Historia spektakularnego ukrycia pieniędzy należących do dolnośląskiej "Solidarności" w dniach poprzedzających wprowadzenie stanu wojennego to temat fabuły najnowszego filmu Waldemara Krzystka "80 milionów". Zdjęcia ruszą we wrześniu we Wrocławiu.
Fabuła filmu oparta jest na autentycznych wydarzeniach, które rozegrały się 10 dni przed wprowadzeniem stanu wojennego. Wówczas trójka młodych działaczy dolnośląskiej "Solidarności" wypłaciła z wrocławskiego banku związkowe pieniądze - 80 milionów zł. Zrobili to w ostatnim momencie, ponieważ 13 grudnia 1981 roku konto zostało zablokowane przez władze.
Pieniądze zostały ukryte u kardynała Henryka Gulbinowicza, ówczesnego metropolity wrocławskiego, w prywatnych pokojach Pałacu Biskupiego. Gotówka po wprowadzeniu stanu wojennego pomogła m.in. w budowaniu wrocławskiego podziemia.
Jak powiedział w czwartek podczas konferencji prasowej reżyser filmu Waldemar Krzystek, podobieństwo do rzeczywistych osób i zdarzeń w filmie będzie łatwo rozpoznawalne. "Chcielibyśmy oddać stan ducha, psychiki, stosunek do rzeczywistości tych młodych wówczas ludzi" - mówił Krzystek.
Dodał, że chciałby, aby sceny filmu pokazały, "dlaczego ci ludzie na Dolnym Śląsku zrobili to i jakie to miało znaczenie dla podziemia solidarnościowego". "Ta historia jest niezwykle ciekawa, jest inna niż nasze dotychczasowe myślenie o stanie wojennym, jako totalnej klęsce, jaka spotkała +Solidarność+. To nie znaczy, że było w tym coś radosnego, tylko był w tym element podniesienia głowy, pokazania, że potrafimy oddać cios" - mówił Krzystek.
O wydarzeniach z tamtych lat opowiadał we czwartek kardynał Henryk Gulbinowicz, który jest jednym z bohaterów filmu. "W życiu jest bardzo dużo niespodzianek i myślę, że dla systemu komunistycznego wielką niespodzianką była +Solidarność+, która w tym roku święci swoje trzydziestolecie. Ja dobrze znałem panów, którzy wtedy do mnie przyjechali z pieniędzmi, więc pomyślałem, że nie trzeba się bać, bo przyjechali przyjaciele. Ale to trwało tylko przez moment. Kiedy powiedzieli, z czym przyjechali i jaka to jest kolosalna suma, to dużo mówić (...) Największym niebezpieczeństwem była pani, która fotografowała wszystkich, którzy wchodzili do rezydencji. Na szczęście była wówczas szarówka, ale do tej pory nie wiem, czy zrobiła im zdjęcie" - mówił kardynał.
Film ma mieć wartką, wciągającą akcję w gatunku komedii kryminalnej. Jak powiedział drugi z bohaterów obrazu Krzystka, legendarny działacz dolnośląskiej "Solidarność" Władysław Frasyniuk, to dobrze, że nie będzie to "posągowa historia +Solidarności+". "Posągowa historia nie interesuje młodzieży. Jeśli zrobimy posągowy film, to - moim zdaniem - legenda +Solidarności+ w Polsce nie zaistnieje" - mówił Frasyniuk.
"Chciałbym, żeby to był film z przymrużeniem oka. Film o młodych ludziach, którzy robią wielkie rzeczy, ale robiąc je myślą, że nie są to wielkie rzeczy. Żyją dniem codziennym, są młodzi, mają temperament, podobają im się kobiety i mają fantastycznego i mądrego księdza" - dodał były opozycjonista.
Oprócz Frasyniuka i kardynała Gulbinowicza w filmie pojawią się również m.in. postaci nawiązujące do obecnego posła PO Stanisława Huskowskiego oraz byłych opozycjonistów Piotra Bednarza oraz Józefa Piniora.
Ten ostatni do tej pory nie zgodził się jednak na wykorzystanie w filmie jego danych osobowych. Jak tłumaczył PAP producent filmu Marcin Kurek, Pinior zgodziłby się na udostępnianie danych, gdyby film stanowił część całości, w której by pokazano również represje, jakie spotkały uczestników spektakularnego ukrycia pieniędzy. Ten warunek mógłby zostać spełniony w ramach wydania specjalnej monografii dotyczącej wydarzeń z tamtego okresu. "Nadal trwają rozmowy z Józefem Piniorem, być może również ukaże się także monografia" - tłumaczył Kurek.
Zdjęcia do filmu rozpoczną się we wrześniu, a zakończą najprawdopodobniej z początkiem grudnia. (PAP)
pdo/ abe/ gma/