Pochylamy głowę przy pomniku bohaterskich obrońców, którzy polegli z rąk hitlerowskich Niemiec – powiedział w czwartek marszałek Senatu Tomasz Grodzki, w trakcie uroczystości upamiętniających 83. rocznicę wybuchu II wojny światowej.
W czwartek w południe na Placu Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku odbyły się miejskie uroczystości związane z 83. rocznicą wybuchu II wojny światowej. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki powiedział, że dla niego plac przy historycznym budynku Poczty Polskiej ma znaczenie "podwójnie emocjonalne", ponieważ jego dziadek - którego nie miał okazji poznać - w trakcie wojny był kierownikiem poczty w Gostynku w Wielkopolsce.
Grodzki przypomniał bohaterską postawę Obrońców Poczty. "Mieli się bronić kilka godzin, bronili się 14 długich godzin. Dopiero poddali się, kiedy zalano piwnicę benzyną i podpalono gmach" - powiedział.
Przypomniał, że "kiedy dyrektor poczty wraz z zastępcą wyszli z białą flagą, w trakcie kapitulacji zostali bestialsko zamordowani ze złamaniem wszelkich reguł dotyczących walki zbrojnej".
Obrona Poczty Polskiej trwała 14 godzin. Niemcy atakowali budynek z użyciem broni artyleryjskiej i wozów pancernych. Załoga poczty skapitulowała dopiero wówczas, gdy budynek został oblany benzyną i podpalony.
"Wolność nie jest dana na zawsze, wolności trzeba strzec, wolności trzeba bronić, wolność trzeba pielęgnować, a jak trzeba, to trzeba za nią oddać zdrowie i życie. I tak myśleli Obrońcy Poczty Polskiej" - podkreślił.
Marszałek Senatu nawiązał do trwającej w Ukrainie wojny. "Nasi sąsiedzi, bohaterski ukraiński naród został zaatakowany przez agresora w sposób zupełnie nieuprawniony i cierpi straszliwe katusze" - powiedział.
"Naród ukraiński wspaniale się zjednoczył i dziś mija już 200 dni wojny, która miała trwać 3 dni" - ocenił Grodzki.
"Dziś pochylamy głowę przy pomniku bohaterskich obrońców, którzy polegli z rąk hitlerowskich Niemiec, ale pamiętamy, że 17 września Polska otrzymała cios w plecy ze strony Związku Sowieckiego" - powiedział marszałek.
Zwracając się do uczestników obchodów podkreślił, że "pragnienie wolności, niepodległości jest jednym z najgorętszych, najżywszych, najbardziej osadzonych w sercach i umysłach pragnień człowieka".
Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz podkreśliła, że każdego roku, przed budynkiem Poczty Polskiej w Gdańsku organizowane są uroczystości, w trakcie których są wspominani pocztowcy. "Bronili budynku, jakby od tego miały zależeć losy wojny" - powiedziała.
Oceniła, że trudno mówić o tym, co wydarzyło się przed laty, ponieważ "wszystkie nasze słowa i gesty są tylko rozpaczliwą próbą ocalenia pamięci i oddania czci zasłużonym".
"Nigdy nie podzielimy ich samotności, lęku, determinacji, ale też rozpaczy po kapitulacji" - podkreśliła Dulkiewicz.
Po oficjalnych przemówieniach oddano hołd poległym żołnierzom, obrońcom Poczty Polskiej i innym ofiarom drugiej wojny światowej. Następnie złożono wieńce i wiązanki u stóp Pomnika Obrońców Poczty Polskiej.
Atak na Pocztę Polską rozpoczął się o godz. 4.45 równocześnie z rozpoczęciem ostrzału Westerplatte przez pancernik Schleswig-Holstein. W placówce było wówczas 54 pocztowców polskich, którzy dysponowali trzema ręcznymi karabinami maszynowymi, pistoletami oraz niewielką liczbą granatów. W gmachu poczty byli także dozorca domu, jego żona i ich 11-letnia wychowanica. Obrona Poczty Polskiej trwała 14 godzin. Niemcy atakowali budynek z użyciem broni artyleryjskiej i wozów pancernych. Załoga poczty skapitulowała dopiero wówczas, gdy budynek został oblany benzyną i podpalony. W walce zginęło sześciu obrońców. Na skutek odniesionych ran zmarło pięciu pocztowców i dziecko.
5 października 1939 r., wbrew międzynarodowym konwencjom, hitlerowcy rozstrzelali 38 pocztowców, a dwóch zamordowali w obozach koncentracyjnych. Śmierci uniknęło pięciu pocztowców.(PAP)
autor: Piotr Mirowicz
pm/ pat/