„Jesteśmy bezsilni jak liście na wietrze. Czyś ty widział, żeby zerwany liść wrócił na drzewo?” – mówiła w zapomnianym przez świat posiołku syberyjskim matka Felicji do jej ojca, tracąc nadzieję na powrót do domu.
Felicja Konarska, z domu Tais, urodziła się w Osadzie Ostrowskiej koło Beresteczka, w rodzinie osadników wojskowych – jej ojciec, Walenty, otrzymał tam ziemię za udział w wojnie polsko-bolszewickiej. „Pochodzę z rodziny osadnika wojskowego i byłego legionisty Marszałka Józefa Piłsudskiego. Tato czuł się obywatelem Wołynia, choć z pochodzenia był góralem z domieszką krwi greckiej” – pisała. Jak zapisała w swoich wspomnieniach, przed wojną jej rodzinie niczego nie brakowało. „Moje cudowne dzieciństwo płynęło miodem i mlekiem. Ten okres kojarzy mi się wyłącznie ze słońcem, cudownym aromatem kwiatów i złocistym miodem. Nasi mądrzy i dobrzy rodzice otoczyli nas miłością i dobrobytem” – czytamy.
Ten cudowny czas został drastycznie przerwany wybuchem II wojny światowej i zajęciem wschodnich terenów II RP przez Sowietów. Był to jednak dopiero początek tragedii dla mieszkańców Kresów. Od pierwszych dni zaczęły się prześladowania, chociaż Sowietom to nie wystarczało, aby mieć gwarancję tego, że te ziemie zostaną ostatecznie oczyszczone z „elementów niepewnych”. Zdecydowano o wysiedleniu z Kresów dużej części obywateli polskich, a ich majątek został bezprawnie skonfiskowany oraz przekazany kołchozom i sowchozom na potrzeby oświaty i służby zdrowia.
Pierwsza masowa deportacja Polaków w głąb Związku Sowieckiego rozpoczęła się w nocy z 9 na 10 lutego 1940 r. Wywieziono wówczas na Wschód 140 tysięcy osób – rodziny osadników wojskowych oraz pracowników służby leśnej. Tę drogę w nieznane przeszła również i Felicja Konarska – wówczas mająca niespełna sześć lat dziewczynka. 10 lutego 1940 r. została deportowana z rodzicami oraz czwórką rodzeństwa do Obilu w obwodzie archangielskim.
Wspomnienia Felicji to bolesna opowieść dziewczynki, która została rzucona w środek wojennych zawirowań. Na zesłaniu zmarł jej ojciec, a po jego śmierci Felicja została umieszczona w polskim domu dziecka w Tiesowej, który w 1943 r. przeszedł pod zarząd sowiecki. Następnie przebywała w domu dziecka w Solwyczegodsku i w Polskim Domu Dziecka pod egidą Związku Patriotów Polskich w Czkałowskiej pod Moskwą. Jej doświadczenie było jednak typowe dla tysięcy deportowanych dzieci. „W naszym domu nie było dziecka, żeby któreś z rodziców nie zostało pochowane na Syberii. Pogubiły się rodziny, poginęło rodzeństwo. Rosjanie adoptowali polskie dzieci i nie przyznawali się do tego. Z utęsknieniem czekaliśmy na wyjazd do domu, do Polski” – zapisała.
Pragnienie powrotu do Polski we wspomnieniach Felicji przewija się właściwie cały czas. „Kiedyś zobaczyłam na dole w klubie gazetę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam: +Wolna Polska+; z ogromnym płaczem pobiegłam do sypialni. Dziewczęta nie wiedziały, co mi jest. Żadna nie mogła utulić mnie w moim płaczu ani dowiedzieć się, o co chodzi. Któraś przyprowadziła panią Helenę i ona, widząc gazetę przy moim łóżku, domyśliła się. Usiadła przy mnie i wyjaśniła, że to tylko taka nazwa gazety, że do wolnej Polski jeszcze bardzo daleko” – czytamy. Pani Helena natomiast pochyliła się nad Felicją i wyszeptała, że w Warszawie wybuchło powstanie.
Co prawda rodzinie Felicji nie udało się po wojnie wrócić na Wołyń, starała się jednak nie poddawać „wiatrowi” i zrobiła wszystko, by przyjechać do Polski, chociaż już zupełnie innej, i zacząć życie na nowo. W marcu 1946 r. Felicja Konarska została repatriowana z grupą polskich sierot. Matkę i część rodzeństwa spotkała kilka miesięcy później, zaś Euzebiusza, który w 1941 r. zgłosił się do armii gen. Władysława Andersa, dopiero w 1951 r.
„Po powrocie do Polski nie było dla nas – repatriantów – sprawiedliwości. Nowa ojczyzna nie była naszą matką. Nie wolno było mówić o krzywdzie, o tragediach. Wszystko zostało wypaczone i załgane. Nie wywożono siłą i pod kolbami w lodowatych bydlęcych wagonach w środku okrutnej zimy. My +przebywaliśmy+ na terenach Związku Sowieckiego, nas +przesiedlono+. Nikt nie pytał, po co i dlaczego akurat tam nas +przesiedlono+. Nasze życie nie było lepsze od życia w łagrach” – zapisała.
Felicja ukończyła rusycystykę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. Pracowała jako nauczycielka języka rosyjskiego. Mieszka pod Warszawą. Jej wspomnienia trafiły do Archiwum Wschodniego Ośrodka KARTA na początku lat 90.
Książka „Liście na wietrze. Wspomnienia dziewczynki deportowanej na Wschód” Felicji Konarskiej wydał Ośrodek Karta.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/