Historię białostockiego getta i żydowskiej społeczności, po której zostało w mieście niewiele śladów - opowiada najnowsza propozycja Białostockiego Teatru Lalek. Spektakl "GPS" swoją premierę będzie miał w niedzielę po południu.
Przed wojną w Białymstoku mieszkało ok. 50 tys. Żydów, a miasto było znaczącym ośrodkiem kultury i religii żydowskiej.
Białostockie getto zostało utworzone w lipcu 1941 roku, w niespełna miesiąc po zajęciu miasta przez wojska niemieckie. Przebywało w nim "w nieludzkich warunkach" kilkadziesiąt tysięcy Żydów. Akcja likwidacji getta rozpoczęła się na początku lutego 1943 roku, a kolejna akcja likwidacyjna miała miejsce w sierpniu 1943 roku. Sierpniowa wywózka zapoczątkowała powstanie w getcie (16-25 sierpnia 1943 roku, które historycy uważają za drugi pod względem wielkości - po Warszawie - zryw ludności żydowskiej w walce z hitlerowcami. Po powstaniu i wywózkach do obozów, ocalało zaledwie kilkaset osób. W mieście jest niewiele śladów po tej społeczności.
Maria Żynel: Tytuł spektaklu "GPS" to skrót od "Getto Pod Stopami", ale też GPS - systemu nawigacji. "Oba wątki są tutaj dla nas ważne, dlatego, że tego getta pod stopami, musimy czasem szukać za pomocą GPS właśnie, bo tak realnie go nie zobaczymy. Nawet GPS nie daje rady, bo niewiele zostało. Są miejsca zaznaczone na mapie, a w rzeczywistości nieistniejące.
Do historii białostockiego getta wraca w swoim najnowszym spektaklu Białostocki Teatr Lalek. Reżyseruje Maria Żynel, która w czwartek na konferencji prasowej poinformowała, że przedstawienie powstało z myślą o obchodzonej w ubiegłym roku 80. rocznicy powstania w getcie.
Jak wyjaśniła, tytuł spektaklu "GPS" to skrót od "Getto Pod Stopami", ale też GPS - systemu nawigacji. "Oba wątki są tutaj dla nas ważne, dlatego, że tego getta pod stopami, musimy czasem szukać za pomocą GPS właśnie, bo tak realnie go nie zobaczymy. Nawet GPS nie daje rady, bo niewiele zostało. Są miejsca zaznaczone na mapie, a w rzeczywistości nieistniejące" - podkreśliła.
Żynel powiedziała, że spektakl, który adresowany jest przede wszystkim do młodych ludzi, mówi o pamięci. Zwróciła uwagę, że to, co powinno być dla nas ważne, na czym moglibyśmy budować swoją tożsamość, nie jest znane. Dodała, że spektakl opiera się na historycznych postaciach, inspirowany jest historiami, które się wydarzyły. W spektaklu przywoływany jest m.in. Icchok Malmed, który został powieszony po tym, jak oblał kwasem dwóch hitlerowców, łączniczka żydowskiego podziemia i uczestniczka powstania Chajka Grossman oraz przywódca powstania w białostockim getcie Mordechaj Tenenbaum.
Głównym bohaterem jest Ben, który łączy w sobie dwie postaci - Bena Midlera, nazywanego ostatnim Bialystokerem oraz Samuela Pisara, który przeżył białostockie getto. W rolę Bena, ale też starszego pana, którego spotyka młodzież, wcielił się Wiesław Czołpiński. Mówił dziennikarzom, że nie jest to łatwa rola. "Jestem też swego rodzaju przewodnikiem po tym naszym nieistniejącym w swoich śladach getcie białostockim" - dodał. Powiedział, że spektakl opiera się na faktach, rzeczywistych miejscach, ale też są w nim wymyślone spotkania małego Bena, żydowskiego chłopca, z ważnymi postaciami.
Czołpiński zwrócił też uwagę, że podczas spektaklu starają się przywołać w sposób symboliczny ważne dla tej historii miejsca. Powiedział, że na scenie aktorzy trochę jak dzieci bawią się w ich odnajdywanie. "Ale chcemy też podpowiedzieć tę pamięć jako pewien sposób na poszukiwanie białostockiej tożsamości" - dodał.
Na pamięć zwrócił również uwagę Mateusz Smaczny, który gra kilka postaci. "Ja mam poczucie, jakbym odkrywał swoje miasto trochę na nowo i to jest jakieś niesamowite, bo jestem białostoczaninem z dziada pradziada i czuję, jakbym się przenosił do takiego Białegostoku, którego do tej pory sobie nie wyobrażałem" - mówił.
Natomiast aktor Błażej Piotrowski zaznaczył, że oprócz pamięci w spektaklu ważne jest też skonfrontowanie się z tą historią. "Oprócz pamięci, odczuwania różnych wydarzeń, które miały miejsce na tych terenach, ważne jest też - przenieść się i skonfrontować, co ja bym sam zrobił w takiej sytuacji. Myśląc o historii, łatwo kogoś osądzać i stawać po szlachetnej stronie, a skonfrontować się w takiej sytuacji, w której mierzymy się jako ludzie, codziennie, to pouczające dla samych ludzi" - mówił.
W spektaklu zobaczymy też Magdalenę Ołdziejewską, która gra Chajkę Grossman. Mówiła, że Grossman była jak "kameleon", dzięki umiejętności wcielania się w inne postaci, udawało jej się wychodzić poza getto i doprowadzać działania do skutku. "Dla mnie odwaga tej kobiety, umiejętność kamuflażu doskonałego w obliczu zagrożenia to coś, co mnie bardzo wzrusza" - dodała.
Spektakl "GPS" powstał w ramach realizowanego przez Białostocki Teatr Lalek projektu "ConnectUp" współfinansowanego ze środków unijnych.(PAP)
autorka: Sylwia Wieczeryńska
swi/ dki/