W niedzielę w wieku 98 lat zmarł Józef Haza, więzień niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych, ocalały z marszu śmierci. Informację o śmierci przekazała PAP jego krewna, Barbara Masłowska.
„Zmarł w domu, otoczony rodziną. A jego wspomnienia łapały za serce. Był jednym z ostatnich świadków tragicznej historii II wojny światowej, pochodzących z Sądecczyzny. Wielki patriota, głęboko wierzący, cudowny człowiek” – powiedziała PAP Masłowska, dla której Józef Haza był stryjem.
„Przeżyłem obóz dzięki gorącym modlitwom mojej mamy. Kiedy śmierć była tuż, tuż w ostatniej chwili i w najmniej spodziewanym momencie przychodził ratunek – to Matka Boża Bolesna wysłuchała jej próśb” – wspominał po latach.
Józef Haza (pseudonim Kafka) urodził się 26 marca 1923 r. w Przysietnicy na Sądecczyźnie. W 1942 r. wstąpił do Batalionów Chłopskich. 17 stycznia 1943 r. został aresztowany przez gestapo podczas łapanki w kościele w Barcicach. Po torturach w Nowym Sączu i Tarnowie Niemcy skierowali go do obozu w Auschwitz-Birkenau – pojechał tam 28 stycznia 1943 r. w bydlęcych wagonach wraz z dwoma tysiącami innych więźniów. Otrzymał numer obozowy 95591.„Nie zdradził nikogo i był gotowy na śmierć” – czytamy w jego biogramie. Później był więziony w obozach Sachsenhausen (nr obozowy 61932), Buchenwald, Flossenburg.
Pod koniec kwietnia 1945 r. w czeskim mieście Kaplice został odbity z marszu śmierci przez czesko-ukraińskich partyzantów. Wrócił do Nowego Sącza.
W pierwszych latach po zakończeniu wojny był szykanowany, a także jego rodzina, przez partię.
W 1942 r. wstąpił do Batalionów Chłopskich. 17 stycznia 1943 r. został aresztowany przez gestapo podczas łapanki w kościele w Barcicach. Po torturach w Nowym Sączu i Tarnowie Niemcy skierowali go do KL Auschwitz-Birkenau. Później był więziony w obozach Sachsenhausen, Buchenwald, Flossenburg.
Został uhonorowany m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Oświęcimskim, Orderem Męczeństwa i Zwycięstwa, Krzyżem Batalionów Chłopskich, Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości. W 2008 r. otrzymał stopień porucznika, a w 2017 r. kapitana za zasługi dla Związku Inwalidów Wojennych (ZIW) RP.
„Przeżyłem obóz dzięki gorącym modlitwom mojej mamy. Kiedy śmierć była tuż, tuż w ostatniej chwili i w najmniej spodziewanym momencie przychodził ratunek – to Matka Boża Bolesna wysłuchała jej próśb” – wspominał po latach.(PAP)
autor: Beata Kołodziej
bko/ wj/