Dla Kolumbijczyków rozmowy o przemocy, której doświadczyliśmy, są nieuniknione - powiedziała PAP Patricia Nieto, autorka książki „Wybrani”. Jako reportażystka - dodała - jest zaangażowana w badania mające wyjaśnić okoliczności zdarzeń, a jako pisarka: zobligowana do opowiadania o ludzkim cierpieniu.
„Na wschód od Medellin, nad rzeką Magdaleną, leży miasteczko, w którym najbrutalniejsza historia Kolumbii zderza się z myśleniem magicznym i religijnymi wydarzeniami. Miasteczko nazywa się Puerto Berrio, a na jego cmentarzu, obok starego gnojownika, tuż przy ścianie z grobami najbiedniejszych, pnie się inny wysoki mur, pełen kolorowych nisz. Zajmują je N.N., nomina nescio, partyzanci i bezimienni spływający rzeką Magdaleną od 1948 roku” - czytamy w opisie książki „Wybrani” kolumbijskiej pisarki i reporterki Patricii Nieto.
Jej książka – podkreśla wydawnictwo ArtRage – to „opowieść o ostatnich dekadach zbrojnego konfliktu w Kolumbii”: ofiarach wojny domowej, walk rządowej milicji z partyzantką czy kartelami narkotykowymi.
PAP: W 2002 r. malarz i rzeźbiarz Fernando Botero namalował obraz „Río Cauca” przedstawiający martwe ciało w rzece. Mówił, że sytuacja w kraju sprawiła, że poczuł, iż portretowanie tragedii jest jego obowiązkiem obywatelskim. Proszę wybaczyć górnolotność, ale czy pani miała podobne intencje?
Patricia Nieto: Na obrazie „Río Cauca” mistrz Fernando Botero namalował cztery ciała unoszące się na wodzie, a nad nimi stado padlinożernych ptaków, które zaraz przystąpią do dzieła. Na pierwszym planie ukazuje się wielkie ciało, na którym już siada ptak, na drugim i trzecim planie widać inne sylwetki; wydają się one mniejsze, co daje wrażenie ciągłości, kontynuacji. Artysta podejmuje próbę przedstawienia ogromu przemocy w swoim kraju na małym płótnie o wymiarach 48x67 cm. To dzieło wpisuje się zresztą w serię obrazów o tej samej tematyce.
Uważam, że dla Kolumbijczyków podejmowanie tematu przemocy, której doświadczyliśmy, jest nieuniknione. Historie bólu i krzywdy przewijają się w codziennych rozmowach, są obecne w praktykach religijnych, w projektach szkolnych dotyczących przyszłości, przygotowywanych przez uczniów liceów, w piosenkach i tańcach, w teatrze, w ludowych przyśpiewkach, w kinie, na muralach, w literaturze czy w malarstwie. Pamięć, jako żywa materia, wymaga od nas twórczego działania, które w przypadku Ameryki Łacińskiej realizuje się w polityce. Jako reportażystka jestem w pełni zaangażowana w badania, które mają się przyczynić do wyjaśnienia okoliczności zdarzeń, a jako pisarka czuję się zobligowana do opowiadania o ludzkim cierpieniu z możliwie największym wyczuciem i empatią. To wynika z nierozerwalnego związku polityki i estetyki w reportażu literackim.
PAP: Jeszcze w latach 60. rzeka Magdalena i ciała z niej wyławiane stały się tematem filmu „El río de las tumbas” („Rzeka grobów”). Czy wiedza o zbrodniach w Kolumbii jest wiedzą powszechną? Jak dowiedziała się pani o cmentarzu w Puerto Berrío?
P.N.: Fakt, że rzeki, rozlewiska, studnie, bajora czy morza stawały się miejscem spoczynku dla ludzkich ciał, to tutaj wiedza powszechna. Często mówi się, że rzeka Magdalena to największy zbiorowy grób w kraju, i chociaż nie ma danych, które by to jednoznacznie potwierdziły, nikt też nie przedstawił dowodów na obalenie tej tezy. To świadczy o skali zbrodni i o tym, jak często to właśnie zbiorniki wodne stają się idealnym miejscem do zatarcia śladów. Woda przecież szybko porywa ciała.
Lektura jest zdolna wywołać różne stany, od bólu, przez złość, aż po refleksję. Znam co prawda pisarzy i pisarki, którzy zdołali zbudować swój styl i swoją twórczość, nie myśląc zbyt wiele o „Gabo” lub starając się o nim nie myśleć, ale ja nie walczę z jego cieniem, raczej mnie ciągnie do tego cienia - tam odnajduję wytchnienie i prawdziwą radość.
Osobliwością Puerto Berrío jest praktyka „adopcji” dusz zmarłych wyłowionych z rzeki. W wielu miejscach w Kolumbii rybacy i rolnicy natykają się na zwłoki i organizują im godny pochówek, ale tylko w Puerto Berrío dochodzi do „adopcji” dusz z prawdziwym oddaniem i gorliwością. Dowiedziałam się o tym z lokalnego radia - w Puerto Berrío miały się dziać rzeczy, które wydarzyć się mogą jedynie w świece realizmu magicznego.
Pogrzeb to pożegnanie ciała, które umarło, i uwolnienie duszy, która, jeśli dobrze żyła, pójdzie do nieba. Komunia obejmuje modlitwę, wdzięczność i szacunek, ale nie zawiera się w niej adoracja. Dlatego też niektórzy księża uważają, że „adopcja” dusz to pogańska praktyka
PAP: Czy da się być pisarką z Kolumbii i nie być właśnie pod wpływem tradycji realizmu magicznego, pisarstwa Gabriela Garcíi Márqueza?
P.N.: Márquez mocno wpłynął na moje pokolenie. Byłam w szkole średniej, gdy dostał Literacką Nagrodę Nobla, i oczywiście program zajęć w kolejnych latach w znacznej mierze dotyczył jego twórczości. Tak więc zarówno jego twórczość literacka, jak i działalność pedagogiczna - byłam później jego studentką na kilku warsztatach - wywarły na mnie duży wpływ. Jedno z jego opowiadań, „Wtorkowe popołudnie”, towarzyszy mi od tamtej pory i jest mi bardzo bliskie. Lektura jest zdolna wywołać różne stany, od bólu, przez złość, aż po refleksję. Znam co prawda pisarzy i pisarki, którzy zdołali zbudować swój styl i swoją twórczość, nie myśląc zbyt wiele o „Gabo” lub starając się o nim nie myśleć, ale ja nie walczę z jego cieniem, raczej mnie ciągnie do tego cienia - tam odnajduję wytchnienie i prawdziwą radość.
PAP: Z jakich powodów ginęli ludzie, których ciała wrzucano do rzeki?
P.T.: Nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Okoliczności znamy: śmierć w walce, porwania przez partyzantów, przesłuchania z torturami... Ofiarami padali także przeciwnicy projektów politycznych i gospodarczych czy ludzie nieskorzy do udzielania informacji o znajomych i sąsiadach. Lista nie ma końca.
PAP: Pani opowieść nie dotyczy polityki czy historii przez wielkie H, ale tych małych, cichych tragedii, odbywających się w jej cieniu. Jak znajdowała pani bohaterów swojej książki?
P.N.: Jeździłam do Puerto Berrío przez pięć lat, żeby nawiązać dialog z „adoptującymi”, których poznałam na cmentarzu, gdy oddawali się swoim rytuałom. Reportaż literacki ma prostą i niezawodną zasadę - niektórzy nazywają to „immersją”, „zanurzeniem”, inni po prostu mówią o „byciu na miejscu”. Tak też zrobiłam.
PAP: Przenikanie się świata doczesnego z tym duchowym jest charakterystyczne dla Kolumbii? Jeśli tak – o czym to świadczy?
P.T.: Religia katolicka dominująca w Kolumbii naucza wiernych o komunii z duszami, które odeszły na tamten świat. Pogrzeb to pożegnanie ciała, które umarło, i uwolnienie duszy, która, jeśli dobrze żyła, pójdzie do nieba. Komunia obejmuje modlitwę, wdzięczność i szacunek, ale nie zawiera się w niej adoracja. Dlatego też niektórzy księża uważają, że „adopcja” dusz to pogańska praktyka. „Adoptujący” oddają się duchowi z nadzieją, że on ich wysłucha, zrozumie, pomoże w potrzebie i otoczy opieką – na co nie mogą liczyć w swoich rodzinach czy kręgach społecznych, państwo też tego nie zapewnia.
PAP: Czy po porozumieniu zawartym przez rząd z partyzantką FARC w 2016 r. przemoc ustała? Czytałem, że oddziały paramilitarne nadal działają, a za cele obierają sobie osoby transpłciowe.
P.N.: W 2016 r. podpisano porozumienie pomiędzy władzami i Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii – FARC - jedną z najstarszych i najbardziej wypływowych grup zbrojnych. Oczywiście, liczba akcji przemocowych zauważalnie spadła. Jednakże przestrzenie - terytorialne, gospodarcze, polityczne - pozostawione przez FARC stały się przedmiotem walk innych stron. Czeka nas teraz rekonfiguracja konfliktów w Kolumbii. Już wcześniej w naszej długiej wojennej historii osoby o różnych identyfikacjach płciowych były prześladowane i dążono do ich "eliminacji". Zarówno Narodowe Centrum Pamięci Historycznej, jak i Komisja Prawdy przeprowadziły badania na ten temat, a organizacje społeczne ujawniły materiały o tym okrucieństwie. Tak więc wspomniane grupy były na celowniku, ale o tym się nie mówiło.
Rozmawiał Piotr Jagielski
Książka „Wybrani” Patricii Nieto w przekładzie Aleksandry Wiktorowskiej ukazała się nakładem wydawnictwa ArtRage. (PAP)
pj/ miś/ lm/