Dzieje się źle, jeśli robi się z rtm. Witolda Pileckiego jakiś symbol polityczny do współczesnych sporów, bo on ludzi łączył, a nie dzielił - powiedział prawnuk rotmistrza Krzysztof Kosior w rozmowie z pracownikami Muzeum Auschwitz.
Muzeum opublikowało rozmowę z potomkiem Witolda Pileckiego na swojej stronie internetowej w czwartek, w przededniu 79. rocznicy pierwszego transportu polskich więźniów do niemieckiego obozu Auschwitz. 14 czerwca obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.
Kosior, na pytanie Pawła Sawickiego z Muzeum, jak budować tak ważny symbol pamięci, podkreślił, że przede wszystkim cieszy się, że „Witold Pilecki został wydobyty z tej niepamięci, na jaką skazali go komuniści”. „To była kronika dziejowa jego dzieci – zarówno mojej babci, jak i jej brata, żeby tę pamięć przenieść. (…) Coraz więcej osób zaczęło się tą postacią interesować i myślę, że to (…) dobrze, iż jest on symbolem naszej nieco zapomnianej walki w czasie II wojny światowej i tuż po” – mówił.
„Natomiast dzieje się źle, jeśli robi się z niego jakiś symbol polityczny do współczesnych sporów, bo on ludzi – wiem, że brzmi to jak trochę wyświechtane – łączył, a nie dzielił” – zaznaczył prawnuk Witolda Pileckiego.
„Kiedy patrzę na pomnik Witolda Pileckiego w Warszawie, to bardzo mi się podoba to, że boczna ściana tego sześcianu, to stojące sylwetki ludzi. Pokazuje, że Witold (…) nigdy nie działał sam. (…) Cieszę się, że o Witoldzie przypominamy, ale starajmy się też mieć z tyłu głowy, że to wszystko tworzyli ludzie, którzy chcieli ze sobą współpracować. Bardzo ładnie to wypunktowuje (Pilecki – PAP) w swoim raporcie. Wymienia kolejne numery: tu prawica, tu lewica, że oni wzajemnie się wręcz pożerali, a w tych szczególnych warunkach obozowych podjęli współpracę we wspólnym celu” – wskazał Kosior.
Zdaniem prawnuka rotmistrza, Pilecki w raporcie napisanym po ucieczce z obozu, podkreślał potrzebę wspólnotowości. „Ja patrzę na niego jak na państwowca. Oczywiście on był Polakiem i był z tego bardzo dumny, natomiast to nie był patriotyzm wykluczający, że jeśli ja jestem Polakiem, to inni są ode mnie gorsi. Był dumny z tego pochodzenia, ale ono było takie inkluzywne, jak to się dziś ładnie nazywa. Nie patrzył ani na wyznanie, pochodzenie etniczne czy jakieś przekonania polityczne” – mówił.
Krzysztof Kosior nawiązał też do rocznicy pierwszego transportu Polaków. „(…) Auschwitz przecież został założony dla inteligencji, duchowieństwa, a dopiero potem przekształcił się w obóz śmierci i miejsce zagłady Żydów. Dobrze, że o tym przypominamy. Musimy też rozumieć to, że dla Izraela, dla Żydów jest to też bardzo szczególne miejsce i nie możemy – jak to obserwowałem w mediach rok temu – wykorzystywać tego do akcji antyżydowskich. To miejsce powinno nas razem z Żydami jednoczyć, a nie być jakąś kością niezgody” – podkreślił.
Potomek rotmistrza wskazał, że należy przypominać, że w Auschwitz zginęły tysiące Polaków, że istniał ruch oporu, któremu okoliczna ludność pomagała. „Dobrze, żeby świat o tym pamiętał, bo mam wrażenie, że zapomniał o tym (…)” – dodał.
Witold Pilecki był bohaterem wojny z bolszewikami, uczestnikiem wojny obronnej w 1939 r., oficerem AK, dobrowolnym więźniem w Auschwitz, twórcą ruchu oporu w obozie, z którego w 1943 r. uciekł. Był autorem pierwszych raportów o niemieckich zbrodniach w Auschwitz. Później walczył w Powstaniu Warszawskim. Po jego upadku trafił do niewoli. Po wyzwoleniu oflagu został żołnierzem II Korpusu we Włoszech. Wrócił do kraju, gdzie stworzył grupę, która gromadziła informacje o sytuacji w kraju. Został aresztowany, a potem zamordowany przez komunistów po pokazowym procesie w 1948 r.
Krzysztof Kosior jest wnukiem córki rotmistrza - Zofii Pileckiej-Optułowicz. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ mabo/