Nie zamierzam nikogo w teatrze nawracać - mówi PAP reżyser Michał Zadara, który na Scenie Przodownik Teatru Dramatycznego w Warszawie, wystawia monodram "Jezus Chrystus Zbawiciel" na podstawie kontrowersyjnego tekstu Klausa Kinskiego. Premiera spektaklu - w piątek.
PAP: Po raz pierwszy wystawia pan w Warszawie spektakl "Jezus Chrystus Zbawiciel", na podstawie tekstu Klausa Kinskiego, w którym Jezus jest przedstawiony jako wróg systemu. Spektakl w wykonaniu Kinskiego w 1971 r. w Berlinie wywołał skandal, widzowie w większości opuścili salę, autor zszedł ze sceny. Sam Kinski też był kontrowersyjną postacią, ostatnio oskarżony został przez swoje córki o wykorzystywanie seksualne. Co pana interesuje w tej postaci?
Michał Zadara: Klaus Kinski interesuje mnie w takim stopniu, w jakim kogoś, kto wystawia sztukę Szekspira, interesuje sam Szekspir. Przede wszystkim ciekawi mnie treść sztuki, a nie autor dzieła. W naszym wypadku także ze względu na okoliczności pierwszego wystawienia "Jezusa Chrystusa Zbawiciela" przez Kinskiego, które było bardzo nieudane, ale również ze względu na wspaniały film w reżyserii Petera Geyera, który powstał na podstawie tego spektaklu. Film jest wspaniałą dokumentacją bardzo nieudanego spektaklu teatralnego, w trakcie którego 90 procent widzów wyszło z sali. Dokumentuje także wewnętrzne przeżywanie tej klęski przez Klausa Kinskiego. Występ Kinskiego, jako wydarzenie teatralne, był po prostu nieudany, ale to z kolei spowodowało, że postanowiłem dać szansę słowom Kinskiego, tekstowi, który dotyczy religii i tego, w jaki sposób funkcjonuje postać Jezusa w dyskursie publicznym.
Michał Zadara: Tekst Kinskiego ma siłę dzięki swojej powalającej prostocie, której nie mają inne, bardziej inteligentne i skomplikowane teksty o Jezusie. (...) Da się go streścić w kilku zdaniach: Jezus nie był nigdy sojusznikiem władzy i nie chciał mieć nic wspólnego z żadnymi siłami, które chcą zachować porządek w społeczeństwie. Jezus Chrystus był siłą wywrotową i rewolucyjną. Nie był rewolucjonistą, ale był rewolucyjny.
PAP: Jest wiele innych tekstów, materiałów literackich dotyczących tych tematów. Dlaczego wybrał pan właśnie ten?
Michał Zadara: Tekst Kinskiego ma siłę dzięki swojej powalającej prostocie, której nie mają inne, bardziej inteligentne i skomplikowane teksty o Jezusie. Ten tekst jest tak mądry jak piosenki Sex Pistols - czyli w ogóle nie jest mądry. Ale ma bardzo dużą siłę rażenia, a jego przekaz naprawdę dociera do ludzi. Da się go streścić w kilku zdaniach: Jezus nie był nigdy sojusznikiem władzy i nie chciał mieć nic wspólnego z żadnymi siłami, które chcą zachować porządek w społeczeństwie. Jezus Chrystus był siłą wywrotową i rewolucyjną. Nie był rewolucjonistą, ale był rewolucyjny. Nie mówił o tym, że trzeba zrobić powstanie, ale nie chciał mieć też nic wspólnego z żadną władzą - ani taką, która chciałaby robić rewolucję, ani z taką, która tego nie chce. W tym sensie jest rewolucyjny, rewolucyjny jest też model życia, który praktykował, do którego namawiał - zakładanie, poza istniejącymi strukturami, zupełnie autonomicznych sfer życia.
Taki przekaz tekstu Kinskiego uważam za oczywisty, bo jest to także zawarte w Ewangeliach. Mimo tego, ich sens nie dociera do milionów ludzi, którzy słuchają Ewangelii w kościele co niedzielę. Oni przecież nie wychodzą z niego myśląc: warto zostawić wszystko, nie mieć żadnych posiadłości, założyć komunę, żyć ekologicznie. Wręcz przeciwnie - zdają się mówić, że należy być tylko i wyłącznie heteroseksualnym, kochać swoich rodziców, mieć pracę, nie buntować się, nie zakładać związków zawodowych itd.
PAP: Tekst Kinskiego jest dość ostry, napisał w nim np.: "Poszukuje się Jezusa Chrystusa. Zawód: robotnik. Miejsce zamieszkania: nieznane. Bezwyznaniowiec. Bezpartyjny. Nie występuje publicznie. Poszukiwany jest oskarżony o kradzież, uwodzenie nieletnich, bluźnierstwo, profanację świątyń, znieważenie urzędów, lekceważenie prawa, obcowanie z dziwkami i kryminalistami". W pana spektaklu monolog wygłasza kobieta - Barbara Wysocka, ten zabieg ma w jakiś sposób złagodzić wydźwięk tekstu?
Michał Zadara: Jej rola ma służyć podkreśleniu, że nikt się nie będzie wcielał w Jezusa i że to przekaz sztuki jest najistotniejszy, a nie wczuwanie się w niego. Po drugie, Barbara jest aktorką posiadającą niezwykły wachlarz emocjonalny, łatwo potrafi przejść od najstraszniejszego gniewu do najłagodniejszego liryzmu. To pomaga w realizacji tego spektaklu. Poza wszystkim Barbara Wysocka jest wybitną artystką w wielu dziedzinach, także w muzyce. To ułatwiło skomponowanie całego spektaklu wspólnie z innymi muzykami, którzy też występują w spektaklu i którzy nie tylko akompaniują, ale naprawdę współtworzą ten wieczór. To perkusista Leszek Lorent i gitarzysta Bartłomiej Tyciński.
Muzyka i cała partytura wieczoru powstała na naszych wspólnych próbach, na których zastanawialiśmy się, jakie brzmienie powinny mieć poszczególne fragmenty przedstawienia. Cały wieczór da się porównać do concept-albumu, tak naprawdę kolejne piosenki są na ten sam temat: kim jest Jezus, jak działa we współczesnym świecie, a jak działał wtedy.
PAP: Spektakl był wcześniej grany na Festiwalu Boska Komedia 2012. Jak przyjęła go publiczność?
Michał Zadara: Bardzo spokojnie. Dziennikarze często pytają mnie, czy to przedstawienie ma być kontrowersyjne, czy ma wywołać szok. Ten spektakl nie może wywołać szoku, bo widz, który mógłby być nim zszokowany, i tak nie przyjdzie do teatru. Ci ludzie mają zupełnie inne media, z których są zadowoleni. Nie zamierzamy nikogo w teatrze nawracać, nie będziemy tego robić.
Rozmawiała Agata Zbieg (PAP)
agz/ hes/ mag/