Józef Walaszczyk, najstarszy polski Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, który uratował 54 osoby, skończył 100 lat. Uroczystość z tej okazji przygotowała w czwartek w Warszawie fundacja „From the Dephts”.
Józef Walaszczyk urodził się 13 listopada 1919 roku w Częstochowie, dorastał w Warszawie. Po śmierci ojca w 1927 roku rodzinie pomógł kuzyn Ludwik Okęcki, który był właścicielem majątku i fabryki w Rylsku, leżącym nieopodal Rawy Mazowieckiej. Przed 1939 rokiem Józef zdołał ukończyć gimnazjum, zdać tzw. małą maturę. Podczas okupacji pracował w rodzinnym majątku. Często jeździł w sprawach fabryki do Warszawy i tam poznał młodą, piękną dziewczynę, Irenę Front. Młodzi zaczęli się spotykać, ale kobieta nie zdradziła swojego żydowskiego pochodzenia. Ujawniła prawdę dopiero podczas niespodziewanej kontroli Gestapo w pensjonacie, gdzie się zatrzymali. Józef Walaszczyk zamknął ją w kryjówce w pokoju, a sam wyszedł na korytarz, aby poddać się kontroli. Po wylegitymowaniu zasymulował problemy żołądkowe i zamknął się w toalecie.
"Gestapowiec podszedł do mojego pokoju i zaczął krzyczeć do kierowniczki, aby otworzyła drzwi. Powiedziała, że nie może, ponieważ jest wynajmowany przez tego chorego pana. Jeszcze raz sprawdził dokumenty i zrezygnował z kontroli. Zabrałem Irenę do mojej kawalerki, a ja pojechałem zrobić jej aryjskie papiery, żeby mogła egzystować" - wspominał Józef Walaszczyk na filmie wyświetlonym podczas uroczystości. Dokumenty zostały przygotowane przez przyjaciół z AK ale warunkiem ich wystawienia było zawarcie fikcyjnego małżeństwa przez parę. Przyszły Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, zgodził się pomimo tego, że w razie wpadki ryzykował własne życie.
Irena niedługo potem została złapana przez Niemców i uwięziona wraz z grupą 20 żydowskich znajomych. Jedyną szansą na pomyślne rozwiązanie było wydostanie ich wszystkich. Gestapowcy zgodzili się na to pod warunkiem łapówki w wysokości kilograma złota w wyrobach jubilerskich. Walaszczyk miał na ich zgromadzenie zaledwie kilka godzin. Pomogli przyjaciele m.in. ukrywający się Żydzi.
"O piątej przyjechała więźniarka. Spytali się czy +gold+ jest. Mnie jakoś udało się to uzbierać. Tych dwudziestu wyleciało, Irena również wyszła" - wspominał na filmie Walaszczyk. Po szczęśliwym wydostaniu dziewczyny umieścił ją wraz z dwiema koleżankami w świeżo zakupionym mieszkaniu na ulicy Emilii Plater. Przebywały tam aż do wybuchu Powstania Warszawskiego. Po jego upadku spotkały się z Józefem i udały się do jego majątku w Rylsku.
Józef Walaszczyk pomagał także mieszkańcom getta warszawskiego skąd przygotowywał dla Armii Krajowej meldunki o sytuacji zamkniętej ludności. Pomógł także kilkudziesięciu Żydom z Rawy Mazowieckiej. W 1941 roku zwrócił się do niego znajomy kupiec z lat przedwojennych, który poprosił go o przyjęcie do fabryki 40 młodych Żydów. Udało mu się wynegocjować z dyrektorem Arbeitsamtu zgodę na zatrudnienie 30 pracowników, którzy dzięki niemu przeżyli Holokaust. W czasie okupacji współpracował z Armią Krajową, a po upadku Powstania Warszawskiego zorganizował placówkę Czerwonego Krzyża w Podkowie Leśnej, w której pomagał żołnierzom i cywilom ze stolicy.
Po wojnie Józef Walaszczyk i Irena Front rozstali się, choć utrzymywali ze sobą kontakt, a dawna ukochana nie zapomniała o wybawcy. Dzięki niej Józef Walaszczyk w 2002 roku dostał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Obecnie jest wiceprezesem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Prezes Poczty Polskiej, Przemysław Sypniewski wręczył w czwartek jubilatowi prezent - specjalną edycję znaczka pocztowego z jego wizerunkiem.
Z okazji przypadających 13 listopada 100. urodzin Józefa Walaszczyka list do jubilata wystosował prezydent Andrzej Duda. "Pragnę przekazać wyrazy głębokiego szacunku dla Pana życiowej postawy i czynów, a zwłaszcza za to, że podczas II wojny światowej pospieszył Pan na ratunek i znalazł schronienie dla kilkudziesięciu żydowskich współobywateli. W imieniu Rzeczypospolitej chcę dziś z całego serca podziękować Panu za ten bezprzykładny heroizm, odwagę i wierność najwyższym zasadom" - napisał.
Wicemarszałek Knessetu Yehiel Hilik Bar, mówił: "Nie każdy zrobiłby tyle dla innych. Nie każdy w najciemniejszym okresie ludzkości - oni ratowali Żydów, choć groziła im - i ich rodzinom - kara śmierci. Wiemy, że w Polsce wiele razy zdarzyło się, że przed egzekucją za pomaganie Żydom, ratujący musieli patrzeć na śmierć swoich najbliższych. Jak zrozumieć ludzi, którzy podejmowali takie ryzyko? Jak ich uhonorować?" - mówił Bar. "Są państwo najodważniejszymi ludźmi, których w życiu spotkałem" - zwrócił się do Sprawiedliwych.
Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, przewodniczący polsko-izraelskiej grupy parlamentarnej mówił: "Czynimy wszystko co możliwe, aby budować dobre relacje pomiędzy naszymi krajami i społeczeństwami. (...) Nie ma narodów dobrych i złych, są dobrzy i źli ludzie, w każdym narodzie. Jesteśmy dumni, że byli Polacy, którzy ratowali Żydów. Około 7 tys. tabliczek w Yad Vashem są widomym znakiem, ale są tysiące Polaków, których w ten sposób nikt nie uhonoruje. Oni odchodzą, nie ma dokumentów, świadków. (...) Byli Polacy szlachetni, byli i podli, nie można uogólniać i budować oceny narodu na takich stereotypach. Uczyńmy wszystko, żeby nie powtórzył się tamten podły czas, gdy ludzie bali się zachować przyzwoicie i pamiętajmy o tych, którzy zachowali się jak bohaterowie" - dodał Ardanowski.
"Nie wolno nam zapomnieć o tym, którzy sprzeciwili się złu i dokonali rzeczy wspaniałych, o Sprawiedliwych wśród Narodów Świata" - mówił Jonny Daniels, prezes fundacji "From the Depths" wspominając swój niedawny pobyt w pewnym domu w małym miasteczku - Zwoli. "Byłem pierwszym Żydem, który wszedł do tego domu od 70 lat. W kuchni pod podłogą podczas okupacji ukrywało się czerech Żydów podczas Holokaustu. Na tyłach domu pokazano mi działkę, gdzie stała stodoła, w której Niemcy zamordowali za ukrywanie Żydów całą rodzinę, oprócz jednego syna. Cała rodzina Polaków została zamordowana w tej stodole za ukrywanie Żydów. Zabrakło mi słów. Zszedłem do tej piwniczki pod kuchnią. Stałem, targały mną emocje, zastanawiałem się, jak mogę podziękować tym ludziom. Tak łatwo jest mówić, że zrobiłbym tak samo na ich miejscu, ale takiej odwagi brakowało wielu. To Sprawiedliwi przenieśli kaganek nadziei. To światło było tak jasne, że widać je do dziś" - mówił Daniels, prezes fundacji, która zajmuje się dokumentowaniem działalności Sprawiedliwych i honorowaniem ich.
Na uroczystości byli obecni Sprawiedliwi z Polski, Białorusi i Albanii. Przyjechał m.in. były minister spraw zagranicznych Albanii Edmond Panariti, syn jednego z muzułmanów – Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ pat/