Pod koniec zakończonego właśnie Rok Leopolda Tyrmanda opublikowano kolejną publikacją poświęconą temu pisarzowi: nieznane dotąd szerzej "Zielone notatniki" autora "Złego" skonfiskowane przez Służbę Bezpieczeństwa przed ponad 50 laty w mieszkaniu jego żony.
Pod koniec września 1967 roku, dwa lata po wyjeździe Leopolda Tyrmanda z Polski, kilka miesięcy po opublikowaniu przez niego na łamach paryskiej "Kultury" "Porachunków osobistych" przed drzwiami mieszkania Barbary Hoff w Warszawie stanęło dziewięciu pracowników Służby Bezpieczeństwa. W wyniku przeprowadzonej rewizji skonfiskowano m.in.: książki (wydany w Londynie tom poezji Broniewskiego "Bagnet na broń" i anglojęzyczną wersję "Siedmiu dalekich rejsów"), czasopisma (paryska "Kultura"), listy Tyrmanda do Barbary Hoff, liczne kartki pocztowe od bliższych i dalszych znajomych (np. od Konwickiego i Herberta), różnego typu legitymacje, zapisane po brzegi kalendarzyki i adresowniki, stosy wizytówek, które w przeważającej większości należały do korespondentów zagranicznych czasopism, fotoreporterów, wydawców i pracowników ambasad. Wśród zarekwirowanych materiałów znalazł się maszynopis poematu Antoniego Słonimskiego "Sąd nad Don Kichotem", który zawiera autograf autora oraz jego odręczne poprawki. Były tam też dwa niepozorne, zapisane zielonym atramentem notatniki.
Po sporządzeniu i podpisaniu protokołu wszystko zapakowano w pudła i wyniesiono. Po latach cały ten zbiór trafił do archiwów Instytutu Pamięci Narodowej i, jak dotąd, wykorzystany był przez badaczy w minimalnym stopniu. Tymczasem szczególnie ciekawe okazały się "Zielone notatniki", które niedawno, po raz pierwszy, opublikowało wydawnictwo MG. "Są one o tyle ważne i niepowtarzalne, że jako jedyne ilustrują literacką kuchnię pisarza, jego lektury i intelektualne zainteresowania w pierwszych latach po powrocie do kraju" - pisze we wstępie Dariusz Pachocki, który notatniki przygotował do wydania. Badacz liczył, że otrzyma oryginały notatników, okazało się jednak, że zaginęły w latach 90., kiedy wykonano ich skany cyfrowe. "IPN ma protokół przekazania materiałów, wśród których były dwa zielone notatniki, Barbarze Hoff z 2010 roku, natomiast pani Barbara Hoff twierdzi, że otrzymała jedynie kopie tych dokumentów. Kwestia była przez długi czas nierozstrzygnięta i chyba na razie taką pozostanie" - wspomina Pachocki.
Tyrmand zapisywał notatniki w latach 1949-51, czyli już po debiucie książkowym, ale wciąż przed swymi najważniejszymi dziełami – "Dziennikiem 1954" i "Złym". Był to czas, gdy publikował teksty o sporcie w "Przekroju", a później nawiązał współpracę z "Tygodnikiem Powszechnym". Targały nim wątpliwości dotyczące dalszej drogi literackiej. Pisanie wciąż jednak zajmowało jego myśli. "Zielone notatniki" nie były pisane z myślą o wydaniu, mają raczej brulionowy charakter. Tyrmand umieszczał w nich ciekawe wycinki prasowe, cytaty z lektur, różne spostrzeżenia i refleksje, a nawet zalążki pomysłów literackich.
Drugi notatnik zawiera przede wszystkim różnego typu literackie pomysły, cytaty oraz koncepcje planowanych opowiadań. Wśród wielu zapisów wybijają się te, które miały wejść do powieści o roboczym tytule "Stukułka". Zapewne są to notatki do drugiej części utworu, który był publikowany na łamach "Kuriera Polskiego". Druk pierwszej części poprzedzony był rozmową z autorem, w której przyznał, że pierwsza część powieści powstała w 1949 roku i w jego przekonaniu nie miała szans na druk. Druga część nigdy nie wyszła poza notatnikowe zapiski.
"Zielone notatniki" okazują się po połowie literackim brulionem oraz prywatnym archiwum pisarza. Załączone fotokopie ukazują całe stronice wyklejone starannie wycinkami z prasy; przypominają one archiwalne gabloty, ilustrujące zainteresowania Tyrmanda i kierunki jego intelektualnych poszukiwań. Tematami stale nawracającymi w notatnikach są: humanizm, etos literacki i dziennikarski, prawda, piękno i wolność, polityka, marksizm, miłość i kobiety. O istocie elegancji Tyrmand pisze: "Elegancja to: schludność + prostota + dobry gatunek + wdzięk + oryginalność i nieuleganie wpływom mody. Ludzie eleganccy są producentami mody, a nie jej konsumentami. Najistotniejszą zaś cechą elegancji jest harmonia z epoką; lecz nie poprzez rozpłyniecie się w jej ogólnym charakterze, ale jako barwna, właściwie umiejscowiona plama…".
Dużą część "Zielonych notatników" stanowią notatki z zasłyszanych rozmów, właśnie wypowiedzi i sądy na różne tematy, jakby gotowe do włożenia ich w usta jakiegoś powieściowego bohatera np.: „Czy wódka niszczy majątek i zabiera pieniądze? Dwóch braci, dworek i demokracja w latach dwudziestych. Jeden brat oszczędzał, a drugi pił. Jak przyszły nowe pieniądze, to ten, który pił, sprzedał puste butelki, zajmujące cały strych i miał więcej pieniędzy od tego, który oszczędza…". Inne notatki to mini eseje np. "W każdym systemie filozoficznym, stworzonym przez człowieka, słowami najczęstszymi są nie: +Bóg+, +duch+, +materia+, +rozum+, +wola+, +zło+, +dobro+, +mądrość+, +prawda+, +sprawiedliwość+, +piękno+ – lecz słowa: +ale+, +niemniej jednak+, +mimo to+. W ten sposób okazuje się zawsze w ostatecznym wyniku, że zacietrzewieni materialiści zgadzają się z istnieniem ducha, rozgorączkowani spirytualiści dostrzegają w końcu materię, a wszechwiedzący pozytywiści przystają na niepoznawalne…".
"Dziennikarz nie powinien za dużo umieć, gdyż wtedy staje się pedantyczny; nie powinien także za dużo wiedzieć, gdyż wtedy roztapia się w szczegółach i staje się nudny. Natomiast całym wdziękiem jego jest umieć się mylić w sposób interesujący. Tylko wtedy jest naprawdę wielkim pasjonującym dziennikarzem" - pisze Tyrmand o swoim zawodzie. Osobny rozdział książki tworzą rozważania o kobietach i miłości, przeważnie dość mizoginiczne. Tyrmand pisze na przykład: "Zastanówcie się, a przyznacie mi rację; poszukajcie dobrze w myślach, a przekonacie się, że tak jest. Kiedy mężczyzna odchodzi od kobiety, zostawia kobietę – mówi się wtedy z reguły wśród znajomych, że jest łajdak, zaś o niej, że jest biedna, godna współczucia, skrzywdzona. Kiedy kobieta odchodzi od mężczyzny, zostawia mężczyznę – mówi się wtedy z reguły wśród znajomych, że jest energiczna, przedsiębiorcza, samodzielna, a o nim, że jest frajer, pacan, fujara. Dlaczego? Na tym polega perfidia solidarności świata z kobietą, ukształtowana podstępnie w ciągu stuleci przez kobiety… Krzywda kobiety? Cóż za mit!… O ileż więcej jest na świecie skrzywdzonych mężczyzn".
Przy okazji penetrowania zasobów IPN odnalazły się także dokumenty dotyczące inwigilacji Tyrmanda przez UB. Do współpracy próbowano go przekonać (bez powodzenia) już w 1946 roku. W ściśle tajnym piśmie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z 23 kwietnia 1948 r. w sprawie wywiadu środowiskowego przeczytamy m.in.: "Wiadomym jest, że ob. Tyrmand Leopold po wyzwoleniu przebywał w Danii, lecz w jakim celu nie zdołano ustalić. W 1946 roku przybył do Warszawy i zamieszkał w domu przy ul. Daszyńskiego 14 należącym do Spółdzielni Wydawniczej +Książka+, gdzie początkowo był zatrudniony w swym zawodzie. Obecnie ob. Tyrmand Leopold od dłuższego czasu pracuje w charakterze redaktora +Expressu Wieczornego+. W/w w poprzednich miejscach zamieszkania, jak i w obecnym, żadnej działalności polityczno-społecznej nie przejawia, nie ujawniając nikomu swego oblicza politycznego, z tego też względu nie jest znany ze swego stosunku do obecnej rzeczywistości. W/w posiada szerokie znajomości jak i kontakty wśród inteligencji. Do lokalu, w którym zamieszkuje, przychodzi dużo osób obojga płci, przebywając u niego dłuższy czas. W/w jest człowiekiem inteligentnym, elokwentnym, towarzysko wyrobionym, lubi się bawić, przebywać w towarzystwie niewiast, używa alkoholu, w obejściu sympatyczny, mile widziany w każdym towarzystwie, przez co też cieszy się dobrą opinią".
Tyrmanda oplotła sieć konfidentów. Jego okupacyjną przeszłość próbowano ustalić na podstawie donosów: "Jacka", "Małego", "Fatum" i "Marynarza". Ten ostatni spotkał pisarza w obozie koncentracyjnym w Norwegii. Natomiast warszawską codzienność Tyrmanda wnikliwie obserwowali TW: "33" – Kazimierz Koźniewski, "Adam" – Roman Waschko, "Kawa" – Wiesław Górnicki, a oprócz nich: "Bartek", "Justyna" i "W.R." Po kilku latach donosy okażą się niewystarczające, dlatego 28 listopada 1960 r. na biurko samego generała Moczara trafi "Tajne spec. znaczenia" pismo o treści: "Proszę o wyrażenie zgody na założenie instalacji +pp+ w mieszkaniu Leopolda Tyrmanda. W/ wym. utrzymuje kontakty z rozpracowywanymi przez nas dziennikarzami zachodnimi. W rozmowach Tyrmand udziela im tendencyjnie negatywnych informacji o wielu problemach naszego kraju. Dyskusje na te tematy odbywają się między innymi w prywatnym mieszkaniu L. Tyrmanda". Dzień później wniosek został zaopiniowany przez Moczara krótkim – "Uzgodniono". Pięć lat później pisarz zdecydował się na emigrację.
Równolegle z "Zielonymi notatnikami" wydawnictwo MG opublikowało nowe wydanie "Dziennika 1954", ilustrowane kilkudziesięcioma odnoszącymi się do opisywanych wydarzeń zdjęciami z epoki. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ pat/