
Literaturoznawczyni Ariko Kato, badająca pamięć historyczną w Polsce i Japonii, ocenia, że wydarzenia Holokaustu, a zwłaszcza postać dyplomaty Chiune Sugihary, ratującego Żydów podczas II wojny światowej, są w Japonii tematem pozwalającym mówić o wojnie w sytuacji, gdy wciąż istnieją tematy tabu.
Kato, badaczka twórczości Brunona Schulza, jest również współautorką książki "Holokaust i Hiroszima w perspektywie porównawczej" (wspólnie z Jackiem Leociakiem). Dyskusja z jej udziałem o wpływie narodowych traum na tożsamość odbyła się w marcu w Paryżu, w Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej.
Podejście do historii "to bardzo ważny temat w każdym kraju, w Japonii, w Azji też" - podkreśliła badaczka w rozmowie z PAP. Polską zainteresowała się w latach 90., gdy w społeczeństwie japońskim "temat pamięci, wojny, był bardzo ważny i aktywny". Łączyła się z tym tematem sprawa "odpowiedzialności Japonii wobec sąsiednich krajów" podczas II wojny światowej. "Wtedy pojawiły się świadkinie, które były ofiarami systemu »comfort women« i toczyła się debata na ten temat w Japonii" - przypomniała Kato. (Chodzi o tzw. kobiety pocieszycielki, które były w czasie II wojny światowej przymusowo zamykane w wojskowych domach publicznych; według niezależnych źródeł, takich kobiet w okupowanych przez Japonię krajach Azji było ponad 200 tys. - PAP).
Te tematy społeczne wpływały na środowisko naukowe, dlatego na uniwersytetach temat pamięci był ważny. "Nie tylko w Japonii, ale i tu, w Europie, po zakończeniu zimnej wojny, dokonywała się taka rewizja historii, podejścia do historii" - zauważa badaczka. W tym samym czasie w Japonii, w 1995 r., pokazywany był film "Shoah" Claude'a Lanzmanna, co zbiegło się w czasie z tamtejszymi dyskusjami dotyczącymi świadków i pamięci. W 2000 r. debata w Polsce na temat Holokaustu wokół książki Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi" była następną dyskusją, którą śledziła japońska badaczka.
Oba kraje przeżyły następnie przemiany w polityce historycznej. Po roku 2015 rząd w Polsce, tworzony przez Prawo i Sprawiedliwość - jak mówiła Kato - chciał "pokazać, wzmocnić wizerunek Polski jako ofiary i bohatera, który walczył z dwoma totalitaryzmami", historycy zaś "na podstawie materiałów pokazywali, że to jest »wizerunek zrobiony trochę ideologicznie«". Jak wspomina, była "pod wrażeniem" tych wydarzeń.
W Japonii zaistniał "podobny nurt" - rządy konserwatystów "chciały przedstawić Japonię, która zrobiła wszystko dobrze".
Pojawiła się - jak opisuje Kato - "nie kampania, lecz trochę presja", by nie mówić o trudnych tematach, jak "comfort women" czy masakra nankińska - jeden z najbrutalniejszych epizodów wojny chińsko-japońskiej z lat 1937-45.
"Zamiast tej historii" - jak zauważa - zaczęto promować postać Sugihary (jako konsul w Kownie wystawiał on japońskie wizy tranzytowe, dzięki którym wielu polskich, a także litewskich Żydów mogło uciec na wschód przez Związek Sowiecki). Kato zwraca uwagę, że o Holokauście mówi się w Japonii w tym kontekście, podkreślając, że "Japonia też jest sprawiedliwa" (Sugihara w 1985 r. został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata). Jak dodała, konsul Sugihara "zaczął reprezentować tematy Holokaustu".
W tym czasie, zdaniem Kato, nastąpiła zbieżność w Polsce i Japonii. W jej ocenie konserwatywne rządy tych państw postępowały podobnie, choć - jak zastrzega - ich "historia, geografia są zupełnie inne". Badaczka podkreśla, że książka "Holokaust i Hiroszima w perspektywie porównawczej. Pamięć o II wojnie światowej w Polsce i Japonii" nie jest "porównaniem wielkości ofiary w Holokauście albo Hiroszimie", lecz przyjrzeniem się, "jak działa pamięć i jak używa jej rząd" w obu krajach.
W Japonii - jak relacjonuje - "funkcjonuje polityka pamięci z Izraelem"; częste stały się wizyty merów japońskich miast w Izraelu, gdzie w Instytucie Jad Waszem odwiedzali drzewko Sugihary. "Holokaust jest dla Japończyków dalekim wydarzeniem", dlatego to temat sprawiający, że "wszyscy - konserwatyści, nacjonaliści, lewica - mogą mówić. Holokaust jest jakby trochę bezpiecznym tematem dla Japończyków, by mówić o okrucieństwach wojny" - ocenia Kato.
Na politykę pamięci wpłynął jednak trwający konflikt w Strefie Gazy; od pewnego czasu nie ma wizyt merów w Izraelu. "Zwykli Japończycy, kiedy oglądają telewizję (widzą) dzieci w Gazie (...), dużo wsparcia jest dla Palestyńczyków" - relacjonuje badaczka. Takie wydarzenia sprawiają, że "narracja, polityka pamięci się zmienia" - zauważa.
Po latach 90. i kampanii, by "usunąć opisy o »comfort women« i inwazji", teraz w podręcznikach japońskich pisze się na ten temat "bardzo mało i bardzo delikatnie" - zwraca uwagę Kato. Ocenia, że "nauczyciele też nie chcą dotykać tego tematu, bo nie wiadomo - może rodzice zadzwonią do szkoły, zaprotestują". Badaczka zastrzega, że "nikt nie mówi: »Proszę o tym nie pisać«. Nie ma takiej presji bezpośredniej, ale (jest) taka atmosfera, obawa, (że) może coś się wydarzy".
Wynika to, jak podkreśla, ze specyfiki kultury japońskiej, w której nie komunikuje się wprost.
"Nie mówimy, co chcemy, ale dajemy sygnały, czego chcemy. To jest bardzo charakterystyczna komunikacja japońska. W ten sposób to działa" - tłumaczy. Dotyczy to również tematu pamięci. "Unikanie konfliktów - to jest taka pierwsza zasada w Japonii" - mówi Kato.
Polska debata może być - jej zdaniem - inspiracją. Kato podkreśla jednak, że "pamięć jest bardzo »pokręcona«. W każdym miejscu ma inne konteksty. Nie jest tak łatwo - ofiara, agresor, jesteś czarny, jesteś biały. Kontekst międzynarodowy i wewnętrzny jest bardzo ważny". Jak zaznacza, trudno jest to zrozumieć bez znajomości języka danego kraju.
"Teraz dla naukowców język angielski jest dominujący. Wszystkie głosy napisane po angielsku (...) należą do kanonu. Ale w ten sposób budowany świat - na podstawie języka angielskiego, to też (...) nie jest taka realność" - zauważa.
Jej chęć połączenia tematu pamięci o wojnie w Polsce i Japonii również z tym się łączy. "Znałam język polski, znałam tę historię (...), dlatego chciałam to pokazać Japończykom" - mówiła japońska badaczka.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ szm/ amac/