Propozycja, by karać za oskarżanie Armii Czerwonej o zbrodnie, to czysty absurd - podkreślili eksperci m.in. z PAN komentując najnowszy pomysł rozważany w Dumie. Ich zdaniem, oznacza to, że część Rosjan nie jest jeszcze gotowa do rzetelnej dyskusji o własnej historii.
Wprowadzenie odpowiedzialności karnej za oskarżanie Armii Czerwonej o popełnianie zbrodni podczas II wojny światowej w poniedziałek przedłożyła w rosyjskiej Dumie Jedna Rosja, partia kierowana przez prezydenta Władimira Putina i premiera Dmitrija Miedwiediewa. Za oskarżanie Armii Czerwonej o zbrodnie grozić ma kara do pięciu lat łagru.
"To projekt przepisu, który nadaje normie prawno-karnej absurdalną funkcję chronienia Armii Czerwonej przed zarzutami opartymi na faktach historycznych. W polskim prawie i prawie karnym europejskim takie rozwiązanie jawi się w kategoriach czystego absurdu. W tej propozycji przedmiotem ochrony jest jakieś szowinistyczne wyobrażenie o nieskazitelności Armii Czerwonej. To wyobrażenie oderwane od faktów, albowiem Armia Czerwona dopuszczała się zbrodni wojennych" - powiedział PAP prawnik prof. Witold Kulesza, były szef pionu śledczego IPN.
Według niego w Rosji, podobnie jak w Polsce, karalne powinno być zaprzeczanie zbrodniom komunistycznym m.in. tym, które popełniła Armia Czerwona. Jako oczywisty przykład zbrodni popełnionej w Polsce przez czerwonoarmistów Kulesza wymienił tzw. obławę augustowską z lipca 1945 r., w wyniku której zamordowano prawie 600 osób podejrzewanych o powiązania z AK-owskim podziemiem. Do dziś sprawa ta jest jedną z największych niewyjaśnionych zbrodni dokonanej na Polakach.
"W polskim prawie i prawie karnym europejskim takie rozwiązanie jawi się w kategoriach czystego absurdu. W tej propozycji przedmiotem ochrony jest jakieś szowinistyczne wyobrażenie o nieskazitelności Armii Czerwonej. To wyobrażenie oderwane od faktów, albowiem Armia Czerwona dopuszczała się zbrodni wojennych" - powiedział PAP prawnik prof. Witold Kulesza, były szef pionu śledczego IPN.
"W polskim prawie karalne jest publiczne i wbrew faktom zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim i komunistycznym. Karalne jest zatem tzw. kłamstwo oświęcimskie, a więc zaprzeczanie ludobójstwu dokonanemu w Auschwitz-Birkenau w okresie II wojny światowej, jak również karalne jest kłamstwo katyńskie" - zaznaczył profesor.
Były szef pionu śledczego IPN zwrócił uwagę, że przedmiotem prawnej ochrony jest pamięć o zbrodniach, które są faktami historycznymi. "Zaprzeczanie tym zbrodniom stanowi czyn skierowany przeciwko zbiorowej pamięci. Owe zbrodnie są podstawą dla samookreślenia się nie tylko członków rodzin ofiar, ale wszystkich tych, którzy pozostają w poczuciu przynależności do narodowej wspólnoty z ofiarami tych zbrodni" - podkreślił, dodając, że podobne rozwiązania prawne przyjęto w niemieckim prawie.
Zastrzegł jednak, że Armia Czerwona w tym zakresie, w którym w sposób decydujący przyczyniła się do pokonania III Rzeszy zasługuje na pamięć. "Zasługuje na pamięć pozytywną, natomiast ochrona prawno-karna przed zarzutami dotyczącymi przecież faktycznie popełnionych zbrodni przez Armię Czerwoną jest czymś, co wykracza poza moją prawniczą wyobraźnię" - powiedział Kulesza.
Ze zdaniem Kuleszy zgodził się historyk z Instytutu Studiów Politycznych PAN, prof. Piotr Madajczyk, który w swoich publikacjach zajmował się m.in. konfliktami Armii Czerwonej z władzami i ludnością polską w 1945 r. "Trudno w ogóle z tym poważnie dyskutować. To sformułowanie o karalności za oskarżanie Armii Czerwonej wydaje się czysto politycznym manewrem. Każdy z historyków zajmujący się tą problematyką niemal codziennie spotykał się z takimi przypadkami, gdy żołnierze Armii Czerwonej np. zajmując Górny Śląsk dokonywali zabójstw, większych lub mniejszych, na ludności cywilnej" - mówił historyk.
Podkreślił, że wśród historyków wiedza o zbrodniach popełnianych przez oddziały Armii Czerwonej jest potoczna. "Każdy z nas historyków o tym wie. Ale w przypadku czerwonoarmistów sprawa jest trochę bardziej skomplikowana niż w przypadku żołnierzy Wehrmachtu. Armia hitlerowskich Niemiec jest jednoznacznie zbrodnicza, natomiast Armia Czerwona +wyzwalała+ między innymi Polskę spod okupacji niemieckiej po to, by wprowadzić tam własną okupację. To równocześnie oznaczało wyzwolenie od groźby eksterminacji ze strony III Rzeszy" - tłumaczył Madajczyk.
Historyk PAN zwrócił też uwagę, że tego rodzaju pomysły ze strony części elit politycznych Rosji mają służyć zachowaniu wyłącznie pozytywnego wizerunku sowiecko-niemieckiej Wielkiej Wojny Ojczyźnianej z lat 1941-1945. "Wszystko, co jest z tym wizerunkiem niezgodne jak np. agresja ZSRS na Polskę 17 września 1939 r. lub agresja na Finlandię czy udział żołnierzy Armii Czerwonej w obławach, masowych gwałtach jest z rosyjskiej polityki historycznej usuwane" - mówił.
Propozycja karalności za oskarżanie Armii Czerwonej - jak zauważył - świadczy o tym, że część Rosjan nie jest jeszcze gotowa do rzetelnej dyskusji o własnej historii. "Jeśli historycy rosyjscy nie zdołają sobie z tym poradzić od strony profesjonalnej, to wtedy pojawia się pokusa, by wprowadzić państwowe zakazy" - mówił badacz, dodając, że w przyszłości mogą one blokować badania naukowe. (PAP)
nno/ ls/ jbr/