XX Jazz Camping Kalatówki rozpoczął się w Tatrach i potrwa do 9 października . "To jedyna w swoim rodzaju impreza muzyczna i towarzyska" – powiedział PAP Paweł Brodowski, redaktor naczelny „Jazz Forum”.
Na program tegorocznego, jubileuszowego campingu, składają się koncerty, wieczorne i nocne jam sessions, tradycyjny i bardzo lubiany przez kalatówkową publiczność wieczór muzykowania jazzmanów z góralami. Odbędą się też: wieczorny jam „Tribute to Janusz Muniak”, pamięci zmarłego w tym roku legendarnego saksofonisty i jednego z liderów Jazz Campingów, a także galowy koncert z udziałem Big Bandu Kalatówki. Campingowi towarzyszy wystawa fotografii ”XX lat Jazz Campingu w obiektywie Andrzeja Bernata”.
PAP: Jazz Camping Kalatówki odbywa się po raz dwudziesty. Trwanie i konsekwencja mają swoją wartość w kulturze?
Paweł Brodowski: Historia tych pięknych jazzowych Kalatówek dzieli się na dwie części: dawną i „nowożytną”. Dawna to dwa spotkania w roku 1959 i 1960, kiedy na jazzowym campingu spotkali się nie tylko muzycy, ale i reżyserzy i aktorzy. Wśród uczestników znaleźli się m.in. Krzysztof Komeda, Jerzy Duduś Matuszkiewicz, Zbigniew Namysłowski, Andrzej Trzaskowski, Wojciech Karolak, Jan Ptaszyn Wróblewski, Roman Polański, Barbara Kwiatkowska oraz organizatorzy pierwszego Jazz Campingu - Jan Zylber i Jan Borkowski.
PAP: Tamte dwa campingi są owiane legendą. Wystarczy obejrzeć czarno-białe zdjęcia Wojciecha Plewińskiego, które stale wiszą w kawiarni na Kalatówkach, aby wczuć się w atmosferę tamtej znakomitej imprezy sprzed lat.
Paweł Brodowski: Było to spotkanie towarzyskie elity polskiego jazzu, ale i wydarzenie artystyczne. Jazz nie był ulubioną muzyką władzy ludowej, a nawet był przez nią bardzo nie lubiany. Co prawda czasy katakumb już minęły, ale PRL był PRL-em i ponownie zaczęła zaciskać się pętla wokół środowisk artystycznych. Tak naprawdę muzycy swobodnie mogli poczuć się tylko tu w górach. Tu była ich oaza wolności.
PAP: Wówczas odbyły się dwa campingi, w tym roku ma miejsce 20. edycja tych „nowożytnych”.
Paweł Brodowski: Co roku jesienią w atmosferze jednak pewnej melancholii spotykają się na Kalatówkach muzycy jazzowi. To starsze już legendarne pokolenie jazzmanów jest coraz mniej obecne. Zbyszek Namysłowski na pierwszym campingu – tym w roku 1959 - był najmłodszy, teraz jest jednym z najstarszych. Z generacji starszej stałym uczestnikiem campingów jest też Jerzy Bartz, wielki obieżyświat, który w poszukiwaniu rytmu i oryginalnych instrumentów perkusyjnych kilka razy okrążył kulę ziemską. Co roku przyjeżdżał tu Jerzy Duduś Matuszkiewicz, bywalcem był Marek Karewicz, przyjeżdżała Zosia Komedowa.
Ale z drugiej strony campingi to młodość i energia. To chodzenie po górach i nocne granie. Wielu młodych tu przyjeżdża. A są tacy, którzy na Kalatówkach stawiali pierwsze kroki, debiutowali, a dziś są uznanymi muzykami.
PAP: Zbigniew Namysłowski, który z Martą Łukaszczyk szefową Kalatówek i z żoną Małgorzatą reaktywowali campingi w roku 1997, zawsze zaprasza młodych muzyków, m.in. ze szkół muzycznych.
Paweł Brodowski: Kalatówki są częścią biografii Zbyszka Namysłowskiego. Jego uporowi i konsekwencji zawdzięczamy to, że Kalatówki trwają już 20 lat. Zbyszek i Janusz Muniak, którego już niestety nie ma wśród nas stanowili parę znakomitych leaderów, którzy rozgrzewali jazzową młodzież kalatówkową podczas jamów i koncertów. Zbyszek do dziś jest w znakomitej formie.
PAP: Zbigniew Namysłowski 9 września obchodził swoje 77. urodziny i tego dnia ukazała się jego nowa płyta.
Paweł Brodowski: „Polish Jazz. YES!”. No właśnie, wszystko się dobrze składa. Płyta ukazała się w reaktywowanej serii Polish Jazz.
PAP: Jest też stworzony przez Namysłowskiego Big Band Kalatówki.
Paweł Brodowski: Big Band "Kalatówki" ma się dobrze i zawsze występuje w finale campingu; będzie dużo dobrego jazzu i także polskiego jazzu, bo przecież na Kalatówkach nie gra się tylko amerykańskich standardów, ale muzycy prezentują też swoje kompozycje podczas jamow i koncertów.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
abe/ agz/