Agent KGB Bohdan Staszyński w 1959 r. w Monachium zabił szefa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) Stepana Banderę. Dwa lata później zamachowiec zerwał z sowieckimi służbami i uciekł do RFN. O jego relacji spisanej w więzieniu pisze niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”.
Liczące 385 stron zapiski Staszyńskiego opracował dla najnowszego wydania czasopisma naukowego „Vierteljahreshefte fuer Zeitgeschichte” (VfZ) pochodzący z Polski niemiecki historyk Grzegorz Rossoliński-Liebe. Maszynopis i wersja odręczna zapisków znajdują się w archiwum niemieckiego wywiadu zagranicznego BND.
Do zamachu doszło 15 października 1959 r. Staszyński zabił Banderę za pomocą cyjanowodoru na klatce schodowej domu w Monachium, gdzie po wojnie pod zmienionym nazwiskiem mieszkał przywódca OUN.
Z opublikowanych przez VfZ zapisków wynika, że pochodzący spod Lwowa Staszyński zgodził się na współpracę z KGB w 1950 r. pod wpływem szantażu. Funkcjonariusze sowieckiej służby zagrozili mu deportacją rodziców na Syberię. Po otrzymaniu nowej tożsamości jako robotnik rolny Josef Lehmann zamieszkał w Karl-Marx-Stadt (obecnie Chemnitz) na terenie NRD.
Agent KGB wykorzystywany był przez Moskwę do zadań na Zachodzie. W 1957 r. popełnił pierwsze morderstwo – w Monachium zabił ukraińskiego dziennikarza Lwa Rebeta. Po zamachu na Banderę wrócił do Berlina Wschodniego, gdzie w siedzibie KGB w Karlshorst otrzymał wysokie odznaczenie. Ze względu na coraz większe wątpliwości co do sensu pracy dla sowieckich służb Staszyński uciekł 12 sierpnia 1961 r. – na kilka godzin przed zamknięciem granicy, co było wstępem do budowy muru - do Berlina Zachodniego, gdzie oddał się w ręce policji.
Zachodnioniemiecki Sąd Najwyższy (Bundesgerichtshof) w rozpoczętym w 1962 r. procesie skazał go za dwa morderstwa na osiem lat pozbawienia wolności, ale już w 1966 r. zamachowiec wyszedł przedterminowo na wolność.
„SZ” zwraca uwagę na stosunkowo łagodny wyrok, będący następstwem zimnej wojny. Sędzia Heinrich Jagusch, od 1937 r. członek hitlerowskiej partii NSDAP, uznał oskarżonego za człowieka „uwiedzionego propagandą”, który jest co prawda sprawcą, ale nie ponosi za swoje czyny odpowiedzialności. Za rzeczywistych sprawców sąd uznał szefa sowieckiej partii Nikitę Chruszczowa i przewodniczącego KGB Aleksandra Szelepina. Ich ukaranie pomimo wystawienia nakazu aresztowania pozostawało poza możliwościami zachodnioniemieckiego wymiaru sprawiedliwości.
Zdaniem „SZ” uzasadnienie wyroku wobec Staszyńskiego stało się dla setek tysięcy niemieckich współuczestników Holokaustu argumentem odciążającym. Oni też powoływali się na „sytuację bez wyjścia” i wpływ „masowej propagandy” ze strony państwa.
Przedstawiając postać Bandery, „SZ” zaznacza, że uważany był on za bohatera od czasu, gdy w 1934 r. dokonał zamachu na polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Redakcja pisze o sojuszu szefa OUN z Niemcami po ataku Trzeciej Rzeszy na Związek Sowiecki w 1941 r. Wspomina też o zbrodniach popełnionych na Polakach oraz o współudziale ukraińskiej policji pomocniczej w mordowaniu Żydów.
Jako ofiara Związku Sowieckiego Bandera stał się męczennikiem, chociaż amerykańskie i brytyjskie służby, uważając go za „nieobliczalnego nacjonalistę”, chciały tego za wszelką cenę uniknąć. Jego grób na monachijskim cmentarzu Waldfriedhof jest regularnie bezczeszczony. Poprzedni ambasador Ukrainy Andrij Melnyk, rozpoczynając w 2015 r. misję w Niemczech, złożył na grobie Bandery wieniec. (PAP)
lep/ akl/