
Miesięcznik historyczny „Mówią Wieki” z maja 2025 r. zabiera czytelników w dwa owiane legendą miejsca Warszawy: Dom Partii oraz trasę W-Z.
Dom Partii – monumentalny gmach na rogu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich – był przez kilkadziesiąt lat siedzibą najważniejszych władz. To w nim podejmowano decyzje, które potem posłusznie przegłosowywali posłowie w Sejmie, a realizowali urzędnicy – nawet ci siedzący w stolicy w ministerialnych fotelach. Działo się tak, bo system władzy w PRL został ukształtowany według modelu moskiewskiego: najważniejsza była partia (najpierw PPR, potem PZPR, bo pozostałe którym pozwolono na legalne istnienie były tylko „przystawkami”), a administracja wszystkich szczebli była tylko od wykonywania dyrektyw.
Gmach, który warszawiacy nazywali z lekkim przekąsem „Białym domem” wzniesiony został oficjalnie z dobrowolnych składek. O tym, jak to ze szczegółami wyglądało w rzeczywistości w majowym numerze miesięcznika „Mówią Wieki” przypomniał Błażej Brzostek. Opisał np. godną powieści sensacyjnej sprawę przewiezienia do Warszawy granitowych stopni z mauzoleum Paula Hindenburga w Stębarku. Na placu budowy „Białego domu” poniewierała się też ponoć kamienna głowa zwycięskiego wodza spod Tannenbergu. Jeśli to prawda, być może wykorzystano ją przy kładzeniu fundamentów.
Dużo więcej o Domu Partii i jego głównych lokatorach można przeczytać w pierwszym w 2025 roku numerze specjalnym miesięcznika „Mówią Wieki”. Zostali w nim przedstawieni wszyscy pierwsi sekretarza Komitetu Centralnego PZPR od Bolesława Bieruta do Mieczysława F. Rakowskiego.
Przypomniano też, że zanim zapadła decyzja o wzniesieniu Domu Partii, całkiem na serio rozważano pomysł ulokowania sekretarzy w Zamku Królewskim. Gdyby do tego doszło, pewnie nie musiałby czekać na odbudowania aż do czasów Edwarda Gierka.
W obu numerach miesięcznika „Mówią Wieki” – tym majowym oraz specjalnym – znaleźć można również interesującą historię budowy warszawskiej trasy W-Z.
Już sam projekt tej arterii budził olbrzymie emocje, choć chodziło o zaledwie 900 metrów jezdni. Jedna trzecia miała jednak biec (i ostatecznie biegnie) pod placem Zamkowym. Oponenci takiej lokalizacji wysuwali odwieczny argument – wysokie koszty.
Do decydujących o powodzeniu tych planów rozmów doszło wieczorem 22 kwietnia 1947 roku. Kto w nich uczestniczył i jakich argumentów użył – o tym przeczytać można w miesięczniku „Mówią Wieki”. (PAP)
jkrz/