30 lat temu, 9 lipca 1989 r., rozpoczął w Polsce trzydniową wizytę George H. W. Bush. Była to pierwsza wizyta amerykańskiego prezydenta w Europie Środkowo-Wschodniej w czasie, gdy upadała komuna i następowały demokratyczne przemiany.
Z sondażu CBOS z lutego 1991 r. wynikało, że George H. W. Bush był najbardziej cenionym przez Polaków politykiem na świecie, a o skali popularności amerykańskiego prezydenta wiele mówi to, że w badaniu tym o ponad 20 proc. wyprzedził Jana Pawła II i o blisko 40 proc. Lecha Wałęsę, zdobywając 47 proc. głosów respondentów. Jak wspominał Zbigniew Brzeziński: „Prezydent Bush, którego dobrze znam, jest najbardziej zainteresowany przyszłością Polski i Europy Środkowej ze wszystkich dotychczasowych prezydentów USA”.
Z sondażu CBOS z lutego 1991 r. wynikało, że George H. W. Bush był najbardziej cenionym przez Polaków politykiem na świecie, a o skali popularności amerykańskiego prezydenta wiele mówi to, że w badaniu tym o ponad 20 proc. wyprzedził Jana Pawła II i o blisko 40 proc. Lecha Wałęsę.
Bush istotnie wielokrotnie wypowiadał się w sprawach Polski, przyjmował przedstawicieli opozycji. Wcześniej zresztą odwiedził nasz kraj we wrześniu 1987 r. jako wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. Jasno wyraził też swoje poparcie dla „Solidarności” w okresie jej karnawału, a także solidarność z polskim społeczeństwem w ponurym okresie stanu wojennego.
„Pomimo problemów dzielących nasze rządy w przeszłości więzy łączące nasze narody są zawsze silne. Przybyłem tu w nadziei, że uda nam się znaleźć solidną podstawę do stworzenia takich samych stosunków pomiędzy naszymi rządami” – tłumaczył 26 września 1987 r. W tamtym momencie wspomniany rząd, opozycja i Bush zdawali sobie sprawę, że istnienie w Polsce władzy w takiej formie jest już tylko kwestią czasu.
Wspierając „Solidarność”
Podczas pierwszej wizyty Bush nie pozostawiał wątpliwości, że jego wizja Europy Środkowo-Wschodniej obejmuje Polskę już demokratyczną. Poza kurtuazyjnym składaniem wieńców i prowadzeniem rozmów z przedstawicielami władz mówił podczas oficjalnego obiadu np.:
„Amerykanie mają dalekosiężną wizję stosunków z Polską. Uznają znaczenie waszego kraju i jego pozycję w świecie. Życzą Polakom dobrze, chcieliby widzieć ich bardziej wolnymi, bardziej niezależnymi i bardziej dostatnimi. Amerykanie pragną, aby stosunki między naszymi krajami oparte były na realiach, i chcą, aby były to stosunki konstruktywne. To wyjaśnia podstawowe podejście naszej polityki. Jest to podejście nie tylko na dziś, ale również na jutro”.
Jasnym sygnałem zmiany atmosfery politycznej i słabości rządu było to, że trzeciego dnia wizyty, 28 września, prezydent wraz z Lechem Wałęsą odwiedził kościół św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, gdzie złożył kwiaty na grobie ks. Jerzego Popiełuszki.
„Ja i Wałęsa złożyliśmy mały sztandar +Solidarności+ na grobie księdza męczennika, następnie weszliśmy do kościoła. Znaki, symbole +Solidarności+ i dosłownie tysiące ludzi wołających +Niech żyje Reagan, niech żyje George Bush+, lecz przede wszystkim wołających +Niech żyją Stany Zjednoczone+” – wspominał później w Waszyngtonie.
Wszystko to tłumaczy popularność Busha w Polsce, a także duże oczekiwania, jakie wiązano z jego kolejną wizytą, w roku 1989 – tym większe, że jeśli za pierwszym razem przybywał jako wiceprezydent, to tym razem, od pół roku, był już głową państwa. Już jako pierwszy obywatel wyrażał uznanie dla wyniku rozmów okrągłego stołu i zawartych porozumień. Podczas konferencji prasowej w kwietniu 1989 r. mówił:
„Myślę, że sytuacja w Polsce zmienia się tak szybko, iż nie mieści mi się to w głowie. To, że Jaruzelski ściska teraz dłoń Lechowi Wałęsie – tego nie mogliśmy przewidzieć kilka lat temu. Dlaczego? Dlatego że pouczono mnie wówczas bardzo stanowczo, iż +Solidarność+ jest zdelegalizowana. A więc sprawy poruszają się naprzód. Myślę, że jest to oznaka wielkiej demokratyzacji. Nowe wybory, nowy parlament, związki zawodowe mające prawo do rokowań. To wszystko jest bardzo zachęcające”.
W trakcie tej konferencji Bush dodał, że „byłby zachwycony”, mogąc ponownie odwiedzić Polskę, w nowej już rzeczywistości. Na odpowiedź nie trzeba było czekać długo. Już 6 maja oficjalnie ogłoszono, że w pierwszej połowie lipca George H. W. Bush przyjedzie do Polski.
Generał na prezydenta
Dwa miesiące dzielące powyższe oświadczenie od przyjazdu prezydenta do Polski wypełniły pytania natury ekonomicznej. Sytuacja była dość prosta – Polacy byli wdzięczni za wsparcie polityczne, ale w kryzysowym stanie gospodarki, w jakim znajdował się kraj, i w galopującej hiperinflacji oczekiwali teraz na pomoc bardziej namacalną. I w tej akurat kwestii Bush był powściągliwy. Zapobiegliwie uprzedzał, że nie rozwiąże wszelkich problemów gospodarczych, jednocześnie jednak przyznawał, iż forsuje program pomocy dla Polski – co jednak wymagało działań ustawodawczych, a w tej sprawie on osobiście nie miał ostatniego słowa. „Nie chcę zbyt wiele obiecywać” – wyjaśniał dziennikarzom już w samolocie lecącym do Warszawy.
Air Force One wylądował na Okęciu 9 lipca po godz. 22. Busha i pierwszą damę Barbarę P. Bush witał Wojciech Jaruzelski. Nie trwało to długo. Po kurtuazyjnych przemówieniach prezydencka para udała się do rezydencji przy ul. Parkowej, witana po drodze przez zaskakująco dużą – zważywszy na późną porę – liczbę warszawiaków.
Następnego dnia prezydent był aktywny od wczesnego rana. O 9.30 miał spotkanie z gen. Jaruzelskim w Belwederze, ale zanim przyszedł czas na politykę, zdążył złożyć wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza, a także spotkać się ze społecznością żydowską przy Umschlagplatzu.
Jeśli chodzi o samą rozmowę w Belwederze, nie znamy szczegółów. Z różnych notatek, a także pism samego Busha wynika jednak, że prawdopodobnie bardzo obawiał się dwóch rzeczy: po pierwsze, destabilizacji w Polsce, po drugie zaś – mimo ugodowej postawy Michaiła Gorbaczowa – napięć z ZSRS. Dlatego w tamtym momencie nie był aż tak ostentacyjnie otwarty wobec „Solidarności” – wspierał demokratyczną postawę i popierał dekomunizację Polski, ale niepokoiły go rozgorączkowanie i brak doświadczenia opozycjonistów, jeśli chodzi o rządzenie. Pewnie z tego powodu namawiał Jaruzelskiego do kandydowania na urząd prezydenta. Jak sam później przyznawał:
„Powstała sytuacja paradoksalna: prezydent USA usiłuje przekonać wyższego przywódcę komunistycznego, aby ubiegał się o urząd prezydenta swojego kraju. Ale sądziłem, że doświadczenie Jaruzelskiego stwarzało najlepsze warunki dla łagodnej transformacji systemu w Polsce”.
„Powstała sytuacja paradoksalna: prezydent USA usiłuje przekonać wyższego przywódcę komunistycznego, aby ubiegał się o urząd prezydenta swojego kraju. Ale sądziłem, że doświadczenie Jaruzelskiego stwarzało najlepsze warunki dla łagodnej transformacji systemu w Polsce”.
Rozmowa była, jak na warunki dyplomatyczne, długa – trwała mniej więcej dwie i pół godziny. O godz. 14 Bush przybył na uroczyste posiedzenie Sejmu. W przemówieniu, jakie tam wygłosił, zaznaczał historyczną wagę przemian, które dokonały się w Polsce i które dokonywały się właśnie na Węgrzech, a także podkreślił pełne poparcie dla nich ze strony USA. I tu jednak nie obeszło się bez słów asekuracyjnych:
„Muszę powiedzieć uczciwie: reformy i uzdrowienie gospodarcze nie mogą obejść się bez wyrzeczeń. Nawet w gospodarce tak wydajnej jak nasza zastanawiamy się dalej nad rolą i ograniczeniami rządu – jak regulować sektor prywatny bez zniechęcenia do innowacji; jak zmniejszyć nasz olbrzymi deficyt budżetowy […] Reformowanie gospodarki polskiej niesie historyczne wyzwanie. Nie może być żadnego substytutu dla własnych wysiłków Polski. Ale chcę podkreślić wam dziś, że Polska nie jest samotna. Świadome wielkości chwili Stany Zjednoczone są gotowe pomóc, jeśli pomożecie sobie sami”.
W dalszej części wystąpienia przedstawił jednak konkretne obietnice. Po pierwsze – że na najbliższym spotkaniu „siódemki” (7 najbogatszych państw Zachodu) w Paryżu będzie namawiał do zintensyfikowania i skoordynowania pomocy dla Polski i Węgier. Po drugie – że zwróci się do Kongresu USA o przekazanie 100 mln dol. na fundusz mający na celu wspomożenie polskiego sektora prywatnego. Po trzecie zaś – że będzie przekonywał Bank Światowy do udzielenia 325 mln dol. pożyczek na wsparcie polskiego rolnictwa i przemysłu. Po czwarte – będzie się starał, by odroczyć spłatę długu Polski zaciągniętego w krajach zachodnich. Dodał jeszcze kilka słów o podjęciu wspólnych działań na rzecz ekologii, a także wymiany kulturalnej między oboma państwami.
Po godzinnej wizycie w Sejmie prezydent udał się na rozmowę z premierem Mieczysławem F. Rakowskim.
Z Gdańska do Budapesztu
Kolejnego dnia Air Force One odleciał do Gdańska, gdzie 11 lipca po zwiedzeniu katedry w Oliwie i wysłuchaniu koncertu prezydent zjadł obiad w domu Lecha Wałęsy. Było to o tyle znaczące, że wówczas Wałęsa przekazał Bushowi wyliczenie oceniające potrzeby polskiej gospodarki na 10 mld dol., co jednak prezydent przyjął z rezerwą. Po obiedzie obaj udali się pod Pomnik Poległych Stoczniowców, gdzie wygłosili przemówienia. Bush powiedział m.in.:
„Nadzieja i ciężka praca były fundamentem odrodzenia polskiej państwowości w 1918 r. Mimo wielkich przeciwności pewność siebie i determinacja pozwoliły wtedy zamienić marzenie w rzeczywistość. Te same cechy przywiodły was do tego nowego rozstaju historycznych dróg. Wasz czas przyszedł. To dla Polski czas możliwości; to także czas odpowiedzialności. To czas polskiego przeznaczenia, czas, kiedy ożyć mogą marzenia”.
„Dziś do tych, którzy myślą, że nadzieje mogą być trwale stłamszone, mówię: niech patrzą na Polskę! Tym, którzy uważają, że wolność może być na zawsze odebrana, mówię: niech patrzą na Polskę! Do tych, którzy myślą, że marzenia mogą być trwale stłumione, mówię: popatrzcie na Polskę” – dodał.
Prezydent USA wyraził też poparcie dla porozumień okrągłostołowych i chwalił „mądrość, wytrwałość i cierpliwość jednego z wielkich polskich przywódców, Lecha Wałęsy”. Zaznaczył jednocześnie, że zmiany w Polsce nie byłyby możliwe bez zaangażowania polskiego społeczeństwa oraz „mądrości, twórczego podejścia i odwagi” po stronie władz PRL.
„Rozumiemy dziedzictwo nieufności i zniszczonych marzeń budzące się wobec wejścia Polaków wszelkich politycznych orientacji na wspólną drogę negocjacji i kompromisu. Waszym zadaniem jest jednak przekroczenie nieufności i połączenie wszystkich Polaków przez wspólny cel” – przekonywał.
Bush odniósł się ponadto do czekających Polskę reform. Zapewnił o gotowości Ameryki do wsparcia Polski na tej drodze, podkreślając jednocześnie, że nie będzie ona łatwa.
„To jeszcze nie koniec trudnych czasów. Reforma gospodarcza wymaga ciężkiej pracy i powściągliwości, zanim przyniesie korzyści. Wymaga też cierpliwości i determinacji. Ale przecież Polakom ciężka praca jest nieobca i dali całemu światu lekcję determinacji” – wyjaśniał. Doprecyzował również, że zbudowanie nowej, dostatniej Polski to nie kwestia roku, lecz jednej generacji.
O godz. 17 prezydent odlatywał z lotniska w Rębiechowie w stronę Budapesztu.
Jego wizyta pozostawiła jednak wrażenie niedosytu, co było widoczne zarówno w opiniach komentatorów, jak i społecznych sondażach, w których zaledwie 1/5 obywateli była zdania, że przyniesie ona realne korzyści. Rozczarowania nie kryli także politycy. Wałęsa ocenił amerykańskie propozycje jako „kroplę w morzu potrzeb”. W tej sytuacji największym wygranym okazał się Wojciech Jaruzelski, dla którego wizyta amerykańskiej głowy państwa oznaczała w praktyce namaszczenie na prezydenta Polski.
Jego wizyta pozostawiła jednak wrażenie niedosytu, co było widoczne zarówno w opiniach komentatorów, jak i społecznych sondażach, w których zaledwie 1/5 obywateli była zdania, że przyniesie ona realne korzyści. Rozczarowania nie kryli także politycy. Wałęsa ocenił amerykańskie propozycje jako „kroplę w morzu potrzeb”. W tej sytuacji największym wygranym okazał się Wojciech Jaruzelski, dla którego wizyta amerykańskiej głowy państwa oznaczała w praktyce namaszczenie na prezydenta Polski.
Nie należy chyba jednak wizyty tej lekceważyć. Była połowa roku 1989 i właśnie rozsypywał się blok wschodni – w tamtej chwili, 9–11 lipca – nikt jeszcze nie był pewny, jak bardzo i jak gwałtownie może się rozsypać. Postawa Kremla była obiecująca, ale Kreml nie był miejscem najwyższego zaufania. Wizyta Busha w Polsce – pierwszym kraju w tej części Europy, który obalił komunę – uwydatniała międzynarodowe znaczenie tego faktu, a także samej Polski. W tym kontekście wynikające z niej zyski były znaczne.
Wojciech Wysocki (PAP)
wjk/ msom/ skp /