Warszawa jest miastem niespodzianek archeologicznych, gdzie czasem znajdujemy zabytki zachowane w dużo lepszym stanie niż moglibyśmy się spodziewać - ocenił w rozmowie z PAP Adam Kostrzoń z Pracowni Archeologii Terenowej (PAT).
Adam Kostrzoń zwrócił uwagę na to, że w wyniku działań wojennych stolica została w znacznym stopniu zniszczona, ale część substancji archeologicznej została przykryta bardzo grubą warstwą wojennego gruzu.
"Pod tym gruzem możemy się spodziewać w wielu miejscach niespodzianek archeologicznych" - powiedział.
Podkreślił, że czasem w stolicy znajdowane są zabytki zachowane w dużo lepszym stanie niż można było się spodziewać. "Dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce w Warszawie, i nie chodzi tu tylko o II wojnę światową, powodowały, że w jednym czasie niszczone lub uszkadzane były spore części miasta. Zawsze takie wydarzenia są gratką dla archeologów, ponieważ w tych warstwach archeologicznych zostaje zamknięte niczym w kapsule czasu wszystko to, co zostało po ludziach, którzy musieli uciekać" - zaznaczył.
Stwierdził, że ich dobytek jest dla archeologów zabytkiem. "Nie tylko śmieci, ale cały majątek ludzi w układzie, z którego oni korzystali, to dla archeologa jest naukowy skarb" - dodał.
Opowiedział o odkryciu podczas budowy tramwaju na Wilanów, niedaleko ulicy Puławskiej, gdzie wraz z zespołem znalazł pozostałości dawnej pętli tramwajowej.
"Zachowała się również nawierzchnia ulicy, która była brukowana cegłą, co było ciekawym sposobem utwardzania drogi, a w ruinach piwnic samej zajezdni zachowały się oryginalne kafle czy narzędzia" - zaznaczył.
Stolica się rozrasta i zajmuje coraz więcej terenów, których nie było wcześniej w granicach miasta.
"I tam można znaleźć wspaniałe znaleziska, które w wielu kwestiach, jak zostaną opracowane, mogą zmienić postrzeganie struktury plemion Słowian w pierwszych wiekach ich osadnictwa na Mazowszu" - podkreślił Kostrzoń.
Dodał, że "mamy tam do czynienia z przepięknie zachowanymi osadami z okresu wpływów rzymskich, czyli czasów utożsamianych z Gotami i Wandalami, którzy wówczas zamieszkiwali ziemie polskie".
"Mamy bardzo dobrze zachowane osady wraz z centrami produkcyjnymi, które funkcjonowały przy tych osadach" - wyjaśnił. "Nie można myśleć o tym jak o wioskach, w których mieszkali barbarzyńcy, były to bardzo zorganizowane miejsca" - dodał.
Zaznaczył, że kiedyś archeolodzy badali bardzo małe obszary (ok. 100 mkw. rocznie) przez co obraz badanych osad był raczej rachityczny, wydawało się, że są to małe wioseczki. "Natomiast jeżeli mamy do czynienia z budownictwem kubaturowym pod osiedle, to jednorazowo odsłaniamy hektar i nagle okazuje się, że ten hektar to tylko 15 procent badanej osady. Na badanym obszarze mamy świetnie zachowane piece, które służyły do produkcji żelaza, dziegciu, wypalania naczyń ceramicznych czy też wapienniki" - powiedział archeolog.
"To była cała infrastruktura związana z używaniem ognia, która była odsunięta od osady. Okazuje się, że na tym terenie jest mnóstwo jam posłupowych, których pełen kontekst przy małych wykopaliskach jest nie do uchwycenia a tu widać go świetnie. To pokazuje, że tamci ludzie nie działali pod gołym niebem, tylko to wszystko było schowane pod wiatami, nazwijmy to protohalami" - dodał.
Zaznaczył, że cała produkcja w tamtych czasach odbywała się pod długimi, olbrzymimi wiatami. "Układ osad był bardzo dobrze przemyślany, a dowiadujemy się o tym dzięki badaniom komercyjnym" - wyjaśnił. Chodzi, np. o odkrycie w Falentach, gdzie znaleziono osadę z końcowego okresu wpływów rzymskich.
"Jednak perłą w koronie moich badań, jeżeli chodzi o Warszawę, jest odkrycie na Zielonej Białołęce. Badamy to stanowisko od 2021 roku, bo kolejni deweloperzy zabudowują kolejne parcele" - przekazał.
"Uzyskujemy bardzo ciekawy obraz szeroko rozbudowanej osady, ulokowanej na wysepkach otoczonych bagnami, osady genialnie zorganizowanej z miejscami do oczyszczania wody z bagien, takimi, jak studnie koło sadzawek, czy poidła dla zwierząt. Część produkcyjna do pracy z ogniem, znajdowała się w najbardziej oddalonych miejscach, otoczonych najgłębszymi sadzawkami czy ciekami wodnymi. Na oddzielnych wysepkach było np. cmentarzysko, którego pozostałości również zostały odnalezione. Nie doszliśmy jeszcze do centrum osady, nie wiemy, gdzie ono się kończy" - podkreślił.
Archeolodzy nie wiedzą też, czy osadnictwo rozprzestrzeniło się na drugim brzegu pobliskiej rzeczki. "Często oddzielała ona cmentarz od samej osady. Albo w związku ze zmianami kulturowymi, technologicznymi i społecznymi mieszkańcy porzucali stare zabudowania i przenosili się w nowe miejsce, a rzeka stanowiła istotną granicę zarówno tą fizyczną, jak i mentalną" - wyjaśnił Kostrzoń.
Przekazał, że osada pochodzi z początku naszej ery, więc jest to też okres słabo rozpoznany, jeśli chodzi o utożsamianą z Wandalami kulturę przeworską, szczególnie po wschodniej stronie Wisły w obrębie obecnej aglomeracji warszawskiej. "Są to badania, które wniosą bardzo dużo i myślę, że poddadzą pod rozwagę koncepcję dyfuzji lokalnego społeczeństwa z niewątpliwie dominującym substratem kulturowym, w postaci pierwszych Słowian migrujących na te tereny" - ocenił.
Jak przypomniał, do niedawna zakładano, że plemiona słowiańskie wpłynęły na niemalże pustkę osadniczą. "Teraz pozostaje zasadne pytanie, czy jest możliwe, że przy tak zorganizowanych i rozbudowanych osadach, wszyscy ich mieszkańcy się wynieśli, czy po prostu w miarę pokojowy sposób nie zasymilowali się z przybyłym żywiołem słowiańskim" - dodał.
Adam Kostrzoń wyjaśnił, że pracownia prowadzi szereg działań mających na celu ochronę zabytków, a w szczególności stanowisk archeologicznych. "Jeżeli ktokolwiek chciałby wybudować cokolwiek na stanowisku archeologicznym, musi skorzystać ze wsparcia archeologa i my takie wsparcie zapewniamy" - dodał.
PAT działa na terenie całej Polski, ale koncentruje się na Mazowszu i Podlasiu, a także w Warszawie. (PAP)
mas/ jann/