Świadome zniszczenie zbiorów Biblioteki Narodowej przez Niemców pozostało bez jakiejkolwiek rekompensaty. Bezcennych obiektów odzyskać nie sposób – mówi PAP dyrektor Biblioteki Narodowej dr Tomasz Makowski. Wskazuje, że „ważnym zadaniem jest popularyzacja wiedzy o zniszczeniach polskich bibliotek, przede wszystkim w Niemczech”.
Polska Agencja Prasowa: 1 września zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej, z którego wynika, że ogólna kwota strat to ponad 6 bilionów 220 miliardów zł 609 mln zł. Czy wiemy, jak duże są straty, które poniosła Biblioteka Narodowa w wyniku II wojny światowej?
Niemym świadkiem i symbolem wojennych dziejów polskich bibliotek pozostaje urna z popiołami rękopisów i starodruków Biblioteki Narodowej i innych cennych warszawskich bibliotek spalonych przez niemieckich żołnierzy w gmachu Biblioteki Ordynacji Krasińskich jesienią 1944 r. Samych rękopisów BN straciła 50 tysięcy. Nikt ich już nie przeczyta.
Dr Tomasz Makowski: Poniosła ogromne i nie jako jedyna biblioteka w Polsce. Na skutek ostrzału artyleryjskiego i nalotów bombowych, ale przede wszystkim celowych działań niemieckich władz okupacyjnych. Najboleśniej wojenne zniszczenia dotknęły książnice Warszawy, centrum życia naukowego i kulturalnego przedwojennej Polski. Niemym świadkiem i symbolem wojennych dziejów polskich bibliotek pozostaje urna z popiołami rękopisów i starodruków Biblioteki Narodowej i innych cennych warszawskich bibliotek spalonych przez niemieckich żołnierzy w gmachu Biblioteki Ordynacji Krasińskich jesienią 1944 r. Samych rękopisów BN straciła 50 tysięcy. Nikt ich już nie przeczyta.
PAP: Narodowa książnica poniosła pierwsze straty już w czasie agresji Niemiec we wrześniu 1939 r.
Dr Tomasz Makowski: To była część polityki okupanta wobec polskiej kultury i bibliotek. Niemal wszystkie polskie szkoły i instytucje kultury zostały zamknięte. W duchu maksymy "żaden naród nie żyje dłużej niż materialne świadectwa jego kultury", sformułowanej przez Adolfa Hitlera w 1935 r. i utrwalonej na tablicy zmieszczonej w Domu Kultury Niemieckiej w Monachium, przystąpiono do systematycznego niszczenia polskich książnic. W Wielkopolsce późną jesienią 1939 r. zarządzono konfiskatę bibliotek instytucji państwowych, samorządowych, kościelnych, społecznych oraz księgozbiorów prywatnych. Wiele publikacji przeznaczono na makulaturę.
Zgodnie z obowiązującymi od stycznia 1940 r. przepisami niemieckie organy administracyjne w żadnym wypadku nie mogły popierać polskiego życia kulturalnego, dopuszczając wyłącznie te przedsięwzięcia, "które noszą charakter prymitywnej rozrywki". W listopadzie 1939 r. wydano rozporządzenie o konfiskacie majątku byłego państwa polskiego, które w styczniu 1940 r. rozszerzono na majątki prywatne. W grudniu 1939 r. ogłoszono rozporządzenie umożliwiające konfiskatę dzieł sztuki, a także nakładające na właścicieli obowiązek zgłoszenia wszystkich przedmiotów zabytkowych pochodzących sprzed roku 1850, w tym także rękopisów, druków, grafik itp. W maju 1940 r. podjęto decyzję o wycofaniu z księgarń i bibliotek pozycji "antyniemieckich, szkodliwych i niepożądanych". Na liście znalazły się m.in. dzieła Adama Mickiewicza, Henryka Sienkiewicza i Zofii Kossak-Szczuckiej.
W imieniu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy działał w Generalnym Gubernatorstwie zespół, kierowany przez profesora Uniwersytetu Berlińskiego, Petera Paulsena. Kommando Paulsen w październiku 1939 r. otrzymało zadanie przejęcia "wszystkich dóbr kulturalnych w Polsce, jeżeli mają one jakąkolwiek wartość i znaczenie dla problematyki germańskiej i niemieckiej". Paulsen zajął i odesłał do Berlina m.in. liczącą ponad 80 tys. woluminów Bibliotekę Sejmu i Senatu oraz wiele innych. Zrabowano także 40 tys. tomów z Głównej Biblioteki Judaistycznej, największej żydowskiej książnicy w Warszawie. Paulsen zamierzał również zająć cenne iluminowane rękopisy ze zbioru Biblioteki Ordynacji Zamojskiej. Kommando Paulsen wywiozło z Polski co najmniej 160 tys. rękopisów i książek. Zbiory te, z niewielkimi wyjątkami, nie powróciły do Polski po 1945 r.
Największe książnice, w tym Biblioteka Narodowa, zamknięte zostały dla czytelników. Zniszczeniu uległy księgozbiory kilku uczelni: Szkoły Nauk Politycznych, Wojskowej Szkoły Inżynierii, Wyższej Szkoły Dziennikarskiej, Wyższej Szkoły Wojennej. Okrutnie władze niemieckie rozprawiły się z bibliotekami szkolnymi. Szacuje się, że książnice te w dobie wojny utraciły 92 proc. księgozbiorów. Jak notowała prof. Alodia Kawecka-Gryczowa: Polska "miała stać się rezerwuarem ciemnej siły roboczej, książka i wszelkie urządzenia służące oświacie lub nauce były jej niepotrzebne, a pamiątki świadczące o jej kulturze wręcz szkodliwe. Toteż biblioteki szkolne i oświatowe bezwzględnie tępiono, paląc, topiąc lub oddając na przemiał". Krąg czytelników bibliotek państwowych został znacznie ograniczony: korzystać z nich mogli jedynie obywatele niemieccy oraz Polacy pracujący w niemieckich urzędach (ci ostatni wyłącznie w celach służbowych).
W mieszczącym się przy ulicy Okólnik gmachu BOK (Biblioteka Ordynacji Krasińskich), której zbiory własne wynosiły ponad 7,5 tys. rękopisów i wiele tysięcy starodruków, zgromadzić zamierzano zbiory najważniejszych warszawskich bibliotek. Tam trafiły najcenniejsze polskie kolekcje rękopisów, starodruków, rysunków, rycin, map i nut zgromadzone przede wszystkim przez Bibliotekę Narodową. Samych rękopisów było ponad 50 tys. Niemal wszystko zostało spalone przez wojsko niemieckie.
PAP: Prawdziwa zagłada dotknęła zbiory warszawskich bibliotek w trakcie Powstania Warszawskiego.
Dr Tomasz Makowski: W pierwszych dniach sierpnia przez wojska niemieckie podpalony został gmach BOZ (Biblioteka Ordynacji Zamojskiej). 4 września 1944 r. niemieckie wojsko zrzuciło bomby na gmach ze zbiorami BN, wywołując pożar na kilku piętrach. Ratujący zbiory próbowali ugasić płomienie, ocalałe książki z pięter zajętych przez ogień wyrzucając na dziedziniec budynku. Choć wyższe piętra zostały zniszczone, dolne, a także piwnice, a zatem pomieszczenia, w których przechowywano najcenniejsze zabytki, ocalały. 6 września gmach zajęty został przez wojska niemieckie.
Do tego gmachu polscy bibliotekarze powrócili dopiero po kilku tygodniach. 14 października stwierdzić mogli, że dopalają się podziemia gmachu książnicy. Bliższych oględzin zgliszcz dokonać można było dopiero w listopadzie. Prof. Bohdan Korzeniowski, wybitny teatrolog i tłumacz, notował: "Zejście do podziemi nie było zawalone gruzami. Dotarłem więc do lochu. Przy pierwszym spojrzeniu można było doznać oszałamiającej radości. Ależ – chciało się zawołać – zbiory ocalały! Leżały w grubych, różnych warstwach. Uderzał nawet jakiś porządek, którego nie zostawiliśmy maskując schron. Nie było ani blach, ani worków z piaskiem. Zwracał także uwagę znacznie niższy poziom pokładów. Woluminy nie przylegały już tak ciasno do sklepienia, jak wówczas, kiedyśmy je układali. Bliższe podejście odkrywało sekret tych zmian. Był ohydny. Przy dotknięciu warstwy równo ułożonych egzemplarzy już nawet nie rozpadały się, ale znikały. Zbiory zetlały doszczętnie w ogniu, który musiał je trawić wolno przez wiele dni. I nie było nawet trudno domyślić się, jak je zniszczono. (…). Wygarnęli książki spod stropu, oblali je benzyną i podpalili. Już ze stopą na gardle wypełniali wyrok zagłady wydany na sąsiedni naród. Mieściło się w nich obok ludobójstwa również książkobójstwo".
W nowoczesnym gmachu na Okólniku zgromadzono najcenniejsze zabytki polskiego i europejskiego dziedzictwa kultury: średniowieczne kodeksy, renesansowe traktaty, dzieła mistrzów oświecenia, kilkaset tysięcy dokumentów pergaminowych, rękopisów, inkunabułów, starodruków, map, rycin i fotografii. To strata bez precedensu w dziejach świata ostatnich setek lat.
Z Korzeniowskim dotarł tam również Tadeusz Makowiecki, krytyk literacki, historyk literatury i sztuki. W swych wspomnieniach zapisał: "Cisza. Wszystkie okna magazynu czarne i puste (a wiemy, że Biblioteka przetrwała powstanie). Schodzimy (buty grzęzną w popiele) do ogromnych piwnic. Musiały być podpalane każda oddzielnie, systematycznie. A tu zgromadzono największe skarby: rękopisy, starodruki, rysunki, ryciny, nuty, mapy, Biblioteka Załuskich [pierwsza polska Biblioteka Narodowa, największa biblioteka w Europie w XVIII w.], zbiory Stanisława Augusta, reszta zbiorów raperswilskich, archiwa Krasińskich, cimelia z wszystkich bibliotek Warszawy. Nic. Nic. Z górą 100 tys. pozycji rękopiśmiennych, nie wyzyskanych, nie drukowanych nigdy i już nigdy. Od iluminowanych złotem miniatur z XIV w., przez bezcenne silva rerum polskie do nieznanych listów Żeromskiego, Reymonta, Berenta. Nic. Znów ręce opadają bezwładnie, jak wtedy przy okrutnych meldunkach strat bliskich. Bezsilni wleczemy się ciemnymi korytarzami piwnicznych suteren: w najgłębszej, wielkiej kotłowni, góra może stu skrzyń drewnianych – całkiem pustych (przygotowane do ewakuacji zbiorów). Ich jedynie Niemcy nie podpalili. Bo – po co? Stoimy oświetlając paru świeczkami sklepioną pieczarę. Wreszcie bierzemy puste skrzynie, pod dwóch każdą – przydadzą się w innych bibliotekach – i powoli ruszamy. Potykając się na gruzach, przechodząc po górach cegły na wysokości I piętra, idziemy przez ulicę w milczeniu – kondukt niosący 10 długich, drewnianych skrzyń – pustych, nawet bez prochów".
Zniszczenia BN i innych bibliotek zgromadzonych w gmachu BOK władze okupacyjne dokonały wbrew postanowieniom Układu o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie, podpisanego w nocy z 2 na 3 października w Ożarowie. Dziesiąty artykuł porozumienia zawierał zobowiązanie strony niemieckiej do umożliwienia "ewakuacji przedmiotów posiadających wartość artystyczną, kulturalną i kościelną". Żołnierze Brandkommando, wyspecjalizowanej jednostki Wehrmachtu zajmującej się systematycznym niszczeniem i wypalaniem Warszawy, podpalili zachowane kondygnacje i piwnice biblioteki. BN dzieliła swój z los z innymi warszawskimi instytucjami kultury.
W nowoczesnym gmachu na Okólniku zgromadzono najcenniejsze zabytki polskiego i europejskiego dziedzictwa kultury: średniowieczne kodeksy, renesansowe traktaty, dzieła mistrzów oświecenia, kilkaset tysięcy dokumentów pergaminowych, rękopisów, inkunabułów, starodruków, map, rycin i fotografii. To strata bez precedensu w dziejach świata ostatnich setek lat. Dodajmy do tego, że 16 stycznia 1945 r., w przeddzień zajęcia Warszawy przez armię sowiecką, wycofujące się z miasta jednostki niemieckie podpaliły jeszcze budynek Biblioteki Publicznej m. st. Warszawy, niemal doszczętnie niszcząc czytelnie i magazyny z książkami.
Po zakończeniu wojny bibliotekarze przystąpili do opisania strat, sporządzając wykazy obiektów utraconych oraz śledząc dzieje materiałów zaginionych. Prace te kontynuowane są do dzisiaj. Symbol strat wojennych stanowi przechowywana w Bibliotece Narodowej urna z popiołami rękopisów i starodruków spalonych przez niemieckich żołnierzy. Setki tysięcy bezcennych zabytków piśmiennictwa o unikatowym charakterze i treści zostało unicestwionych. Nikt już ich nie przeczyta. Gdy do liczby tej dodamy straty wszystkich polskich bibliotek, w tym uniwersyteckich, publicznych, kościelnych, organizacji społecznych i prywatnych, przyjdzie nam mówić o milionach utraconych tomów bezcennych rękopisów, ale także współczesnych książek i czasopism.
PAP: Mówi się, że gdyby nie zniszczenia wojenne to polska Biblioteka Narodowa byłaby porównywalna z pierwszą piątką światowych instytucji tego typu…
Dr Tomasz Makowski: Już pierwsza polska narodowa książnica, utworzona w połowie XVIII w. Biblioteka Rzeczypospolitej Załuskich zwana, posiadała jeden z największych i najbardziej wartościowych księgozbiorów w Europie. Po zgnieceniu przez wojska rosyjskie insurekcji kościuszkowskiej (1794 r.) na polecenie imperatorowej Katarzyny II wywieziona została do Petersburga: nad Newą stała się zaczynem Cesarskiej Biblioteki Publicznej. Zbiory te jedynie w części rewindykowane zostały do Polski na mocy kończącego wojnę polsko-bolszewicką traktatu ryskiego (1921 r.). Na skutek celowej polityki prowadzonej przez mocarstwa rozbiorowe w wieku XIX rozproszeniu uległo wiele cennych kolekcji zgromadzonych w zbiorach prywatnych i kościelnych. Dzieła zniszczenia dopełniła hekatomba, która na polskie książnice spadła w dobie II wojny światowej. Gdyby nie zniszczenie najcenniejszych kolekcji w Bibliotece Narodowej, a także wielu innych bibliotekach, w tym w kolekcjach prywatnych i kościelnych, w o wiele pełniejszym stopniu korzystać moglibyśmy – podobnie jak ma to miejsce w największych bibliotekach świata - z kształtowanych przez wiele stuleci księgozbiorów, stanowiących odzwierciedlenie dziejów państwa i społeczeństwa. Biblioteki polskie, dzieląc los tragicznie doświadczanego począwszy od końca XVIII w. państwa i narodu, szansy tej zostały pozbawione.
PAP: Czy BN liczy na rekompensatę ze strony Niemiec? Czy dzięki niej udałoby się rozszerzyć działalność biblioteki?
Dr Tomasz Makowski: Świadome zniszczenie zbiorów Biblioteki Narodowej przez Niemców pozostało bez jakiejkolwiek rekompensaty. Bezcennych obiektów odzyskać nie sposób: rękopisy, a w wielu wypadkach także inkunabuły czy rzadkie stare druki stanowiły zabytki piśmiennictwa o charakterze unikatowym. Do tego należy dodać niemal w całości zniszczone kolekcje rysunków, grafiki, nut i map. Nie możemy także zapominać, że wiele rękopisów, starych druków i publikacji nowszych wywiezionych zostało z Warszawy i innych polskich miast w kolejnych latach wojny. Ci którzy weszli w ich posiadanie w czasie wojny lub po niej powinni je z własnej woli zwrócić. Biblioteka Narodowa, jedna z najstarszych i największych w Europie w XVIII w., była dwa razy zamykana i niszczona, pierwszy raz przez Rosjan, drugi raz przez Niemców. Była trzy razy otwierana. Za każdym razem niemal od początku tworząc swoje kolekcje z polskich środków, bez wsparcia tych, którzy dokonali celowo zniszczeń.
Po drugiej wojnie światowej Polska miała ograniczoną możliwość zadbania o pamięć o zniszczeniach swoich miejsc pamięci, jakimi są biblioteki, archiwa i muzea. Dziś musimy nadrabiać zaniechania wielu dziesiątków lat.
PAP: W jaki sposób do tej sprawy odnoszą się bibliotekarze niemieccy?
Dr Tomasz Makowski: Na pozytywną ocenę gotowości niemieckiego środowiska bibliotekarskiego do otwartej dyskusji i zwrotu zagrabionych obiektów jest jeszcze za wcześnie. Obecnie odzew nie jest satysfakcjonujący. Ważnym zadaniem jest popularyzacja wiedzy o zniszczeniach polskich bibliotek publicznych i prywatnych za granicą, przede wszystkim w Niemczech. Informacje o nich nie pojawiają się na kartach obcojęzycznych syntez czy akademickich podręczników, a absolwenci historii nie znają losów polskich książnic oraz polityki niemieckiej w czasie drugiej wojny światowej dążącej do zniszczenia polskiej kultury. Stąd ważne jest zaangażowanie polskich bibliotekarzy w międzynarodowym ruchu naukowym i ich udział w sympozjach, kongresach i konferencjach. Pamiętajmy też, że część bibliotekarzy w krajach Europy Zachodniej uważało, że okupacja niemiecka Polski wyglądała podobnie jak w ich krajach. Nie wywołuje tych samych skojarzeń z masowym zabijaniem ludności cywilnej i zaprogramowanym niszczeniem zbiorów kultury. Nie bez znaczenia jest też wymiana pokoleń. Obecnie czynni zawodowo bibliotekarze nie pamiętają wojny, a jeżeli już to wspomnienia rodziców i dziadków opisujących jednostronnie swój udział w wojnie i okupacji Polski. Tak niewielu zbrodniarzy spotkała zasłużona kara. W Polsce trudno znaleźć rodzinę, która nie ucierpiała w czasie drugiej wojny światowej od jednego lub obu okupantów. Wspomnienia rodzin niemieckich są odmienne.
Nie zapomnę zdziwienia i zaskoczenia, kiedy w otwierającym przemówieniu Światowego Kongresu Bibliotek we Wrocławiu w 2017 r. powiedziałem do zgromadzonych przedstawicieli 120 krajów, że w czasie drugiej wojny światowej Polska straciła ok. 70 proc. zasobów swoich bibliotek i archiwów w wyniku świadomych zniszczeń, kradzieży lub wojennych działań, w tym dużą część najcenniejszych. Po drugiej wojnie światowej Polska miała ograniczoną możliwość zadbania o pamięć o zniszczeniach swoich miejsc pamięci, jakimi są biblioteki, archiwa i muzea. Dziś musimy nadrabiać zaniechania wielu dziesiątków lat.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/