Stalingrad w sobotę ponownie pojawi się na kilka godzin na mapie, a portrety Józefa Stalina zostaną rozlepione w autobusach, gdy Rosja celebrować będzie pamięć o epickiej bitwie, która przyniosła zwrot w drugiej wojnie światowej - pisze agencja Reuters.
Oczekuje się, że prezydent Władimir Putin przybędzie do znanego obecnie jako Wołgograd miasta, by odebrać defiladę wojskową z okazji 70. rocznicy niemieckiej kapitulacji, kończącej sześciomiesięczną bitwę o Stalingrad, która stała się dla Rosjan symbolem patriotycznej ofiary i jedności. Wesprze nurt sentymentu, związanego nie tylko z czasami sprzed upadku sowieckiego imperium, ale także ze Stalinem, który został odrzucony nawet przez swoich komunistycznych następców jako ludobójczy tyran. Jednak mimo tych wszystkich zastrzeżeń pokonanie Adolfa Hitlera pozostaje źródłem głębokiej narodowej dumy w kraju, starającym się o nową tożsamość.
Sprawującemu od 13 lat władzę, ale krytykowanemu z powodu korupcji i braku politycznych swobód Putinowi wspomagana przez życzliwe mu media pamięć o Stalingradzie daje okazję do utwierdzenia swego wizerunku człowieka, który przywrócił narodową chwałę po gospodarczym chaosie i małych lokalnych wojnach poradzieckiej dekady. W geście pod adresem żyjących weteranów bitwy i patriotyzmu, jaki Putin próbuje odbudować, na mocy ubiegłotygodniowej decyzji lokalnej rady miasto będzie nazywane w trakcie oficjalnych uroczystości Stalingradem.
Sprawującemu od 13 lat władzę, ale krytykowanemu z powodu korupcji i braku politycznych swobód Putinowi wspomagana przez życzliwe mu media pamięć o Stalingradzie daje okazję do utwierdzenia swego wizerunku człowieka, który przywrócił narodową chwałę po gospodarczym chaosie i małych lokalnych wojnach poradzieckiej dekady.
Położone nad Wołgą, 900 kilometrów na południe od Moskwy, znane było przed rewolucją Carycynem i zostało nazwane imieniem Stalina w 1925 roku, stając się ośrodkiem przemysłowym. Po śmierci Stalina w 1953 roku jego następca Nikita Chruszczow podjął kampanię destalinizacji, łagodząc represje i wymazując nazwisko zmarłego dyktatora - w roku 1961 "miasto bohater" stało się Wołgogradem. Jednak sama bitwa, z dwoma milionami zabitych jedna z najkrwawszych w dziejach, pozostała unieśmiertelniona jako stalingradzka.
"To było nasze zwycięstwo, narodu Związku Radzieckiego, narodu Rosji, który odniósł to zwycięstwo. Najważniejszą sprawą jest utrzymanie tego patriotycznego nastroju" - oświadczył w wywiadzie telewizyjnym gubernator obwodu wołgogradzkiego Siergiej Bażenow.
Przez 200 dni żołnierze niemieccy i radzieccy walczyli zacięcie o każdą ulicę i każdy dom, zmagając się pod koniec z zimowym chłodem i w przypadku Niemców również z głodem. Feldmarszałek Friedrich Paulus zlekceważył żądanie Hitlera, by walczyć do ostatka i 31 stycznia wraz z podległymi mu oddziałami skapitulował przed Armią Czerwoną. W dwa dni później, 2 lutego poddało się dowodzone przez generała Karla Streckera zgrupowanie wojsk niemieckich w północnej części Stalingradu, co ostatecznie zakończyło bitwę.
Nazistowski wódz liczył na to, że zdobycie Stalingradu złamie radzieckie morale, również ze względu na symboliczną nazwę miasta oraz pomoże mu zająć kaukaskie pola naftowe dla zaopatrywania własnej machiny wojennej. Po Stalingradzie Armia Czerwona ruszyła na zachód, by w 27 miesięcy później zdobyć Berlin.
"Hitler sądził, że ponieważ zajął Paryż w ciągu kilku dni, może zająć Stalingrad w ciągu pięciu czy być może 10 dni. Mylił się. Mieliśmy mężnych dowódców wojskowych. Nigdy nie budziłem się rano z myślą, że nie zwyciężymy" - powiedział w Wołgogradzie dziennikarzowi Reutera weteran bitwy, 92-letni Gamlet Dallatjan.
Dziedzictwo trwających trzy dziesięciolecia rządów Stalina jest wciąż przedmiotem sporów. Forsowane przez niego przymusowe skolektywizowanie rolnictwa i polityczne represje przyniosły milionom śmierć, a w drugiej wojnie światowej zginęło - jak się szacuje - 27 mln radzieckich żołnierzy i cywilów. Jednak wielbiciele podkreślają jego rolę w pokonaniu hitlerowskich Niemiec i w sobotę bez oficjalnej zgody rozwieszą portrety dyktatora w wołgogradzkich autobusach.
Jednak bohaterstwo radzieckich wojsk i wytrzymałość osaczonych bitwą cywilów jest dla niemal wszystkich Rosjan oczywiste i budzi ich dumę w czasach, gdy wielu obywateli uskarża się na głębokie podziały w społeczeństwie. W epoce radzieckiej telewizja stale prezentowała filmy o tym, co nazywano Wielką Wojną Ojczyźnianą, by budować społeczną jedność. Rosyjska telewizja pomogła w tym tygodniu wzmóc nacjonalistyczny zapał, pokazując wciąż na nowo reportaże z miejsca bitwy.
Jak zaznacza Reuters, w Wołgogradzie bitwa przypominana jest na każdy kroku przez telewizję, gazety i czwartkową akcję entuzjastów, którzy odegrali pojmanie Paulusa w jego kwaterze w domu towarowym. Miejscowi twierdzą, że na dominującym nad miastem wzgórzu, które wieńczy gigantyczna statua Matki Ojczyzny z wzniesionym mieczem, wciąż znajdowane są kości poległych w zażartych walkach, jakie toczyły się tam w 1942 roku.
Nazwa Stalingradu jest dziś w mieście wszechobecna - na radzieckich w stylu transparentach i plakatach noszących hasła takie jak "Chwała bohaterom Stalingradu". Wielka komunistyczna czerwona gwiazda z podobnym sloganem wita przybyszów, wjeżdżających do miasta aleją marszałka Gieorgija Żukowa.
Nostalgia za erą radziecką przejawia się także w komunistycznych patronach ulic i górującym nad centrum miasta pomniku Lenina, a jedna z ulic nosi nazwę NKWD - tajnej policji, która realizowała stalinowskie represje i była poprzedniczką KGB, w którym służył Putin zanim zajął się polityka. Niemal nie wspomina się o radzieckich żołnierzach rozstrzelanych za tchórzostwo na mocy rozkazu Stalina nr 227, zakazującego choćby kroku wstecz ani o dziesiątkach tysięcy niemieckich żołnierzy, zmarłych po bitwie w radzieckiej niewoli.
Spodziewane przybycie Putina na obchody nie stanowi niespodzianki. W wygłoszonym w grudniu przemówieniu wskazał, iż Rosjanie powinni "nie gubić się jako naród" i szukać przewodnictwa w historycznych, tradycyjnych wartościach Rosji.
Wielu w Rosji uważa, że Zachód przecenia swą rolę w pokonaniu Hitlera i nie chce uznać rozmiarów pełnej ceny, zapłaconej przez Związek Radziecki. Putin oświadczył, że uważa Stalingrad za "zasadniczy punkt zwrotny" drugiej wojny światowej i w 2004 roku zarządził, by "Stalingrad" zastąpił "Wołgograd" na liście "miast bohaterów" na Grobie Nieznanego Żołnierza w Moskwie.
Od chwili ponownego objęcia prezydentury w maju ubiegłego roku po czteroletniej przerwie na pełnienie urzędu premiera Putin zbliżył się do Kościoła prawosławnego i przyjął twarde stanowisko w sporach z USA. Starał się w ten sposób zwiększyć swą popularność wśród konserwatywnych wyborców po miesiącach protestów demonstrantów głównie z liberalnej klasy średniej, co negatywnie oddziałało na jego notowania w sondażach.
Wielu w Rosji uważa, że Zachód przecenia swą rolę w pokonaniu Hitlera i nie chce uznać rozmiarów pełnej ceny, zapłaconej przez Związek Radziecki. Putin oświadczył, że uważa Stalingrad za "zasadniczy punkt zwrotny" drugiej wojny światowej i w 2004 roku zarządził, by "Stalingrad" zastąpił "Wołgograd" na liście "miast bohaterów" na Grobie Nieznanego Żołnierza w Moskwie.
Wielu z weteranów bitwy stalingradzkiej chce trwałego przywrócenia wojennej nazwy miasta, podobnie jak obsadzająca 20 proc. miejsc w parlamencie partia komunistyczna. Niektórzy weterani są również krytyczni wobec Putina i tęsknią za silniejszym kierownictwem państwa. "Mam dość Putina. Wszystko co robi, robi dla siebie" - powiedział Dallatjan.
60-letni Putin krytykował Stalina, ale również chwalił niektóre z jego osiągnięć, wzywając Rosję do "skoku naprzód" w modernizowaniu jej przemysłu zbrojeniowego. Komentarz ten budzi skojarzenia z kosztującą życie wielu ludzi stalinowską industrializacja z lat 30. (PAP)
dmi/ ap/