Pięć Polek zostało uhonorowanych pośmiertnie za ratowanie Żydów podczas II wojny światowej medalami "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata". "Bardzo mi zależało, żeby mama odebrała medal osobiście, niestety nie dożyła" – powiedziała PAP córka jednej z odznaczonych.
Ambasador Izraela Jakow Liwne w czwartek wręczył medale "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata" przedstawicielom rodzin pięciu Polek, które ratowały Żydów w czasie Holocaustu. Odznaczeniem nadawanym przez izraelski Instytut Jad Waszem uhonorowane zostały pośmiertnie: Józefa Turska, Irena Tabaczyńska, Maria Markowska i jej córki, Natalia Matysiak oraz Cecylia Łosik.
"Odwaga Sprawiedliwych powinna wskazywać nam jasno, czym jest dobro, a czym zło" – powiedział Jakow Liwne. Podkreślił, że "Sprawiedliwi dawali świadectwo najpiękniejszych ludzkich wartości, a do tego niezwykłej odwagi". "Ratując swych żydowskich sąsiadów ryzykowali nie tylko własnym życiem, ale i całych swoich rodzin" - wyjaśnił.
Ambasador Liwne przyznał, że nie zostaną poznane nazwiska wszystkich Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej. Przypomniał, że do tej pory spośród ponad 27921 odznaczonych medalem było 7230 Polaków. "A na pewno było ich wiele więcej" - ocenił.
Jakow Liwne przypomniał, że obecna ceremonia odbywa się po 7 października, "najtragiczniejszym dniu dla Żydów od czasów Zagłady". "Po 7 października, kiedy zostaliśmy zaatakowani przez dżihadystycznych terrorystów nasze postrzeganie Holocaustu uległo zmianie. To już nie jest wydarzenie z przeszłości. Po 7 października Zagłada stała się namacalna i ponownie obecna (…) teraz byliśmy jej bezpośrednimi świadkami" - oznajmił.
"Odwaga Sprawiedliwych powinna wskazywać nam jasno, czym jest dobro, a czym zło" – powiedział Jakow Liwne. Podkreślił, że "Sprawiedliwi dawali świadectwo najpiękniejszych ludzkich wartości, a do tego niezwykłej odwagi". "Ratując swych żydowskich sąsiadów ryzykowali nie tylko własnym życiem, ale i całych swoich rodzin" - wyjaśnił.
Michał Trębacz, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, współgospodarza uroczystości, podkreślił, że Sprawiedliwi umieli znaleźć w sobie wiele siły, aby w tak trudnych warunkach nieść pomoc innym. "Nadal na świecie potrzebne są takie osoby, które potrafią znaleźć w sobie siłę moralną, odwagę, żeby przeciwstawić się złu i cierpieniu" – zaznaczył.
"Bardzo mi zależało, żeby mama odebrała ten medal osobiście, niestety nie dożyła. Mimo to cieszę się, że jej postawa została doceniona, jestem bardzo wzruszona jej wyróżnieniem" – powiedziała PAP Maria Drwięga córka Cecylii Łosik, która wraz ze swoją siostrą Natalią Matysiak oraz matką Marią Markowską pomagały i ukrywały zbiegłą z częstochowskiego getta Danutę Perlmutter.
Maria Drwięga odebrała medal w imieniu swojej matki, ciotki i babki, które były zaangażowane w pomoc żydowskiej znajomej. "Mama z rodziną mieszkały w Częstochowie. Spotkała Danusię w młynie. Danusia poprosiła o schronienie i pomoc, więc mama w porozumieniu ze swoja siostrą, a moją ciocią przyprowadziły ją do domu. Babcia ukrywała Danusię w domu. Mieszkała u nich do czasu, kiedy nie przyszedł anonim żądający wyrzucenia Żydówki” – relacjonowała Drwięga. Zaznaczyła, że jej babcia z córkami znalazła Danusi miejsce na wsi pod Częstochową, gdzie kobieta szczęśliwie doczekała końca wojny.
Inną pośmiertnie odznaczoną podczas czwartkowej uroczystości była Irena Tabaczyńska, która ukrywała Alfreda Ziolonego po likwidacji warszawskiego getta. Po wojnie pani Irena wyszła za mżą Alfreda, który przyjął jej nazwisko. Medal przyznano również Józefie Turskiej za ukrywanie w Warszawie Ryszarda, Henryka i Franciszka Grynbergów. (PAP)
wnk/ aszw/