„+Śpij, mężny+ w Katyniu, Charkowie i Miednoje”; wstrząsająca książka Stanisława Mikkego z 1998 r. o sowieckim ludobójstwie stanowi – w ocenie Zbigniewa Brzezińskiego – szczególnego rodzaju dokument zapisujący stan świadomości współczesnych Polaków, Rosjan i Ukraińców.
"Pełna prawdy i pozbawiona uczucia nienawiści książka +Śpij, mężny w Katyniu, Charkowie i Miednoje+, dokumentująca udział adwokata i strażnika pamięci w ekshumacjach, była dziełem jego życia. Została przetłumaczona na język rosyjski" - napisał Mariusz Goss we wspomnieniu opublikowanym w "Rzeczpospolitej" (2010). "Sprawa katyńska była największą pasją mecenasa Stanisława Mikkego. Poświęcił jej swój czas, entuzjazm i życie" - podkreślił.
"Wyjeżdżając z Charkowa, Miednoje i Katynia, za każdym razem powtarzałem sobie: Nigdy więcej. Uwolnić się już od tego ciężaru - napisał Mikke w podsumowaniu książki. "W następnym roku jednak znów wracałem do Rosji, lub na Ukrainę. Ponownie schodziłem wraz z innymi do otwartych mogił… Setki, tysiące szczątków skrytobójczo zgładzonych ludzi. Moich rodaków. Była to, istniejąca ponad wszelkimi oporami, potrzeba bycia tam do końca. Do czasu, w którym mogiły zamkną się nad Nimi na zawsze" - wspominał swoje uczestnictwo w misjach ekshumacyjnych w Katyniu, Starobielsku, Charkowie, Miednoje i rejonie Archangielska w latach 1991-1996.
"Nie waham się powiedzieć: relacja Stanisława Mikkego jest wstrząsająca" - napisał w marcu 1998 r., we wstępie do wydania pierwszego książki, Zbigniew Brzeziński. "Książka nie jest jednak wyłącznie zapisem tego, co się działo podczas ekshumacji w Rosji i na Ukrainie począwszy od 1991 r. Stanowi bowiem ona także szczególnego rodzaju dokument zapisujący stan świadomości współczesnych pokoleń Polaków, Rosjan i Ukraińców, zwłaszcza zaś tych, którzy zetknęli się z dopowiadaniem do końca prawdy o zbrodni katyńskiej" - ocenił sowietolog, doradca prezydentów: Kennedy'ego, Johnsona i Cartera.
Zapis stanu świadomości, wyłaniający się z kart książki, nie jest - określając rzecz eufemistycznie - zadowalający. I "wyjaśnia" fakt, że publikacja polskiego prawnika została, w pewnym sensie, "zapomniana".
"To wręcz niepojęte, dlaczego zabrakło wśród nas poważnego człowieka pióra o znaczącej pozycji? Czemu nie znałazł się tam choć jeden z tych publicystów, którzy pretendowali w Polsce do najwyższych laurów. Założenie, że dla tych ludzi sprawa nie zasługiwała na największe zainteresowanie, wydaje się czymś zupełnie niedorzecznym. A jednak" - opisywał Mikke refleksje towarzyszące mu podczas pierwszego wyjazdu. "Poważny w owym czasie, a dziś (w 2010 roku) nieistniejący tygodnik społeczno-prawny +Prawo i życie+ delegował nie dziennikarza, lecz studenta, stażystę. Ten podjął dolarowe diety i pojechał z dziewczyną na Mazury" - dodał.
Gdy w 1992 r. Stanisław Mikke opublikował pierwszą książkę pt. "Misja. Prawdziwa relacja z prac ekshumacyjnych w Charkowie i Miednoje", spotkał się z reprymendą. "Pisała w +Rzeczpopolitej+ (12-13 XII 1992 r.) pewna pani o książce językiem zdumiewającym. Moja relacja miała dotyczyć jakiejś +wyprawy+, i dalej ironizowała: +misji - jak ją autor nazywa, a ujawnienie - jej zdaniem - +niezręcznych, niestosownych ba… nawet nieprzyzwoitych zachowań niektórych uczestników+, uznała za +wystąpienie niegodne+. Przypomnijmy. Chodziło o notoryczne, również przy zbiorowych mogiłach upijanie się kilku osób (spoza ekipy), zdemolowanie motelowego sklepu, zabawy w towarzystwie prostytutek, również w czasie pogrzebu i tym podobne +niestosowności+" - napisał Mikke w książce "Śpij mężny…". "Nie przypuszczam, aby pani A.W.-G. stawała w ich obronie. Chodziło raczej o coś innego - o moje przypomnienie (na marginesie relacji) wesołej zabawy ważnego polityka, przewoniczącego pierwszej polskiej delegacji państwowej na tak wysokim szczeblu. Zabawy w Smoleńsku, w przeddzień pobytu w Katyniu, świadczącej o braku odpowiedzialności. Gdzie indziej - jak sądzę - podobny incydent zakończyłby karierę osoby publicznej" - ocenił. "U nas, różnymi sposobami, zadbano o zbagatelizowanie sprawy. Nie pozostaje, niestety, bez dalekosiężnych skutków" - podkreślił.
"Prawdziwa relacja" w tytule publikacji przywodzi na myśl frazę "tylko prawda jest ciekawa", autorstwa Józefa Mackiewicza, który pół wieku przed Mikkem jako obserwator niemieckiej ekshumacji w Katyniu opisał swoje refleksje znad dołów śmierci: "Kwiat inteligencji, rycerstwo Narodu! […] W takich chwilach samo życie wydaje się cynizmem. Wiosna nad dołem splątanych nawzajem rąk, nóg, wykrzywionych twarzy, zlepionych włosów, oficerskich butów, strupieszałych mundurów, pasów".
Przed wyjazdem w 1994 r. do Katynia Mikke poinformował o nim polską sekcję BBC, dla której trzy lata wcześniej robił relacje z Charkowa. "Dyrektor, człowiek o znanym nazwisku, powiedział, że ich ta sprawa już nie interesuje. Prawdę powiedziawszy, w pierwszej chwili pomyślałem, że nie zrozumiał, choć połączenia z Londynem były bardzo dobre. - Pan rozumie - kontynuował, upewniając mnie, że się nie przesłyszałem - nas nie obchodzi wykopanie jakiegoś dołka (!). Weszliśmy na wyższy pułap. Wyższy pułap - powtórzył - politycznych uwarunkowań" - napisał Mikke. "Gwoli sprawiedliwości" dodał, że choć ów dyrektor radiowiec dość szybko się zreflektował i po kilku dniach wyraził "najwyższe zainteresowanie tematem", to jednak "niesmak i niechęć do współpracy z nim pozostała".
Stan świadomości Rosjan i Ukraińców Mikke prezentuje wielokrotnie - najlapidarniej podsumowując w obrazku żołnierzy przydzielonych do pomocy w Katyniu. "Czerwone gwiazdy na czapkach, wielkie sowieckie gwiazdy na klamrach pasów. Młodzi, sympatyczni, otwarci. Jeden z nich, gdy wyrażam zdziwienie na widok symboli niestniejącego państwa, wyjmuje z kieszeni monetę rublową z długłowym orłem: - Wolicie to godło? Zdaje się, że nie, ponoć jedną głową z ostrym dziobem patrzy w waszą stronę - śmieje się. - Czy wierzycie, że u nas rzeczywiście cos się zmieniło?" - napisał.
Pierwsze wydanie książki "+Śpij, mężny+ w Katyniu, Charkowie i Miednoje" ukazało się w 1998 r. Drugie - z płytą, na której fragmenty tekstu czyta Jan Englert - opuściło drukarnię 9 kwietnia 2010 r., ale nigdy nie znalazło się w księgarniach. Jej autor, Stanisław Mikke, zabrał na pokład samolotu Tu-154M lecącego do Smoleńska, 120 egzemplarzy. 95 rozdał przed startem współpasażerom, pozostałe miały trafić w ręce uczestników uroczystości katyńskich. Pachniały drukarską farbą, bo odebrał je z drukarni w przeddzień wylotu. Na zdjęciach i filmach z miejsca katastrofy można było dostrzec postrzępione egzemplarze tej książki.
W pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej do księgarń trafiło trzecie wydanie książki, identyczne z drugim. Do każdego egzemplarza dołączono płytę z głosem autora, z rozmowami o Katyniu nagranymi w marcu 2010 dla Polskiego Radia.
"Zauważyłem dość wcześnie, że Staś jakby był ciągle w cieniu Katynia. Tę zbrodnię przeżywał osobiście, kilka urlopów poświęcił na pracę w dołach śmierci. Dotykał i wydobywał ciała polskich oficerów" - napisał w "Palestrze" (2010) adwokat Andrzej Bąkowski. "Zawsze się zastanawiałem, jakie trzeba było mieć nerwy i jaką ofiarność, aby taką traumę przyjąć dobrowolnie. On chciał i mógł. Powstała na tym tle wspaniała książka +Śpij, Mężny+ w Katyniu, Charkowie i Miednoje+, której drugie wydanie ukazało się w przeddzień fatalnego lotu. Nikt dotąd lepszej książki o samej istocie zbrodni katyńskiej nie napisał" - ocenił.
Stanisław Mikke, adwokat i pisarz, redaktor naczelny czasopisma "Palestra", był wiceprzewodniczącym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i uczestniczył w misjach ekshumacyjnych w Katyniu, Starobielsku, Charkowie, Miednoje i rejonie Archangielska w latach 1991-1996. W reportażach z ekshumacji grobów polskich oficerów zamordowanych wiosną 1940 r. Mikke szczegółowo opisał wygląd tzw. dołów śmierci i odnalezionych zwłok, z uszkodzeniami czaszek, z uwzględnieniem miejsca wlotu kuli, wystrzeliwanej przez kata w kręgi szyjne u podstawy czaszki, ciał z rękoma związanymi sznurkiem o jednakowej długości. A także znajdowane przy ofiarach różnego rodzaju przedmioty codziennego użytku, listy od rodzin, dokumenty, strzępy sowieckich gazet datowanych na kwiecień 1940 r. Autor, podczas swych wypraw, wchodził do tych dołów śmierci i pracował z innymi osobami z ekipy ekshumacyjnej - polskimi specjalistami, lekarzami, archeologami, dokumentalistami.
Stanisław Mikke zginął 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Miał 62 lata.
Paweł Tomczyk
pat/ skp/