Upowszechnianie w Polsce i na Ukrainie wiedzy o zbrodni wołyńskiej m.in. w podręcznikach szkolnych do było tematem dyskusji polskich i ukraińskich historyków w Warszawie. W ich ocenie, wiedza o mordach UPA jest po obu stronach granicy wciąż za mała. W siedzibie IPN w Warszawie zakończyła się w piątek dwudniowa konferencja naukowa "Zbrodnia Wołyńska. Historia-Pamięć-Edukacja", którą honorowym patronatem objął prezydent Bronisław Komorowski.
Ostatni jej panel pt. "Jak upowszechniać?" otworzył historyk dr Andrzej Zawistowski, dyrektor Biura Edukacji IPN, który podkreślił, że upowszechnienie wiedzy w Polsce i na Ukrainie o zbrodni wołyńskiej wciąż nie jest satysfakcjonujące.
"W Polsce pięć lat temu, gdy jedna z instytucji badawczych przeprowadziła badanie świadomości o zbrodni wołyńskiej, okazało się, że ponad połowa ankietowanych stwierdziła, że wie co się stało na Wołyniu. Ale gdy pytano, co tak naprawdę się stało, to 19 proc. odpowiedziało, że tam Polaków zabiło NKWD. Wschód kojarzył się jednoznacznie. Natomiast tylko 5 proc. badanych wskazało, że sprawcami zbrodni wołyńskiej była OUN-UPA" - podał Zawistowski.
Przypominając, że "narody nie znające swojej historii są zmuszone do jej powtarzania" historyk IPN poprosił panelistów o diagnozę stanu wiedzy o zbrodni wołyńskiej. Tłumaczył, że poszerzanie kręgu osób, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie, które poznają przyczyny, przebieg i skutki mordów UPA pozwoli uniknąć kolejnych dyskusji o faktach i skoncentrować się na godnym uczczeniu ofiar. Istotnym problemem, jak podkreślił, jest brak rzetelnych informacji o zbrodni UPA w podręcznikach szkolnych do historii.
"W Polsce pięć lat temu, gdy jedna z instytucji badawczych przeprowadziła badanie świadomości o zbrodni wołyńskiej, okazało się, że ponad połowa ankietowanych stwierdziła, że wie co się stało na Wołyniu. Ale gdy pytano, co tak naprawdę się stało, to 19 proc. odpowiedziało, że tam Polaków zabiło NKWD. Wschód kojarzył się jednoznacznie. Natomiast tylko 5 proc. badanych wskazało, że sprawcami zbrodni wołyńskiej była OUN-UPA" - mówi dr Andrzej Zawistowski.
O podręcznikach do historii, z których korzysta młodzież na Ukrainie, opowiedział ukraiński badacz dr Andrij Portnov z Instytutu Studiów Zaawansowanych w Berlinie. Zwrócił uwagę, że temat zbrodni wołyńskiej albo nie pojawia się w nich wcale, albo jest przedstawiany w fałszywym świetle. Przytoczył fragment z podręcznika do historii, który, jak zaznaczył, jest na Ukrainie w powszechnym użyciu szkolnym. Dodał przy tym, że woli pozostawić cytat bez komentarza.
"Tragicznie ułożyły się relacje UPA z polskim podziemiem o różnych kierunkach politycznych działających na Ukrainie zachodniej. UPA deklarowała konieczność likwidacji drugorzędnych frontów, oprócz bolszewickiego i nazistowskiego. Ale nie udało się osiągnąć porozumienia z polskimi oddziałami narodowymi. Ukraińcy obwiniali za to Polaków, którzy pragnęli odrodzenia Polski w granicach przedwojennych, a Polacy przyczynę konfrontacji widzieli w nieustępliwości Ukraińców. Ofiarami tego antagonizmu politycznego była przede wszystkim ludność cywilna" - cytował Portnov.
Do problemu jakości ukraińskich podręczników nawiązał też jeden z ich współautorów, historyk prof. Stanisław Kulczyckij z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. Tłumaczył, że ukraińskim badaczom brakuje słów, za pomocą których można byłoby opisać grozę zbrodni wołyńskiej. Zwrócił uwagę, że podobnie przez wiele lat w komunistycznej Ukrainie nie radzono sobie z opisem Wielkiego Głodu, który pochłonął w latach 1932-1933 miliony ofiar wśród ukraińskiego chłopstwa.
"Nie było już Stalina, który zabraniał poruszać temat Wielkiego Głodu, jednak nasi przywódcy nie wiedzieli jak to wyjaśnić, ponieważ to było ludobójstwo. W jaki sposób to ludobójstwo w socjalistycznym kraju mogło się zdarzyć nikt nie potrafił wyjaśnić. Tak samo jest z tragedią wołyńską; nie chcę mówić, że to było ludobójstwo, ale było to na tyle okropne, że nie mogliśmy znaleźć słów adekwatnych do jej opisu" - mówił Kulczyckij.
Podkreślił, że wiedza o zbrodni wołyńskiej upowszechniana w ukraińskich szkołach jest rezultatem badań naukowców, ale na Ukrainie, jak zauważył, dopiero trwają badania na ten temat. "Mamy nowe źródła archiwalne i w nowy sposób dokonujemy przewartościowania naszych stosunków w XX wieku" - powiedział Kulczyckij. Ukraiński historyk zastrzegł jednocześnie, że przedstawianie zbrodni wołyńskiej musi uwzględniać takie fakty historyczne jak niekorzystna dla Ukraińców polityka narodowościowa władz przedwojennej Polski oraz fakt, że zarówno Wołyń, jak i południowo-wschodnie województwa II Rzeczypospolitej w przeważającej mierze były zamieszkane przez Ukraińców. Ponadto badacz kwestionował też istnienie rozkazu władz OUN-UPA o wymordowaniu Polaków.
"Powinniśmy dać czas naszym braciom Ukraińcom na uporanie się z własną historią, bo tego chyba jeszcze dużo czasu potrzebują, ale też nie odpuszczać i prowadzić działalność misyjną" - tak zareagowała na słowa ukraińskiego historyka polska badaczka dziejów prof. Jolanta Choińska-Mika z Uniwersytetu Warszawskiego.
W jej ocenie, także polskie podręczniki zawierające informacje o zbrodni wołyńskiej pozostawiają wiele do życzenia m.in. ze względu na dotychczasowy brak jasno podanej faktografii. Dodała jednak, że dokładne omówienie XX w., w tym polsko-ukraińskiego konfliktu, umożliwia nowa podstawa nauczania. Dzięki niej nauczyciele będą mogli przez całą pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej przedstawiać historię najnowszą, a nie jak do tej pory tylko w przez kilka miesięcy w ostatniej klasie przed egzaminem maturalnym.
"Powinniśmy dać czas naszym braciom Ukraińcom na uporanie się z własną historią, bo tego chyba jeszcze dużo czasu potrzebują, ale też nie odpuszczać i prowadzić działalność misyjną" - tak zareagowała na słowa ukraińskiego historyka polska badaczka dziejów prof. Jolanta Choińska-Mika z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dyskusję, w której wziął udział także Ihor Szczupak z Ukraińskiego Centrum Badań Holokaustu "Tkuma", podsumowała związana z lubelskim IPN nauczycielka historii Agnieszka Jaczyńska. Zaznaczyła, że jej podsumowanie to wypowiedź Bogumiły Berdychowskiej, publicystki specjalizującej się w relacjach polsko-ukraińskich.
"My współcześni nie możemy wymagać niczego od ludzi, którzy doświadczyli tej tragedii. Oni muszą ją przeżyć i to jest ich decyzja, czy potrafią wybaczyć. To jest ich decyzja, czy angażują się w tym momencie w upamiętnianie tych wydarzeń i w jaki sposób. Ale na pewno możemy i musimy wymagać od siebie współczesnych, bo od nas współczesnych zależy to, czy uczynimy kolejny krok" - cytowała lubelska badaczka.
Konferencję naukową "Zbrodnia Wołyńska. Historia-Pamięć-Edukacja", której organizatorem był IPN, zakończyła prezentacja materiałów edukacyjnych "Kto tego nie widział, nigdy w to nie uwierzy... Zbrodnia Wołyńska – historia i pamięć". Dwudniowe spotkanie badaczy z Polski i Ukrainy było związane z tegoroczną 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej, w wyniku której w latach 1943-45 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków: mężczyzn, kobiet, starców i dzieci. Mordu dokonały oddziały UPA (zbrojna formacja OUN frakcji Stepana Bandery) i miejscowa ludność ukraińska. Wśród ofiar UPA byli także ci Ukraińcy, którzy ratowali życie Polakom. (PAP)
nno/ ula/