Prezydent Wołodymyr Zełenski mówi wprost, że każdy człowiek, który zginął zasługuje, aby go odnaleźć i pochować; myślę, że taki sygnał to jasna deklaracja, że nie będzie zakazów dot. poszukiwań i ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej – powiedział w Polsat News prezydencki minister Marcin Przydacz.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski z małżonką Ołeną Zełenską złożył w środę oficjalną wizytą w Polsce. Spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą, premierem Mateuszem Morawieckim, wziął udział w Polsko-Ukraińskim Forum Gospodarczego, a wieczorem wygłosił przemówienie na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie.
Przydacz był pytany, dlaczego podczas swojego przemówienia w Warszawie prezydent Zełenski nie powiedział ani słowa o zbrodni wołyńskiej. Szef Biura Polityki Międzynarodowej zapewnił, że temat trudnej historii był przedmiotem dyskusji prezydentów Polski i Ukrainy. "I gdybyśmy się tak wsłuchali w wypowiedź prezydenta Zełenskiego na Zamku Królewskim w Warszawie i wypowiedź prezydenta Dudy, są tam odpowiednie sygnały świadczące o tej tematyce" - mówił Przydacz.
Ponadto, jak zaznaczył, Zełenski w swoim wystąpieniu mówi wprost, że "każdy człowiek, który zginął czy to dziś, czy to kiedyś w historii dawno temu zasługuje na to, aby go odnaleźć i pochować i nie możemy być tutaj mowy o żadnych zakazach".
"Pamiętamy, że funkcjonował do niedawna zakaz poszukiwania i ekshumacji polskich ofiar Wołynia, myślę, że tego typu publiczny sygnał ze strony prezydenta Zełenskiego jest jasną deklaracją, że żadnych zakazów w tym zakresie nie będzie" - powiedział Przydacz.
Dopytywany był, czy Polska ma wprost pozwolenie, że po zakończeniu wojny, polskie ekipy poszukiwawcze będą mogły prowadzić swoje działania na Ukrainie i rodziny ofiar Wołynia będą mogły pochować swoich bliskich. Przydacz powiedział, że "to jest niezmiennym celem polskiej dyplomacji".
"Ten punkt zawsze na agendzie stosunków polsko-ukraińskich pojawiał się, deklaracja prezydenta Zełenskiego z wczoraj obowiązuje, będziemy oczywiście składać te wnioski po to, aby w praktyce realizować te poszukiwania i ekshumacje, bo one są po prostu ważne i dla rodzin, i dla potomków tych ofiar, ale są ważne dla nas wszystkich" - powiedział prezydencki minister.
Podkreślił, że przypadająca w tym roku, 80. rocznica zbrodni wołyńskiej jest ważną rocznicą. "I my z całą pewnością będziemy oczywiście upamiętniali ofiary tej zbrodni, licząc na to, że i po stronie ukraińskiej będzie prowadzona pewna refleksja i działania historyczne, eksperckie po to, aby opierać nasze relacje na prawdzie historycznej" - powiedział Przydacz.
11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Święto jest związane z rocznicą wydarzeń z 11 i 12 lipca 1943 r., kiedy UPA dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców ok. 150 miejscowości w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach.
Doszło do mordów w świątyniach m.in. w Porycku (dziś Pawliwka) i Kisielinie. Około 50 kościołów katolickich na Wołyniu zostało spalonych i zburzonych. Badacze obliczają, że tylko tego jednego dnia, 11 lipca, mogło zginąć ok. 8 tys. Polaków – głównie kobiet, dzieci i starców. Akcja UPA była kulminacją trwającej już od początku 1943 r. fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domów, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków.
Sprawcami Zbrodni Wołyńskiej były Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – frakcja Stepana Bandery, podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia oraz ludność ukraińska uczestnicząca w mordach polskich sąsiadów. OUN-UPA nazywała swoje działania "antypolską akcją". To określenie ukrywało zamiar, jakim było wymordowanie i wypędzenie Polaków. Za przeprowadzenie ludobójczej czystki etnicznej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej na polskiej ludności cywilnej bezpośrednią odpowiedzialność ponosi główny dowódca UPA, Roman Szuchewycz. (PAP)
autor: Karol Kostrzewa
kos/ tgo/