i wydarzeń historycznych" – ocenili.
Dyrektor katowickiego oddziału IPN: Opinia, którą przedstawił Instytut, dot. uwikłania się tych twórców w ideologię komunistyczną. Nie oceniamy ich twórczości artystycznej, wskazujemy na ich uwikłanie w system komunistyczny - wrogi niepodległej Polsce. To nie oznacza, że ich twórczość zostaje z tą chwilą zabroniona; mówimy o czczeniu ich w postaci pomników czy nazw ulic, nie usuwamy ich utworów z bibliotek, nie zabraniamy czytania, publikowania czy badania.
Przypomnieli jednocześnie, że w sprawie Brunona Jasieńskiego już w 2009 r. doszło do "burzliwej debaty sprowokowanej próbą wymuszenia przez Instytut Pamięci Narodowej zmiany nazwy ulicy w rodzinnej miejscowości pisarza".
W jej wyniku ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka w kwietniu 2009 r. skierował pismo do przewodniczącego Rady Gminy Klimontów (Świętokrzyskie), gdzie toczyła się sprawa. W piśmie wskazano m.in., że wcześniejszy dokument był "błędem pracowników", a "Bruno Jasieński był ważną postacią polskiej kultury, wobec czego uhonorowanie imieniem poety nazwy ulicy jest uzasadnione".
Naukowcy wyrazili więc swe oczekiwanie, że wymagane przez ustawę ekspertyzy będą merytoryczne i sporządzone przez specjalistów. "Nierzetelność i stronniczość obecnych ocen i opinii dokonanych przez Instytut Pamięci Narodowej w naszym przekonaniu dyskwalifikuje je jako podstawę lub wytyczne do działań administracyjnych" – podsumowali.
W ocenie IPN tak Jasieński, jak i Szewczyk, Szenwald czy Leon Kruczkowski powinni zniknąć z przestrzeni publicznej, w tym z nazw ulic – zgodnie z zapisami w tzw. ustawie dekomunizacyjnej o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego.
Jak czytamy na stronie IPN, Bruno Jasieński (1901-1938) to "poeta, współtwórca futuryzmu, działacz Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), propagator stalinizmu", a Wilhelm Szewczyk (1916-1991) – "publicysta, pisarz, krytyk literacki, działacz partii komunistycznej w okresu PRL, członek wojewódzkich władz PZPR w Katowicach".
Lucjan Szenwald (1909–1944) – jak podano na stronie IPN - to "działacz komunistyczny, członek Komunistycznej Partii Polski, żołnierz Armii Czerwonej i I Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki, wykładowca w Szkole Oficerów Polityczno-Wychowawczych, komunistyczny publicysta i poeta", a Leon Kruczkowski (1900-1962) – "chemik, pisarz i publicysta, powojenny działacz komunistyczny, członek centralnych organów PZPR, członek Rady Państwa PRL, członek prezydium komunistycznego FJN".
Lista wraz z uzasadnieniami jest dostępna na stronie IPN.
Uchwała literaturoznawców z UŚ została podjęta 19 września. O sprawie informowały we wtorek katowicka "Gazeta Wyborcza" i radio RMF FM.(PAP)
autor: Agnieszka Kliks-Pudlik
edytor: Iza Pigłowska
akp/ itm/