Wojtka Pszoniaka poznałem jeszcze w Gliwicach, gdzie występował w Teatrze Studenckim Step, któremu patronował Tadeusz Różewicz – wspomina zmarłego w poniedziałek aktora Tomasz Łubieński, pisarz i dramaturg.
„Pamiętam spotkanie z Wojtkiem w garderobie Starego Teatru w Krakowie. Grał wówczas w +Śnie nocy letniej+ reżyserowanej przez Konrada Swinarskiego. Wojtek był zjawiskowym Pukiem – psotnikiem” – powiedział PAP Łubieński.
„Los sprawił – wspomina Łubieński - że w Warszawie mieszkaliśmy obok siebie przy ul. Korotyńskiego na Ochocie. Stamtąd Wojtek wyjechał do Paryża, żeby zagrać w +Dantonie+ Andrzeja Wajdy”.
„Pamiętam - mówił Łubieński - jak Wojtek się zastanawiał, jak sobie dać radę z rolą Maximiliena Robespierre’a, który nie ma nic wspólnego z terrorystą i nie był też tak okrutnym politykiem, jak go przedstawiano. Wojtek odkrył, że on i Robespierre mają taki sam znak zodiaku. I wtedy już praca znakomicie poszła. Wojtek Pszoniak razem z Gerardem Depardieu stworzyli wspaniały duet” – podkreślił pisarz.
I osobista dygresja, to było w okresie stanu wojennego. Wojtek uratował mi życie. Zasłabłem w windzie i on odprowadził mnie do domu i powierzył w ręce moich domowników" – opowiadał Lubieński.
Był – jak podkreślił pisarz - wspaniałym aktorem obdarzonym iskrą Bożą, oprócz tego kochał życie, był wspaniałym kucharzem, lubił jeść, lubił żartować był duszą towarzystwa. „Żegnaj Wojtku, szkoda, że Ciebie nie będzie już. Do zobaczenia, tak pożegnam Cię metafizycznie”. (PAP)
Anna Bernat
abe/ dki/