W sobotę w Szczecinie odbyły się uroczystości pogrzebowe Mariana Jurczyka. "Nie byłoby gdańskiego Sierpnia '80, gdyby nie było strajku w Szczecinie. Nie byłoby Lecha Wałęsy, gdyby nie było Mariana Jurczyka" - takimi słowami żegnał Jurczyka senator Jan Rulewski.
Działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL-u, sygnatariusz szczecińskich Porozumień Sierpniowych, były senator, b. prezydent Szczecina Marian Jurczyk zmarł 30 grudnia w wieku 79 lat.
"Nie byłoby gdańskiego Sierpnia 80 r., gdyby nie było strajku w Szczecinie. Nie byłoby Lecha Wałęsy, gdyby nie było Mariana Jurczyka. Nie byłoby Solidarności w Warszawie, Otwocku, Bydgoszczy, gdyby nie wiał wiatr wolności z Pomorza Zachodniego" - mówił Rulewski, który żegnał zmarłego w imieniu Senatu. Słowa te licznie zebrani na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, gdzie spoczął Marian Jurczyk, nagrodzili brawami.
Rulewski, również opozycjonista w PRL, podkreślając zasługi Mariana Jurczyka na drodze do demokracji i wolności, mówił też: "Powiadają, że popełniliśmy błędy, ulegliśmy słabościom, ale byliśmy zwykłymi ludźmi, nadto pokryci czerwoną rdzą. Wszyscy tą rdzą byliśmy pokryci, bo taka była istota systemu totalitarnego, ale najważniejsze w tym było to, że Marian i inni (...) umieli się z tej rdzy uwolnić. I za to Marianowi i jego drużynie należą się szacunek i uznanie".
"Nie byłoby gdańskiego Sierpnia 80 r., gdyby nie było strajku w Szczecinie. Nie byłoby Lecha Wałęsy, gdyby nie było Mariana Jurczyka. Nie byłoby Solidarności w Warszawie, Otwocku, Bydgoszczy, gdyby nie wiał wiatr wolności z Pomorza Zachodniego" - mówił Jan Rulewski, który żegnał zmarłego w imieniu Senatu. Słowa te licznie zebrani na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, gdzie spoczął Marian Jurczyk, nagrodzili brawami.
Byłego prezydenta Szczecina żegnał również jego przyjaciel z czasów opozycyjnych Grzegorz Durski. Trudno było być jego przyjacielem - mówił nad grobem. Kiedyś przeszkodą były milicja i Służba Bezpieczeństwa, a później koniunkturalizm, polityka i nieprzychylne media - dodał.
Uroczystości pogrzebowe byłego działacza opozycji rozpoczęły się przed południem mszą świętą w wypełnionej ludźmi szczecińskiej katedrze. Przed mszą Krzysztof Król w imieniu prezydenta Bronisława Komorowskiego pośmiertnie odznaczył zmarłego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Zmarłego żegnali m.in. rodzina, mieszkańcy Szczecina, parlamentarzyści zachodniopomorscy, działacze związkowi z całego kraju, lokalne władze.
W homilii metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga mówił, że Marian Jurczyk patrzył na Polskę jak na wielką Rzeczpospolitą. Marzył o takiej Rzeczpospolitej, "w której bez woli narodu żadna władza nie może swej służby sprawować, nie ma w niej ludzi odtrąconych, bez praw, których się nie słucha" - mówił m.in. hierarcha.
Jak podkreślał, zmarły nie szukał winnych, brał odpowiedzialność za swe życie. Nawiązując do tragicznej śmierci syna i synowej Mariana Jurczyka, zaznaczył, że "czas zamknąć dyskusje, ale gdyby prawda była możliwa do wyjaśnienia, to należy ją wyjaśnić", tak w przypadku rodziny zmarłego, jak i innych polskich rodzin, które dotknęły podobne sytuacje.
Marian Jurczyk spoczął w pobliżu Krzyża Katyńskiego na szczecińskim Cmentarzu Centralnym.
Jurczyk brał udział w robotniczych protestach w grudniu 1970 r. Wchodził wtedy w skład komitetu strajkowego. W sierpniu 1980 r. kierował strajkiem w stoczni szczecińskiej i w regionie, jako szef Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. 30 sierpnia 1980 roku - dzień przed MKS w Gdańsku - podpisał porozumienie ze stroną rządową, reprezentowaną przez wicepremiera Kazimierza Barcikowskiego.
Jako przewodniczący MKS został pierwszym szefem Solidarności na Pomorzu Zachodnim. Podczas I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność" jesienią 1981 roku rywalizował z Lechem Wałęsą - obok Andrzeja Gwiazdy i Jana Rulewskiego - o stanowisko przewodniczącego związku. Wałęsa wtedy zdecydowanie wygrał, ale Jurczyk zdobył drugi wynik.
Internowany w stanie wojennym, znalazł się wśród siedmiu działaczy związku, których wraz z czterema byłymi członkami KSS "KOR" aresztowano w 1982 roku pod zarzutem działań "na szkodę państwa". Został przez władze PRL uznany za związkowego "radykała" głównie za sprawą głośnego wystąpienia w Trzebiatowie w 1981 roku, gdy wspomniał o wieszaniu komunistów. Wyszedł na wolność w 1984 r., na mocy amnestii.
Pod koniec lat 80. był wśród liderów "S", którzy nie uznawali prawa Lecha Wałęsy do powoływania, bez demokratycznego mandatu, nowych władz związku. Był przeciwnikiem zaangażowania Solidarności w obrady Okrągłego Stołu. W 1990 r. założył konkurencyjny wobec "S" związek zawodowy Solidarność '80. Po rozłamie w 1994 r. stanął na czele nowego związku, utworzonego przez część działaczy.
W wyborach parlamentarnych w 1997 r. jako kandydat niezależny uzyskał mandat senatora z województwa szczecińskiego. W listopadzie 1998 r. został wybrany przez Radę Miasta na prezydenta Szczecina. Był kompromisowym kandydatem, popartym wtedy przez radnych lewicowych i prawicowych. Ze stanowiska prezydenta Szczecina Marian Jurczyk zrezygnował 24 stycznia 2000 r., po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, iż funkcji prezydenta miasta na prawach powiatu nie można łączyć z mandatem senatorskim.
Ponownie prezydentem Szczecina Jurczyk został w 2002 r. w pierwszych bezpośrednich wyborach wójtów, burmistrzów, prezydentów miast. W wyborach w 2006 roku - już bez powodzenia - ubiegał się o reelekcję - następnie wycofał się z życia publicznego, przechodząc na emeryturę.
Jurczyk kilkakrotnie był uznawany za kłamcę lustracyjnego, kilka razy był też oczyszczany z tego zarzutu. Ona sam zawsze zaprzeczał, by był agentem. Mówił zarazem, że SB uznała informacje od niego za "operacyjnie nieprzydatne" i dezinformujące.
Jego stanowisko podzielił w październiku 2002 roku Sąd Najwyższy, który uchylił prawomocny wyrok Sądu Lustracyjnego. Jurczyk został wtedy ostatecznie oczyszczony z zarzutu agenturalności. (PAP)
epr/ dym/ son/