Propaganda głosiła, że Nowa Huta będzie rajem na Ziemi, powstała na żyznych czarnoziemach pod Krakowem. Dziś niektórzy rodzimi mieszkańcy wspominają, że odebrano im ojcowiznę – mówi PAP Agnieszka Chłosta-Sikorska, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
24 lutego 1949 r. władze komunistyczne podjęły decyzję o lokalizacji kombinatu metalurgicznego na terenie wsi Mogiła pod Krakowem, a 23 czerwca 1949 r. na pola Mogiły wjechały pierwsze koparki i wkroczyła młodzieżowa 60. brygada Służby Polsce. Były to początki socjalistycznego miasta. W tym roku przypada 70-lecie Nowej Huty.
PAP: Dlaczego Nowa Huta powstała tam, gdzie powstała - na terenie wiosek położonych na północny-wschód od Krakowa?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Mamy XXI wiek i historycy wciąż spierają się o przyczyny powstania Nowej Huty właśnie w tym miejscu. Nowa Huta została zbudowana na bardzo żyznych czarnoziemach, blisko rzeki. Teren Pradoliny Wisły i przylegający do niej Skłon Wyżyny Małopolskiej były w miarę płaskie i dzięki temu łatwe do zabudowy. Okolica natomiast gęsto zaludniona, więc siła robocza była na miejscu. Kraków zaś mógł dostarczyć zaplecza intelektualnego.Te ziemie nie były pustostanem i według niektórych Nowa Huta „za karę" dla Krakowa powstała w tym miejscu. Władzy miało chodzić o głosowanie w referendum 1946 r., kiedy to Kraków opowiedział się trzy razy przeciw zręcznie postawionym pytaniom. Ich forma narzucała odpowiedzi pozytywne, co miało być równoznaczne z udzieleniem poparcia komunistycznej władzy. Jednak mieszkańcy Krakowa nie zagłosowali zgodnie z propagandowym nawoływaniem. Podobnie też głosowano w Nowym Sączu, ale to jednak płaskie tereny pod Krakowem wybrano na lokalizację Nowej Huty. Robotnicza Nowa Huta miała być też w pewnym sensie konkurencją, alternatywą dla starego, inteligenckiego Krakowa.
PAP: Dlaczego powstała Nowa Huta?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Komuniści, zaprowadzając porządek w powojennej Polsce, jako priorytet przyjęli rozbudowę przemysłu. Przemysł a nie rolnictwo miał być fundamentem rozwoju gospodarczego, ale też przebudowy struktury społecznej nowej Polski. Oprócz tego oczywiście chciano stworzyć idealne miasto socjalistyczne. Po konsultacjach władz z radzieckimi ekspertami ostatecznie wybrano pola pod Krakowem. Na podstawie dekretu z 1949 r. rozpoczęto wywłaszczanie chłopów z ich gospodarstw.
PAP: Co to oznaczało dla miejscowej ludności, dla mieszkańców wiosek podkrakowskich?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Jest wiele różnych wspomnień mieszkańców. Miejscowa ludność nie była zadowolona, gdyż odbierano im dotychczasowe życie. Poza tym wdawała się w bójki z nowymi przybyszami, którzy przyjeżdżali na te ziemie, aby budować nowe miasto. Ci przybysze nie tylko z okolic, lecz i z różnych zakątków kraju, żyli nieraz w bardzo trudnych warunkach - niektórzy mieszkali w hotelach robotniczych, inni w barakach. Dopiero po kilku latach przeprowadzali się do mieszkań. Zdarzało się, że okradali miejscowych rolników, np. z warzyw. Dziś niektórzy rodzimi mieszkańcy wspominają, że odebrano im ojcowiznę. Tam, gdzie stała niegdyś ich chata, dzisiaj jest droga, sklep lub blok.
PAP: Czy były ręce do pracy? Kto zbudował Nowa Hutę?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Rąk do pracy nie brakowało, ponieważ budowa tego idealnego socjalistycznego miasta bez Boga, była dla władz priorytetem. Pracowali tutaj zwykli robotnicy bez wykształcenia, jak i inżynierowie. Na tę inwestycję przeznaczono ogromne środki finansowe. W prasie nie brakowało informacji o tym, że powstaje miasto idealne, gdzie na przybyszów czekają praca i mieszkania. Propaganda głosiła, że Nowa Huta będzie rajem na Ziemi. Ludzie nie tylko spod Krakowa, ale z całej Polski przyjeżdżali do tego miasta. W eter poszło hasło „Cały naród buduje Nową Hutę". Tamtejsze mieszkania dla zubożałej po wojnie ludności polskiej były luksusem. Przeważnie miały dwa pokoje z jasną kuchnią, parkiet, prąd, ciepłą wodę, łazienkę. To było bardzo dużo i dawało poczucie awansu społecznego. Do nowego miasta przyjeżdżały nawet nastolatki, wabione myślą, że po mieszkaniu w hotelu robotniczym otrzymają pracę i luksusowe mieszkanie.
PAP: Jak długo nowi przybysze musieli czekać na własne mieszkanie?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Cztery lata i dłużej. Jeśli nie mieszkali w hotelach robotniczych lub barakach, to u rodziny lub w wynajmowanym pokoju.
PAP: Czy wizja urbanistów i architektów została w pełni zrealizowana?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Plan sześcioletni zakładał pobudzenie rozwoju gospodarczego, wzrost liczebności klasy robotniczej oraz poprawę poziomu życia społeczeństwa. Planów tych nie udało się zrealizować. Podobnie jak nie dokończono budowy Nowej Huty, np. plac Centralny miał być rynkiem głównym, Nowa Huta miała mieć swój ratusz. Planów nie zrealizowano, ponieważ brakowało funduszy. Budownictwo w stylu socrealistycznym było kapitało- i czasochłonne. Poza tym w 1951 r. Nowa Huta została włączona do Krakowa i nie potrzebowała już własnej administracji. Oznaczało to koniec marzeń o wzorcowym socjalistycznym mieście.
PAP: Dlaczego Hutę włączono do Krakowa?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Jak napisano w uchwale Rady Ministrów, miało to na celu stworzenie lepszych warunków dla budowy i rozwoju kombinatu oraz Nowej Huty. Decyzję tę tłumaczono również tym, że oba organizmy i tak były ze sobą połączone, a Nowa Huta rozrastała się dynamicznie, co rodziło wiele problemów, także administracyjnych. Uważano, że będą one łatwiejsze do rozwiązania wspólnie, gdyż przede wszystkim zlikwidowana zostanie biurokracja i długi obieg dokumentów. Rozwiązanie to miało swoich zwolenników, jak i przeciwników. Do dzisiaj nie udało się zatrzeć pewnej odrębności. Mieszkańcy mówią o sobie „nowohucianie", a nie „krakowianie".
PAP: O jakich wydarzeniach z dziejów Nowej Huty należy pamiętać?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Na pewno o walce o krzyż. Planując budowę Nowej Huty - pierwszego w Polsce wzorcowego miasta komunistyczno-ateistycznego, nie przewidziano w niej miejsca na kościół. Największym błędem komunistów było to, że nie brali pod uwagę tego, iż ponad 90 proc. polskiego społeczeństwa uważało się za katolików. Poza tym pierwsi mieszkańcy Nowej Huty pochodzili głównie z terenów wiejskich, tradycyjnie religijnych. Domagali się powstania świątyni, która zaspokoiłaby ich potrzeby duchowe. Kardynał Adam Stefan Sapieha zobowiązał zakon cystersów w Mogile do głoszenia słowa Bożego mieszkańcom Nowej Huty, którzy uczęszczali także do świątyń w Czyżynach, Pleszewie, Raciborowicach i Ruszczy. Modlili się także przy kapliczkach i przydrożnych krzyżach. Po dojściu do władzy, Władysław Gomułka obiecał nowohucianom poparcie ich starań o budowę kościoła. Powołano Komitet Budowy Kościoła, a jego działacze rozpoczęli zbieranie składek. 17 marca 1957 r. postawiono drewniany krzyż. Jednak w 1959 r. Prezydium Rady Narodowej w Krakowie zawiesiło zgodę na budowę świątyni. Rozwiązano Komitet Budowy, a jego majątek - 2 mln zł - przekazano na budowę szkoły tysiąclecia.
27 kwietnia 1960 r., pracownicy rozpoczynający budowę szkoły przystąpili do usuwania krzyża, ale grupa kobiet przeszkodziła im. Dość szybko wokół krzyża zebrał się tłum. Przyjechały oddziały milicji z psami oraz ZOMO, wybuchły walki uliczne, podczas których użyto broni palnej. Aresztowane osoby skazano na karę pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do pięciu lat, kilkadziesiąt osób zwolniono z pracy. Po dwóch tygodniach Nową Hutę odwiedził Władysław Gomułka, a w trakcie przemówienia nazwał uczestników zajść antyspołecznymi szumowinami. Jednak krzyż pozostał na swoim miejscu. Wiernych wspierał ks. bp Karol Wojtyła. W 1977 r., miała miejsce konsekracja „Arki" - pierwszego kościoła nowohuckiego, co stało się impulsem do podejmowania starania o budowę kolejnych świątyń.
PAP: Pomnik Lenina w 1973 roku stanął w Alei Róż. Nie był lubiany, ale godzono się z nim - ostatecznie cały kombinat był imienia Lenina.
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Odlew był bardzo drogi, aby go sfinansować robotnikom z kombinatu odebrano trzynastki i trzymiesięczną premię. W nocy 18 kwietnia 1979 roku nieproszonemu gościowi na monumencie położono przy nogach ładunki wybuchowe i je zdetonowano. Jednak wódz stracił tylko część prawej stopy i nadal stał na miejscu. Sprawców szukano intensywnie, ale bez powodzenia.
PAP: Szczególny przebieg miał w Nowej Hucie stan wojenny.
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Największe zakłady pracy, w tym nowohucki kombinat, zostały zmilitaryzowane. Został on otoczony przez milicję i wojsko, a robotnicy rozpoczęli strajk. Kiedy oddziały bezpieczeństwa dokonały pacyfikacji kombinatu nie polała się krew, ale barykady przełamano siłowo. W dzielnicy utworzono podziemne struktury zdelegalizowanej Solidarności, a jej działacze kolportowali pisma oraz książki. Dochodziło także do manifestacji ulicznych, podczas których miały miejsca brutalne starcia z milicją i ZOMO. Wiele osób trafiło do aresztów. W kwietniu 1982 r. został pobity przez ZOMO robotnik HiL Andrzej Szewczyk, który zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. W październiku 1982 r. Bogdan Włosik został zastrzelony przez esbeka przy Arce Pana. W 1983 r. zmarł Ryszard Smagur uderzony w szyję przez zomowca petardą z gazem łzawiącym. O tych ofiarach stanu wojennego należy pamiętać.
PAP: Dziś czego jeszcze nie wiemy o Nowej Hucie?
Agnieszka Chłosta-Sikorska: Historia tego miejsca jest bardzo bogata i nie do końca poznana. Wielu rzeczy nie wiemy. Warto byłoby pochylić się jeszcze np. na Nową Hutą przed kombinatem, poznać tajemnice podziemnych schronów oraz spisywać to, co do powiedzenia na temat swojej dzielnicy mają jej mieszkańcy.
Rozmawiała Beata Kołodziej (PAP)
bko/aszw/