We wrześniu 1939 r. pod dowództwem późniejszego prezydenta komunistycznej Czechosłowacji Ludvika Svobody Czesi i Słowacy walczyli z Niemcami – powiedział historyk Jirzi Placha z czeskiego Wojskowego Instytutu Historycznego (VHU) w rozmowie z „Lidovymi Novinami”.
W rozmowie opublikowanej w sobotę na stronie internetowej "LN" Placha przypomniał, że pierwsi wojskowi uchodźcy z Czechosłowacji, od marca 1939 roku podzielonej na Protektorat Czech i Moraw oraz Państwo Słowackie, docierali do Polski już wiosną. Pomocą służył im Konsulat Generalny w Krakowie. 30 kwietnia 1939 r. sześciu oficerów armii czechosłowackiej powołało jednostkę w Polsce. Historyk podkreślił, że traktowali ją jako kontynuację sił zbrojnych, a nie związek uchodźców. Deklarowali też, że jednostka stanowi kontynuację czechosłowackiej państwowości.
Historyk powiedział portalowi, że strona polska początkowo nie była zainteresowana tym, by ułatwiać Czechom i Słowakom tworzenie jednostki, ponieważ starała się zachowywać dobre stosunki z Niemcami. Umożliwiała jednak tranzyt wojskowych do państw trzecich.
Sytuacja zmieniła się w maju 1939 r., gdy wojna z Niemcami wydawała się już nieunikniona, a do Polski przyjechał generał Lev Prchala.
„To był jeden z najwyższych rangą oficerów naszej armii, co więcej, był to znany polonofil. Miał wiele bezpośrednich kontaktów, a niektórych wyższych reprezentantów polskiej armii znał ze studiów” – powiedział Placha. Według niego Polsce zależało przede wszystkim na czechosłowackich specjalistach, w tym na lotnikach.
Definitywną zmianę oznaczała umowa z 3 sierpnia o tym, że w chwili wybuchu wojny automatycznie powstanie pod dowództwem Prchali autonomiczna jednostka w ramach polskiego wojska.
„16 sierpnia odjechał ostatni transport naszych wojskowych do Francji. Pozostali żołnierze funkcjonowali w Bronowicach Małych, gminie, które obecnie znajduje się w granicach Krakowa (...). Pod koniec sierpnia jednostka liczyła około 1000 osób. Ponad 100 z nich to byli lotnicy” - powiedział historyk. Jak dodał, dowodzeni byli oni przez Ludvika Svobodę. Większość jednostki dzięki zabiegom generała Prchali została skierowana do Leśnej koło Baranowicz (dzisiejsza Białoruś), gdzie panowały lepsze warunki dla żołnierzy. Lotnicy trafili do Dęblina.
Placha zauważył, że ze względu na warunki gospodarcze czechosłowaccy żołnierze nie byli dobrze wyposażeni. „Na początku września największa ich grupa w Leśnej otrzymała cztery ciężkie karabiny maszynowe i jakieś dziewięć lekkich karabinów maszynowych, pozostałe wyposażenie stanowiły maski gazowe. Możemy więc uznać tę jednostkę za nieuzbrojoną” – powiedział.
Według historyka jednostka została skierowana w stronę granicy z Rumunią i w miejscowości Hłuboczek Wielki koło Tarnopola po raz pierwszy uczestniczyła w starciu z Niemcami, a podczas odpierania nalotu zginął jeden z czechosłowackich żołnierzy. W kolejnym nalocie na Tarnopol mieli zestrzelić dwa niemieckie samoloty.
Jednostka ostatecznie trafiła do sowieckiej niewoli. Mniejsza grupa żołnierzy, która na początku września stacjonowała w Bronowicach Małych, została internowana w Rumunii.
Lotnicy, którzy znajdowali się w Dęblinie, nie dostali samolotów bojowych. Według Plachy niektórzy z nich zrzucali wiązki granatów na niemieckie pozycje z samolotów szkoleniowych, niewyposażonych w uzbrojenie pokładowe czy bomby.
Relacjonując udział czechosłowackich żołnierzy w kampanii 1939 roku, historyk podkreślił, że Polacy we wrześniu wykorzystywali istnienie czechosłowackiej jednostki na swoim terytorium jako ważne narzędzie propagandowe, ponieważ chcieli pokazać, że nie walczą sami.
„Polska nie zapomniała o naszych żołnierzach, niektórzy dostali Krzyże Waleczne, a wyżsi oficerowie ważniejsze odznaczenia. Szczytem dobrych stosunków wzajemnych była (zarzucona, nigdy niezrealizowana – PAP) deklaracja z 1942 r. o powojennej konfederacji. W sumie można stwierdzić, że istnienie naszej jednostki w większym stopniu odbijało się echem w Polsce niż u nas” – ocenił naukowiec z VHU.
Piotr Górecki (PAP)
ptg/ akl/ kar/