O byciu obcym, o systemach totalitarnych i niemożności zmiany przeszłości, a także o twórczości artystycznej opowiadała czytelnikom niemiecka pisarka, noblistka, Herta Mueller, która spotkała się z czytelnikami w środę w Muzeum Manggha w Krakowie.
Nawiązując do treści powieści "Huśtawka oddechu", która jest m.in. o ostatnich miesiącach II wojny światowej i o obozach pracy, pisarka zwróciła uwagę, że wypędzenie i emigracja to nie to samo. „Do deportacji dochodzi tam, gdzie jest wojna i gdzie żyją mniejszości etniczne. Natomiast przyczyny emigracji są różne, np. osobiste, finansowe” – mówiła.
Mueller zaznaczyła, że jej twórczość literacka nie zmieni historii. „Pisaniem nie cofnę czasu. Może pomaga mi ono psychicznie. Może gdybym nie pisała, byłabym bardziej nerwowa. Przeszłość pozostanie jednak taka, jaka była. Nie zmienię przemocy, która panowała” – powiedziała.
Jej zdaniem osoby żyjące w krajach, w których panuje reżim, np. Żydzi i homoseksualiści w czasach narodowego socjalizmu w Niemczech, a niegdyś obywatele państw komunistycznych, doświadczały poczucia obcości. „Obcość to niekoniecznie wypędzenie i emigracja. Obcym można być także we własnym domu. I taka obcość jest najbardziej bolesna. Taka obcość wiąże się też z poczuciem ciągłego zagrożenia, nadciągającego niebezpieczeństwa” – powiedziała Mueller.
Według niej pamięć o przeszłości na długo pozostaje w świadomości społeczeństwa. Pamięć też prowadzi do późniejszych podziałów na tych, którzy krzywdzili i na tych pokrzywdzonych. „Dziesięciolecia muszą upłynąć, by inaczej spojrzeć na tę przeszłość. Innej oceny dawnych czasów może dokonać tylko nowe pokolenie” – powiedziała.
Zaznaczyła, że jej twórczość literacka nie zmieni historii. „Pisaniem nie cofnę czasu. Może pomaga mi ono psychicznie. Może gdybym nie pisała, byłabym bardziej nerwowa. Przeszłość pozostanie jednak taka, jaka była. Nie zmienię przemocy, która panowała” – powiedziała.
Pisanie nie daje jej również poczucia wolności. „Wolność to coś realnego. Czuję ją, kiedy przejeżdżam przez byłe NRD. Czułam ją, gdy przekonałam się, że w Rumunii ludzie mówią to, co chcą. Pisząc nie czuję się wolna. Czasami pracuję tak intensywnie, że boli mnie głowa” – mówiła czytelnikom.
„Huśtawka oddechu”, której fragmenty czytano podczas wieczoru, powstała na podstawie wspomnień poety więzionego w radzieckich obozach pracy, Oskara Pastiora. Literat miał być współautorem powieści. Kiedy zmarł, notatki do utworu nie były ukończone. Aby skończyć książkę, Mueller musiała jeszcze przeczytać wiele dokumentów i wysłuchać relacji byłych więźniów.
Wpływ na wybór tematu powieści miała też matka pisarki. „Matka w obozie pracy spędziła pięć lat. Zawsze nosiła w sobie jakiś problem z przeszłości. Zawsze wydawało się mi, że jest ona stara. Nawet, gdy miała ponad 30 lat. Również ja, mając pięć lat, czułam się stara. Zawsze miałam wrażenie, że mam więcej lat niż w rzeczywistości” – opowiadała noblistka.
Zdaniem Mueller milczenie i mowa przenikają się. „Matka nie opowiadała nigdy o swoich przeżyciach z obozu. Tak samo Pastior – zaczął mówić dopiero wtedy, gdy go o to poprosiłam. Niektórzy radzą sobie z bolesnymi wspomnieniami właśnie milcząc. Wspomnienia mogą spowodować czyjeś załamanie” - mówiła pisarka. Kiedy pracowała nad „Huśtawką oddechu” rozważała każde napisane słowo. „Pytałam się w myślach, czy Pastrior potrafiłby znieść to, co piszę w poszczególnych rozdziałach” – podkreśliła Niemka.
Pisarka, w twórczości której mocno obecne jest doświadczenie życia w Rumunii w czasach Ceausescu, spotka się jeszcze z czytelnikami w piątek podczas festiwalu Europejski Port Literacki we Wrocławiu. Wcześniej odwiedziła Polskę w 2010 r. na Międzynarodowym Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie.
Powiedziała też, że wbrew Pini panującej w Niemczech, nie jest osobą smutną, a wesołą. Oprócz utworów o cierpieniu i totalitaryzmie, od 20 lat własnoręcznie tworzy kolaże - poetyckie pocztówki, które wysyła znajomym. "Kolaże są dla mnie +innym rodzajem pisania+. Kartka ma format widokówki, więc starannie dobieram słowa, by zmieść te najważniejsze. Nowe kolaże są doskonalsze niż stare, m.in. ze względu na szeroki obecnie wybór różnych rodzajów papieru. Tworzenie kolażu to zmysłowa praca. Muszę odpowiednio dobrać słowa i barwy. Praca zajmuje mi całe dnie. Czuję się wtedy tak, jakbym była opętana” – wyjaśniła.
Pisarka, w twórczości której mocno obecne jest doświadczenie życia w Rumunii w czasach Ceausescu, spotka się jeszcze z czytelnikami w piątek podczas festiwalu Europejski Port Literacki we Wrocławiu. Wcześniej odwiedziła Polskę w 2010 r. na Międzynarodowym Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie.
Herta Mueller urodziła się w 1953 r. w niemieckojęzycznej wiosce Nitzkydorf w rumuńskim regionie Banat. Doświadczyła życia w rządzonej przez Nicolae Ceausescu Rumunii i stała się kronikarzem czasów dyktatury. Po ukończeniu studiów przez kilka lat pracowała jako tłumaczka w fabryce maszyn. Została jednak zwolniona, ponieważ nie chciała podjąć współpracy z rumuńską tajną policją polityczną (Securitate). Później znajdowała już tylko czasowe zatrudnienie jako przedszkolanka lub nauczycielka.
W 1987 r. Mueller wyemigrowała do Berlina, gdzie mieszka do dziś. Jest autorką 20 książek, laureatką najważniejszych nagród literackich na świecie, m.in. Nagrody im. Kleista (1994) i Europejskiej Nagrody Literackiej Aristeion (1995), a w 2009 r. otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. (PAP)
bko/ sto/