115 lat temu, 2 lipca 1908 r., urodził się Włodzimierz Sokorski, jeden z najważniejszych funkcjonariuszy reżimu odpowiedzialnych za sferę kultury. W latach stalinizmu wprowadzał socrealizm, przez wiele lat nadzorował radio i telewizję, czyniąc z nich najważniejsze narzędzia propagandy. „Hańba dla polskiej kultury” – tak określił Sokorskiego Andrzej Wajda.
Urodził się w Aleksandrowsku na wschodniej Ukrainie. Jego ojciec był nauczycielem pochodzącym z ubogiej rodziny z Galicji. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rodzina wróciła do Polski i osiedliła się w Warszawie. Na kartach swoich wspomnień opublikowanych na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. Sokorski wspominał, że do zaangażowania w nielegalny ruch komunistyczny popchnęło go dostrzeżenie nierówności społecznych. Podczas studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego wstąpił do organizacji młodzieżowych związanych z Komunistyczną Partią Polski i PPS-Lewicą. W latach 1932-1936 odsiadywał wyrok za działalność komunistyczną. Kilkanaście miesięcy później obserwował likwidację KPP i eksterminację jej liderów przez Stalina. Decyzję tę po latach określał jako „tragiczny błąd Kominternu”.
Sowiecką agresję z 17 września 1939 r. nazywał „wejściem Armii Czerwonej w granice dawnej Rzeczypospolitej”. Zgodnie z komunistyczną propagandą uważał, że o poranku 17 września państwo polskie nie istniało. Podobnie jak wielu innych polskojęzycznych komunistów, którzy dostali się na ziemie okupowane przez Związek Sowiecki, podjął współpracę z reżimem. Brak zaufania wobec komunistów z Polski sprawiał, że Sokorski obejmował trzeciorzędne funkcje w aparacie państwa sowieckiego. Po ataku Niemiec został ewakuowany w głąb ZSRS. Był współtwórcą Związku Patriotów Polskich i propagandystą w 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.
Wraz z powstaniem marionetkowego rządu kontrolowanego przez Sowietów przed Sokorskim otwierały się perspektywy wzięcia udziału w budowie nowego systemu. W 1945 r. wszedł w skład tworzonych przez komunistów związków zawodowych. Zajmował się zawiązywaniem organizacji skupiającej artystów i zasiadał z ramienia PPR i PZPR w Sejmie Ustawodawczym. W 1947 r. wygłosił referat skierowany do twórców, który był zapowiedzią powolnej sowietyzacji kultury. Krytykował dotychczasowy, „liberalny” kurs reżimu, który utrzymywał fikcję wolności artystycznej i wciąż był daleki od zadekretowania w Polsce socrealizmu. Nominowanie Sokorskiego na stanowisko wiceministra kultury kilka miesięcy później było zapowiedzią zaostrzenia polityki kulturalnej. Działacz uznał, że rozpoczął się „wzajemny proces wychowywania społeczeństwa przez dzieła sztuk i kształtowania twórcy przez społeczeństwo”.
W latach 1948-1949 Sokorski występował na kolejnych zjazdach różnych grup artystów, gdzie przedstawiał swoją wizję podporządkowania ich pracy celom ideologicznym. Krytykował przedwojenną prozę zdominowaną przez „estetyzm” i „psychologizm”. „Z pianą na ustach i ogniem krzyczeli Sokorski i Hoffman [Paweł – członek władz organizacji partyjnej Związku Literatów Polskich – przyp. PAP]” – wspominał zjazd plastyków w Nieborowie Stefan Staszewski, wówczas redaktor naczelny „Trybuny Robotniczej”.
Pisarz i opozycjonista Marek Nowakowski uważał Sokorskiego za cynika, który „jako komunista nie był nigdy zbyt mocno zaangażowany, brakowało mu fanatyzmu i nie czuł wyrzutów sumienia”.
21 listopada 1952 r., a więc w szczytowym momencie reżimu stalinowskiego, został ministrem kultury. Wówczas Sokorski rozpoczął jeszcze mocniejszą krytykę twórców, którzy zbyt „powierzchownie i formalnie” traktowali wprowadzaną w Polsce doktrynę socrealizmu. W wielu wystąpieniach kierowanych do artystów mówił, że powinni się odwoływać do sztuki ZSRS, która jest „wzorem i przykładem dla wszystkich ludów walczących o socjalizm”. Ta i inne „wskazówki” były kamuflażem dla różnego rodzaju cenzury i represjonowania niepokornych artystów. Leopold Tyrmand określił lata socrealizmu jako okres „kneblowania polskiej literatury i sztuki, zastraszania, terroru, przekupywania i korupcji wobec pisarzy, obwarowywania twórczości kwarantannami biurokratycznych wydawnictw i pokrywania kultury robactwem nadzorującego urzędnictwa”. Po latach Sokorski, podobnie jak wielu innych funkcjonariuszy reżimu po 1989 r., tłumaczył swoje zaangażowanie w budowanie totalitaryzmu niemożnością wyłamania się z obowiązujących standardów oraz wiarą w ideologię komunistyczną. „Każdy proces rewolucyjny nie mógł się obejść bez przegięć i uproszczeń” – podsumowywał.
W swoich opiniach znacznie dalej szedł jego partyjny towarzysz Jerzy Urban. W słynnym „Alfabecie Urbana” nazywał Sokorskiego „policjantem sztuk pięknych”, który ze względu na cechy swojego charakteru „odbierał powagę, spójność i grozę linii brania twórców za mordę, przydawał operacji przymrużenia oka”. Pisarz i opozycjonista Marek Nowakowski uważał Sokorskiego za cynika, który „jako komunista nie był nigdy zbyt mocno zaangażowany, brakowało mu fanatyzmu i nie czuł wyrzutów sumienia”. Andrzej Wajda uznał Sokorskiego za „hańbę dla polskiej kultury”. W 1954 r. Sokorski wraz z pozostałymi członkami reżimu skrytykował wyreżyserowany przez Wajdę socrealistyczny debiut „Pokolenie”. Ich zdaniem był za mało zideologizowany. „Nie dostrzeżono w nim niczego wartościowego, a jego młodych bohaterów określono jako pozbawiony marksistowskiej świadomości lumpenproletariat” – wspominał reżyser. Film wszedł na ekrany w 1955 r., po niemal roku od ukończenia i po dotkliwych interwencjach cenzury.
Nieprzypadkowo na fali odwilży w prasie pojawiły się karykatury przedstawiające Sokorskiego na ławie oskarżonych i sądzonego przez pisarzy. Była to jedyna, czysto symboliczna próba rozliczenia stalinowskiego funkcjonariusza. Pozostał jednak na czele Radiokomitetu, którego zadaniem było zarządzanie Polskim Radiem i rozwijającą się telewizją. Państwowe mass media nadzorował aż do listopada 1972 r. W swoich wspomnieniach Sokorski twierdził, że w 1968 r. dążył do uchronienia radia i telewizji przed czystkami personalnymi dokonywanymi na fali nagonki antysyjonistycznej. W rzeczywistości w pełni realizował politykę czystek. Na bieżąco utrzymywał kontakty z otoczeniem Gomułki. „W Komitecie Centralnym głównym partnerem był Artur Starewicz i Wincenty Kraśko. Gomułka dzwonił lub wzywał nas do siebie tylko w sprawach wielkiej wagi” – pisał.
„Pragnę oświadczyć w imieniu wszystkich pracowników Radia i Telewizji, że jesteśmy gotowi z całą konsekwencją i z całą świadomością politycznej odpowiedzialności realizować program rozwoju naszego kraju i zadania wytyczone przez partię” – mówił Sokorski w lipcu 1969 r. podczas otwarcia centrum telewizyjnego przy Woronicza w Warszawie. Jego uruchomienie było dla Telewizji Polskiej prawdziwym przełomem technologicznym. Pod koniec lat sześćdziesiątych w Polsce było zarejestrowanych ok. 3 mln telewizorów. Telewizja w PRL była więc na tyle popularna, że reżim uznał, że jest ona istotnym narzędziem propagandy. W czasie rządów Sokorskiego jej budżet wzrósł dziesięciokrotnie. W 1970 r. rozpoczął nadawanie drugi program telewizji, a rok później po raz pierwszy wyemitowano obraz w kolorze. Jak pisał sam Sokorski, jego „oczkiem w głowie” był Program Trzeci Polskiego Radia, który był kierowany do młodej inteligencji i miał trafiać w jej „nowoczesne” gusta.
W 1990 r. ukazały się jego „Wspomnienia” obejmujące okres do 1984 r. Utrzymane w duchu obrony swoich działań dla reżimu rażą próbami manipulacji historią i pomniejszaniem swojej roli w niszczeniu resztek niezależności polskiej kultury. Dopiero w podsumowaniu Sokorski wyrzekał się roli, którą na artystów nakładał system stalinowski: „nie jesteśmy inżynierami dusz ludzkich”.
Pod koniec 1972 r. reżim Edwarda Gierka odesłał Sokorskiego na emeryturę. Aż do 1990 r. pozostał jednak na czele „Miesięcznika Literackiego”, na którego łamach publikowali najważniejsi twórcy literatury PRL – Julian Przyboś, Jerzy Putrament, Stanisław Grochowiak, Ernest Bryll, Marian Podkowiński, Edward Stachura, Jarosław Iwaszkiewicz, Teodor Parnicki i Krzysztof Teodor Toeplitz. W latach 1980–1983 był prezesem Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. W 1988 r. został awansowany do stopnia generała brygady w stanie spoczynku. W latach 1988–1990 był członkiem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a w lutym 1989 r. został powołany do Komisji ds. Upamiętnienia Ofiar Represji Okresu Stalinowskiego. W 1990 r. ukazały się jego „Wspomnienia” obejmujące okres do 1984 r. Utrzymane w duchu obrony swoich działań dla reżimu rażą próbami manipulacji historią i pomniejszaniem swojej roli w niszczeniu resztek niezależności polskiej kultury. Dopiero w podsumowaniu Sokorski wyrzekał się roli, którą na artystów nakładał system stalinowski: „nie jesteśmy inżynierami dusz ludzkich”.
Zmarł 2 maja 1999 r. w Warszawie.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp/