Pomnik 44 ofiar niemieckiego nalotu koło Gródka (woj. kujawsko-pomorskie), który miał miejsce 3 września 1939 roku, odsłonięto we wtorek. Szczątki odnaleziono rok temu dzięki uporowi leśnika, który nie zapomniał o zaniechanej tuż po wojnie ekshumacji. Do tragicznych wydarzeń niedaleko Gródka doszło, kiedy na wypełnioną wojskiem i cywilnymi uchodźcami drogę posypały się bomby z niemieckich samolotów. Na miejscu zginęło kilkadziesiąt osób.
Poświęcony ofiarom nalotu pomnik, odsłonięty w 74. rocznicę tragicznych wydarzeń, przypomina także niezwykłą historię szczątków poległych, które zostały odnalezione i ekshumowane dopiero po 73 latach.
Sytuacja w pierwszych dniach wojny nie pozwalała na zorganizowanie pogrzebów, więc zwłoki zrzucono do prowizorycznych dołów przy drodze i zasypano. Po 1945 roku zdecydowano o ekshumacji szczątków ofiar nalotu. Ówczesne władze czyniły to jednak z wyraźną niechęcią i wykorzystując fakt, że wydobywane ciała były już w stanie rozkładu, prace przerwano, a teren wyrównano.
O pierwszych polskich ofiarach wojny pamiętał przez wszystkie lata leśniczy Hubert Lemańczyk. Uparcie naciskał na przeszukanie poboczy drogi i godne pochowanie poległych, ale dopiero w ubiegłym roku na wskazany przez niego teren wkroczyli archeolodzy.
Wydobyto szczątki 44 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci, cywilów i wojskowych. Archeolodzy starali się wykorzystać każdą poszlakę, by ustalić nazwiska ofiar nalotu: zachowane wojskowe nieśmiertelniki czy grawerunki na obrączkach i biżuterii. Ustalono nazwiska pięciu ofiar: kpt. Adama Kuźnickiego, Jana Narlocha, Jana Nagórskiego, Jana Mazurowskiego i Lerera Szmula.
Do chwili ponownego pochówku szczątków wydobytych z mogiły w ubiegłym roku udało się dotrzeć do rodzin trzech ofiar: Narlocha, Nagórskiego i Mazurowskiego. Na wtorkową uroczystość odsłonięcia pomnika na mogile oprócz ich bliskich przyjechali także krewni kpt. Kuźnickiego.
Zidentyfikowanie szczątków kapitana było zaskoczeniem, gdyż wcześniej ustalono, że poległ podczas walk koło nieodległego od Gródka Świekatowa i tam został pochowany. Odnaleziony w mogile fragment jego nieśmiertelnika znajdował się przy jednej z osób tam pochowanych.
Szanse na odnalezienie bliskich kpt. Kuźnickiego były niewielkie, gdyż pochodził on z rejonu Kowla, a tamtejsi Polacy rozproszyli się po wojnie. Bliscy wojskowego dowiedzieli się jednak o zidentyfikowaniu krewnego przez internet. Do dziś nie odnaleziono natomiast nikogo z rodziny Lerera Szmula.
Z informacji Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Bydgoszczy wynika, że ubiegłoroczna ekshumacja koło Gródka była największym tego typu przedsięwzięciem w regionie kujawsko-pomorskim od lat 40. (PAP)
olz/ mrt/ jra/