Druga wojna światowa rozpoczęła się tak naprawdę nie pierwszego - jak się powszechnie przyjmuje - lecz dopiero trzeciego września 1939 r., gdy przystąpiły do niej Wielka Brytania i Francja - uważa historyk z katowickiego IPN dr Grzegorz Bębnik.
Badacz podkreśla, że wśród wielu prowokacji i działań zbrojnych nie da się wskazać jednego miejsca, w którym rzeczywiście rozpoczęła się pierwsza faza wojny, czyli niemiecka agresja na Polskę. Jego zdaniem, tym miejscem - w sensie symbolicznym - powinno pozostać Westerplatte.
„Początek drugiej wojny światowej to jednak 3 września, kiedy przyłączyli się do niej nasi sojusznicy - Wielka Brytania i Francja. Wtedy wojna rzeczywiście staje się światowa” - powiedział PAP dr Bębnik.
„Gdyby ktoś był bardziej dociekliwy i spytał, gdzie rozpoczęła się pierwsza faza tej wojny, czyli starcie polsko-niemieckie, to uważam, że w sensie symbolicznym tym miejscem powinno pozostać Westerplatte, które przez dziesięciolecia utkwiło w świadomości historycznej jako miejsce rozpoczęcia wojny” - dodał historyk.
W ostatnim czasie pojawiło się wiele opinii, że to nie na Westerplatte, ale gdzie indziej rozpoczęła się niemiecka napaść na Polskę. Jednym z takich miejsc ma być Wieluń. Kilka lat temu dr Bębnik zakwestionował jednak ustalenia, że Wieluń był pierwszym polskim miastem zbombardowanym przez Niemców. W dwumiesięczniku "Arcana" pisał, że w rzeczywistości bomby spadły na Wieluń o godz. 5.40, a nie jak podawano o godz. 4.40. Różnica wynika - jak tłumaczył - z błędnego przyjęcia, że we wrześniu 1939 r. obowiązywał w Niemczech tzw. czas letni, z godziną przesuniętą do przodu w stosunku do stosowanego wtedy w Polsce czasu środkowoeuropejskiego.
Zdaniem innych badaczy, pierwszeństwo należałoby przyznać incydentowi jabłonkowskiemu, który miał miejsce już 26 sierpnia. Wtedy bojówka niemiecka napadła na stację kolejową w Mostach koło Jabłonkowa na Śląsku Cieszyńskim, próbując przejąć tunel kolejowy pod Przełęczą Jabłonkowską.
Według Bębnika, wśród wielu incydentów, prowokacji i działań zbrojnych nie da się wskazać jednego miejsca, w którym rzeczywiście rozpoczęła się wojna, dlatego podobne spekulacje nie mają sensu. Często górę biorą tu ambicje lokalnego samorządu, widzącego w tym szansę rozreklamowania swojej miejscowości – zaznaczył historyk.
„Takie usilne poszukiwanie początku starcia niemiecko-polskiego staje się trochę niesmaczne. Wiele miejscowości położonych wzdłuż dawnej granicy polsko-niemieckiej stara się przekonać, że to nie na Westerplatte, ale właśnie u nich rozpoczęły się działania zbrojne i czasami dzieje się w to sposób nieprzystający do powagi samego wydarzenia” - wskazał badacz.
Dr Bębnik zauważył, że w miarę postępu badań regionalnych znajdowane są kolejne incydenty, czasem rozdmuchiwane do rangi „rzeczywistego początku drugiej wojny światowej”. Tymczasem nie ma metodologii, która pozwoliłaby w niebudzący wątpliwości sposób określić, że dane starcie zbrojne jest początkiem wojny. Czym innym jest czysta historiografia, czyli obiektywne opisywanie wydarzeń, które rozegrały się w różnych częściach Polski we wrześniu 1939 r., a czym innym nadawanie tym wydarzeniom zupełnie nieprzystającej do nich rangi – wyjaśnił.
„Incydenty wzdłuż granicy trwały dużo wcześniej. Z drugiej strony, gdybyśmy szukali początków drugiej wojny światowej, moglibyśmy cofnąć się wiele lat wstecz i doszlibyśmy do wniosku, że pierwsza i druga wojna światowa stanowiły jeden konflikt, przerwany niemal dwudziestoletnim zawieszeniem broni. Do takiego wniosku mogłoby doprowadzić licytowanie się kolejnymi datami. Podobne usiłowania trącą w gruncie rzeczy próżnością” - podsumował dr Bębnik.(PAP)
kon/ mlu/