Michał Żymierski zdradził państwo polskie stając się sowieckim agentem w latach 30. Działał na szkodę kraju czerpiąc z tego korzyści materialne. Ta służba miała wyniosła go po wojnie na najwyższe stanowiska w rządzonej przez komunistów Polsce – powiedział dr Jarosław Pałka z Domu Spotkań z Historią.
PAP: Wydaje się, że Michał Żymierski u progu wojskowej kariery był wzorem polskiego patrioty...
Dr Jarosław Pałka: To prawda. Zaczynał jako członek Polskich Drużyn Strzeleckich, gdzie szybko stał się jedną z najważniejszych osób. Z Drużyn trafił do Legionów Polskich, a tam w 1 pułku dowodził jednym z batalionów. Walczył w bitwie pod Laskami, podczas której prowadził bohaterski szturm na pozycje rosyjskie pod morderczym ogniem artylerii i karabinów. Został trzykrotnie ranny i przez wiele miesięcy musiał leczyć się w jednym z wiedeńskich szpitali.
Po powrocie z rekonwalescencji stał się jednym z najważniejszych współpracowników Józefa Piłsudskiego. Został skierowany do Warszawy, a tam objął komendanturę Polskiej Organizacji Wojskowej. Później został dowódcą jednego z pułków Pierwszej Brygady – jednostki Piłsudskiego.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości stanął na czele prestiżowej – bo wywodzącej się z Legionów – 2. Dywizji Piechoty. Dowodził w wojnie polsko-bolszewickiej i został odznaczony orderem Virtuti Militari. Potem armia wysłał go do Francji, gdzie studiował na prestiżowej uczelni wojskowej Ecole Superieure de Guerre.
W 1924 roku, w wieku zaledwie 34 lat, otrzymał nominację generalską. To niewątpliwie wspaniale rozwijająca się kariera i piękna biografia...
Dr Pałka: Kiedy ministrem spraw wojskowych pod koniec 1925 r. został gen. Lucjan Żeligowski blisko związany z Piłsudskim, skala podejrzeń była już tak duża, że Żymierskiego odwołano ze stanowiska. W kwietniu 1926 r., dwa tygodnie przed przewrotem majowym, prokuratura postawiła mu zarzut niegospodarności w związku ze wspomnianym zakupem masek p-gaz, choć nie zarekomendowała jego aresztowania. Wszczęto śledztwo.
PAP: … jednak w drugiej połowie lat 20. pojawiły się na niej skazy...
Dr Jarosław Pałka: Żymierski został zastępcą szefa Administracji Armii. Odpowiadał za przetargi, m.in. za zakup masek przeciwgazowych dla wojska. Nadzorował wielkie transfery finansowe. W pewnym momencie pojawiły się wątpliwości, czy te wszystkie transakcje odbywają się w zgodzie z literą prawa. I czy sam Żymierski nie czerpie z tych działań jakich nielegalnych korzyści materialnych.
Kiedy ministrem spraw wojskowych pod koniec 1925 r. został gen. Lucjan Żeligowski blisko związany z Piłsudskim, skala podejrzeń była już tak duża, że Żymierskiego odwołano ze stanowiska. W kwietniu 1926 roku, dwa tygodnie przed przewrotem majowym, prokuratura postawiła mu zarzut niegospodarności w związku ze wspomnianym zakupem masek p-gaz, choć nie zarekomendowała jego aresztowania. Wszczęto śledztwo.
W czasie zamachu majowego Żymierski opowiedział się po stronie rządowej przeciwko piłsudczykom.
PAP: W jakim stopniu opowiedzenie się po stronie rządowej związane było z postawieniem Żymierskiego w stan oskarżenia?
Dr Jarosław Pałka: Trudno powiedzieć. Na pewno zastanawiał się, po której stronie stanąć. Zdawał sobie sprawę, że to piłsudczycy pozbawili go stanowiska. Czytał również lewicową i sanacyjną prasę, która atakowała rząd i wysuwała oskarżenia również pod jego adresem.
Byłoby więc dziwne, gdyby Żymierski wziął stronę Piłsudskiego. Poza tym, nie wiadomo, czy by go w ogóle przyjęto w obozie sanacyjnym. Zapewne żywił nadzieję, że rząd się utrzyma, a Piłsudski przegra.
Rząd zlecił mu ważną misję. Miał przyprowadzić do Belwederu pułki, które przyjechały z Wielkopolski, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę legalnej władzy. Jednak wykonywał to zadanie zupełnie bez przekonania i nieudolnie. 14 maja kolumnę, którą prowadził, zatrzymały niewielkie oddziały wojsk Piłsudskiego. Doszło do starcia, zginęło kilku żołnierzy, a kilkudziesięciu odniosło rany. Cała operacja spaliła na panewce. To, że Żymierski ostatecznie nie dotarł do Warszawy, było jednym z głównych powodów tego, że strona rządowa przegrała.
PAP: Po przewrocie Żymierski stanął przed sądem. Czy to był proces polityczny?
Dr Jarosław Pałka: Na pewno nie w tym sensie, że zarzuty zostały sfingowane. Żymierski naprawdę dopuścił się nadużyć finansowych, które mu zarzucano, a rozprawa pokazała ich niemałą skalę. Brał także łapówki.
Natomiast sam proces rzeczywiście był wykorzystywany politycznie, zarówno przez sanację, jak i przeciwników Piłsudskiego. Można się jednak zastanawiać, czy proces miałby aż taki rozgłos, gdyby Żymierski nie stanął po stronie rządowej.
PAP: Ostatecznie Żymierski trafił do więzienia...
Dr Jarosław Pałka: Dostał pięć lat. Ponadto, zdegradowano go i wydalono z armii. Najpierw siedział w więzieniu na Mokotowie. To właśnie tam nawiązał pierwsze kontakty z polskimi komunistami. Trudno jednoznacznie powiedzieć, kto je zainicjował. Przypuszczalnie zrobili to marksiści-leniniści.
PAP: Dlaczego się nim zainteresowali?
Dr Jarosław Pałka: Bo był ważną postacią i łakomym kąskiem dla nich, a przede wszystkim dla wywiadu sowieckiego. Posiadał bardzo użyteczną dla sowieckiej Rosji wiedzę.
Przypuszczalnie to komuniści zasugerowali mu, by wnioskował o przeniesienie do więzienia w Cieszynie. Tam odsiadywały wyroki ważne persony polskiego ruchu komunistycznego. Poza tym, w Cieszynie rygor więzienny był wyjątkowo łagodny – komuniści mieli swoją bibliotekę i prowadzili kółka samokształceniowe. Władze więzienne przychyliły się do prośby Żymierskiego.
I tu ciekawostka. Gdy już był w Cieszynie, to przestał starać się o przedterminowe zwolnienie. Chciał odbyć karę do końca, bo dzięki temu mógł pogłębić relacje ze swoimi nowymi przyjaciółmi i stopniowo zacieśniać współpracę.
PAP: Naprawdę przejął się ideą proletariackiej rewolucji? A może po prostu w tej nowej znajomości widział dla siebie jakąś szansę?
Dr Jarosław Pałka: Tego nie wiemy, możemy jedynie spekulować. Wiele lat później, już po wojnie, Żymierski napisał wiele tekstów, w których starał się przekonać wszystkich, że wówczas dokonała się w nim przemiana ideowa. Jednakże, najpewniej była to, po prostu, autokreacja.
Wydaje się, że Żymierski uznał, że państwo polskie bardzo go skrzywdziło i przestał czuć z nim więź. Uważał, że kara, którą mu wymierzono, była nieproporcjonalna do jego poprzednich zasług. Czy chciał się odegrać na władzach II Rzeczypospolitej? Trudno powiedzieć, ale być może tak.
Natomiast na pewno istotną rolę grała perspektywa korzyści finansowych z kolaboracji. Pamiętajmy, że jako generał nawykł do pewnego standardu życia, który odebrał mu wyrok. Poza tym Żymierski był łasy na honory i pochlebstwa. Zapewne komuniści zasugerowali mu, że jest dla nich kimś bardzo ważnym i wyjątkowym, kto może odegrać wielką rolę w nadchodzącej przyszłości.
Jak sądzę, splot tych wszystkich elementów złożył się na jego decyzję o podjęciu współpracy.
Dr Pałka: Sowietom zależało na tym, by na czele AL, a potem na czele Ludowego Wojska Polskiego stanął ktoś rozpoznawalny, z wyrobionym nazwiskiem. Ktoś, kto łączyłby w sobie tradycje przedwojennego polskiego wojska z nowym wojskiem komunistycznym i – tym samym – legitymizował w oczach Polaków nową armię.
PAP: Wyrok odsiedział do końca. Co działo się z nim później?
Dr Jarosław Pałka: Po wyjściu z więzienia najpierw pojechał do Krakowa, a potem do Warszawy, gdzie od razu zaczął starać się o paszport...
PAP: Dlaczego?
Dr Jarosław Pałka: Mówił, że jako opozycjonista nie może już funkcjonować w sanacyjnej Polsce. W tym czasie otaczał go nimb osoby skrzywdzonej przez Piłsudskiego. Jednak prawda o rzeczywistych motywach tego wyjazdu była inna.
W pespektywie miał dalszą współpracę z polskimi komunistami i sowieckim wywiadem, choć miała ona odbywać się nie w kraju, a za granicą, we Francji. Krótki czas przebywał w Berlinie, gdzie przeszedł pierwsze przeszkolenie szpiegowskie. Później udał się do Paryża, a tam przydzielono mu już agenta prowadzącego, Franciszka Makowskiego.
PAP: Jakie zadania wypełniał dla sowieckiego wywiadu?
Dr Jarosław Pałka: Przekazywał różne informacje o polskiej armii. Pisał też charakterystyki dowódców, których przecież świetnie znał i z którymi kiedyś współpracował. Ale poruszał się również wśród emigracyjnej opozycji antysanacyjnej, o której również raportował swojemu agentowi prowadzącemu.
Co ciekawe, tymi ostatnimi kontaktami zainteresowana była także „dwójka”, czyli wywiad polski. W otoczeniu Żymierskiego ulokowano dwóch agentów. Spotykał się z nimi – niby towarzysko - ale najprawdopodobniej orientował się, kim oni są i czego od niego oczekują.
PAP: Czy był podwójnym agentem? Pracował zarówno dla Sowietów, jak i Polaków?
Dr Jarosław Pałka: Po latach mówił, że grę z polską „dwójką” prowadził na zlecenie wywiadu sowieckiego i myślę, że możemy w to uwierzyć. Poza tym, to Sowieci mu płacili za jego wywiadowcze usługi, a nie Polacy.
PAP: Jak dalej układała się szpiegowska kariera Żymierskiego w Paryżu?
Dr Jarosław Pałka: Stracił kontakt z sowieckim wywiadem w 1937 roku. Powodem zerwania współpracy nie była wątpliwa jakość usług Żymierskiego. Po prostu w tym czasie Stalin przeprowadzał wielką czystkę, która dotknęła też oficerów wywiadu, co spowodowało rozpad siatki szpiegowskiej, której ostatnim ogniwem był Żymierski.
Trzeba podkreślić, że lata 30. to czas, gdy Żymierski swoją działalnością agenturalną budował sobie u Sowietów pewien kapitał zaufania. Jego przyszła kariera w komunistycznym wojsku i w PRL nie byłaby możliwa, gdyby nie jego oddanie i lojalność względem ZSRS w tamtym czasie.
PAP: W 1938 roku – po utracie kontaktu z „górą” sowieckiego wywiadu – wrócił do Polski...
Dr Jarosław Pałka: Wraz z końcem współpracy z NKWD stracił też źródło utrzymania. Starał się włączyć w handel bronią, ale bez powodzenia. Jego sytuacja finansowa w Paryżu stała się trudna. Po powrocie do kraju zamieszkał z rodziną żony w Warszawie. Próbował też wkraść się w łaski sanacyjnej władzy, śląc do niej wiernopoddańcze listy, w których przedstawiał swój konflikt z Piłsudskim jako nieporozumienie. Nie doczekał się odpowiedzi, bo raczej nikt nie potraktował go poważnie.
PAP: W 1939 roku wybuchła wojna. Żymierski, jako zdegradowany żołnierz, nie wziął w niej udziału. Na samym początku okupacji starał się znaleźć sobie jakieś miejsce w strukturach konspiracyjnych...
Dr Jarosław Pałka: Próbował nawiązać kontakt ze Związkiem Walki Zbrojnej, ale nikt nie był zainteresowany współpracą z nim. Miał opinię przeciwnika Piłsudskiego, był generałem skazanym i zdegradowanym, a w organizacji zdominowanej przez oficerów wywodzących się z armii II Rzeczypospolitej nie była to najlepsza rekomendacja.
Poza tym, w ZWZ ważną rolę odgrywał Tadeusz Pełczyński, szef przedwojennej „dwójki”, który z pewnością coś wiedział na temat agenturalnej współpracy Żymierskiego z Sowietami. Mógł się więc bać, że jest on „kretem” wrogiego wywiadu.
Żymierski próbował też – z takim samym marnym efektem – nawiązać współpracę z Batalionami Chłopskimi. Pełnił też jakieś marginalne funkcje w drobnych i opozycyjnych względem polskiego rządu w Londynie grupach konspiracyjnych, takich jak np. Związek Rezerwistów Polskich. Próbowano go też wciągnąć do organizacji „Miecz i Pług”, która składała się głównie z oficerów polskiego przedwojennego wywiadu. Z tego też nic nie wyszło.
Za to zainteresował się nim wywiad niemiecki. Pod koniec października zjawili się u niego w domu funkcjonariusze wywiadu III Rzeszy. Początkowo planowali go aresztować, ale zdecydowali się na próbę werbunku.
PAP: Udało im się?
Dr Jarosław Pałka: Nie mamy żadnych dokumentów, które by to potwierdzały. Z pewnością jednak stale kontaktował się z Polakiem Antonim Lewandowskim, agentem niemieckiego wywiadu, który odwiedzał go w domu. Na pewno przekazywał mu jakieś informacje. Ta współpraca nabrała także charakteru towarzyskiego, bo Lewandowski zabierał Żymierskiego na różne rauty, imprezy okolicznościowe, do podwarszawskich willi itd.
Istnieją też podejrzenia, że Żymierski wszedł w tym czasie w jakąś kooperację z niemieckimi oficerami, co byłoby już czymś bardzo poważnym, bo będącym w zasadzie kolaboracją.
W ogóle, wątek jego kontaktów ze służbami wywiadowczymi nazistowskich Niemiec jest bardzo niejasny. Nie wiemy, na czym dokładnie one polegały i jakie informacje przekazywał Żymierski.
PAP: Jakie mogły być jego motywacje?
Dr Jarosław Pałka: O nich też nic nie wiemy. Po wojnie mówił, że kierowała nim chęć uniknięcia aresztowania; że kontaktował się z Niemcami z musu i nie przekazywał żadnych informacji, które mogłyby komukolwiek zaszkodzić.
Dodawał jeszcze, że – tak naprawdę – poprzez wywiad niemiecki próbował skontaktować się z agenturą sowiecką. Co prawda, w latach 1939-1940, obydwa wywiady jeszcze ze sobą współpracowały, ale tłumaczenia Żymierskiego wydają się być dość pokrętne.
PAP: W 1942 roku doszło w końcu do kontaktu z NKWD...
Dr Jarosław Pałka: Przypuszczalnie, Żymierski próbował skontaktować się z Sowietami jeszcze w latach 1940-1941, jednak wtedy mu się to nie udało. Ale w Moskwie pamiętano dobrze układającą się współpracę z nim z lat 30. W 1942 roku nad mazowieckimi lasami, nieopodal Warszawy, zrzucono na spadochronach dwóch sowieckich agentów. Jednym z ich głównych zadań było skontatktowanie się z Żymierskim.
Ciekawy był sposób, jaki wymyśliło NKWD, by przekonać Polaka, że przysłani do niego ludzie nie są prowokatorami. Otóż bracia Żymierskiego również byli sowieckimi agentami. Jednemu z nich, Stanisławowi, polecono, by napisał dla dwóch skoczków list uwierzytelniający. W Warszawie pokazali pismo Żymierskiemu i w ten sposób się uwiarygodnili.
Jednak ten kontakt szybko się zerwał. Doszło do „wsypy” i Niemcy aresztowali wielu członków sowieckiej siatki wywiadowczej w Warszawie. Jeden z agentów prowadzących Żymierskiego musiał się zakonspirować, a drugi uciekać do Moskwy.
W 1943 roku współpraca znów została nawiązana. Żymierski, za pomocą przeszmuglowanej z Rosji radiostacji, zaczął nadawać Sowietom regularne komunikaty. Przypuszczalnie dotyczyły one jego kontaktów z polskim podziemiem, nastrojów panujących w Warszawie i tym podobnych spraw.
Wkrótce Moskwa rozkazała Żymierskiemu, by skontaktował się z Polską Partią Robotniczą (PPR) i wstąpił w jej szeregi. Uplasowano go w zbrojnym ramieniu PPR – Gwardii Ludowej – gdzie został doradcą wojskowym. W 1944 roku polecono mu, by stanął na czele organizacji, teraz przemianowanej już na Armię Ludową (AL).
PAP: Dlaczego wybrano na to stanowisko właśnie jego?
Dr Jarosław Pałka: Ponieważ Sowieci nie mieli wśród polskich komunistów zbyt wielu oficerów, którymi mogliby się posłużyć przy formowaniu podległych sobie jednostek wojskowych. Do tej pory szefem sztabu AL był Franciszek Jóźwiak ps. „Witold”, który karierę w Wojsku Polskim niepodległej II RP zakończył w stopniu kaprala. Brakowało więc postaci dużego formatu, właśnie takich jak Żymierski, a przecież komuniści szykowali się do przejęcia władzy w Polsce. Sowietom zależało na tym, by na czele AL, a potem na czele Ludowego Wojska Polskiego stanął ktoś rozpoznawalny, z wyrobionym nazwiskiem. Ktoś, kto łączyłby w sobie tradycje przedwojennego polskiego wojska z nowym wojskiem komunistycznym i – tym samym – legitymizował w oczach Polaków nową armię.
W lipcu 1944 roku po raz pierwszy wysłano Żymierskiego do Moskwy, by spotkał się ze Stalinem. Cała operacja miała dość dramatyczny przebieg, bo – po przerzuceniu szefa AL do lasu – pierwszy sowiecki samolot, który przyleciał, aby zabrać go do ZSRS, rozbił się przy lądowaniu i trzeba było czekać na kolejny.
PAP: Później Stalin uczynił go dowódcą Ludowego Wojska Polskiego. Jak sobie radził jako dowódca? Napoleonem podobno nie był...
Dr Jarosław Pałka: Formalnie był dowódcą polskich wojsk, ale faktycznie nie dowodził. Był – tak naprawdę – figurantem. Polskie oddziały walczyły w ramach frontów sowieckich i pod sowieckim dowództwem.
Co prawda – trzeba mu oddać sprawiedliwość – lansował koncepcję tzw. frontu polskiego. Chodziło o to, by obydwie polskie armie (postulował aby powstała także trzecia) walczyły na jednym obszarze i w ramach jednego dowództwa. To niewątpliwie pozwoliłoby mu odgrywać ważniejszą rolę, ale Stalin się na to nie zgodził. Żymierski doskonale wiedział, komu zawdzięcza swoją pozycję i awanse. Dlatego nie naciskał już więcej w tej sprawie.
PAP: W 1945 roku, nie dość, że został marszałkiem, to jeszcze – po raz drugi w karierze – nowe komunistyczne władze Polski odznaczyły go orderem Virtuti Militari. Biorąc pod uwagę jego raczej wątpliwe osiagniecia wojenne, ciśnie się na usta pytanie: za jakie zasługi tak go uhonorowano?
Dr Jarosław Pałka: Był dowódcą Ludowego Wojska Polskiego. Nieważne, że nie dowodził. Ważniejsze było to, że można było pokazać, że postać takiego formatu znajduje się na czele polskiej armii.
Zresztą dostał ordery nie tylko od władz polskich. Orderem Zwycięstwa nagrodził go ZSRS. Francuzi przyznali mu Legię Honorową, a USA Medal Honoru. Ze strony zachodnich alianckich krajów był to sygnał, że uznają one nowe państwo polskie.
Dr Pałka: W 1949 r. Żymierski zrzekł się stanowiska ministerialnego na rzecz sowieckiego marsz. Konstantego Rokossowskiego. Zmiana na tym stanowisku – dokonana oczywiście z polecenia Stalina – wynikała z tego, że nastała tzw. zimna wojna, a ZSRS widział możliwość wybuchu w przyszłości konfliktu z dotychczasowymi zachodnimi sojusznikami. W takiej sytuacji nie można było trzymać dyletanta – jakim był Żymierski – na tak ważnym stanowisku.
PAP: Co Żymierski robił tuż po wojnie?
Dr Jarosław Pałka: Do 1949 roku był ministrem obrony narodowej. Pełnił też funkcje administracyjne w wojsku, dbał o sprawy aprowizacyjne i dozbrajanie armii w nową broń. Armia brała udział w odbudowie kraju, akcjach żniwnych itp.
Ale przede wszystkim wojsko dowodzone przez niego udzielało się w propagandowych działaniach na rzecz PPR i bardzo mocno zaangażowało się w walkę zbrojną przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu. Nie było w nim miejsca dla większości oficerów wywodzących się z armii II Rzeczypospolitej. Żymierski odpowiadał także za wykonanie wielu wyroków śmierci, a także kar więzienia, które spadły na żołnierzy podziemia – z okresu drugiej wojny światowej i z okresu powojennego.
PAP: W latach 70. i 80. kreowano mit, jakoby w drugiej połowie lat 40. Żymierski przeciwstawiał się sowietyzacji polskiej armii...
Dr Jarosław Pałka: To oczywista nieprawda. W tamtym czasie wojsko polskie było całkowicie podporządkowane ZSRR. Na jego czele stali wysocy rangą oficerowie sowieccy, natomiast Polakom pozostawiono tylko podrzędne funkcje.
W 1949 roku Żymierski zrzekł się stanowiska ministerialnego na rzecz sowieckiego marsz. Konstantego Rokossowskiego. Zmiana na tym stanowisku – dokonana oczywiście z polecenia Stalina – wynikała z tego, że nastała tzw. zimna wojna, a ZSRS widział możliwość wybuchu w przyszłości konfliktu z dotychczasowymi zachodnimi sojusznikami. W takiej sytuacji nie można było trzymać dyletanta – jakim był Żymierski – na tak ważnym stanowisku.
PAP: W tym czasie zaczął być marginalizowany, a atmosfera wokół niego robiła się coraz bardziej napięta...
Dr Jarosław Pałka: Widział, że dzieje się coś niedobrego. Jego dotychczasowi współpracownicy zostali aresztowani pod absurdalnymi zarzutami o rzekome sprzeniewierzenie się idei komunistycznej, współpracę z obcym wywiadem, czy spiskowanie przeciwko władzy ludowej. Zaczęło do niego docierać, że on może być następny w kolejce. Co prawda, prezydent Bolesław Bierut zapewniał go, że nic mu nie grozi i nie ma się czego bać, ale Żymierski – jako doświadczony szpieg – nie mógł nie zauważyć, że otoczenie wokół niego gęstnieje od agentów Głównego Zarządu Informacji i Urzędu Bezpieczeństwa. Inwigilowano też jego rodzinę, a obydwaj bracia trafili do więzienia, gdzie zaczęto zmuszać ich do składania obciążających go zeznań.
Żymierski został aresztowany w 1953 roku, krótko po śmierci Stalina. Decyzja o tym zapadła w Moskwie, gdy Bierut udał się tam na uroczystości pogrzebowe.
PAP: Dlaczego właśnie w tym momencie?
Dr Jarosław Pałka: To jest bardzo dobre pytanie. Niestety, nie wiemy. Być może Stalin do śmierci roztaczał nad Żymierskim jakiś parasol ochronny. Ale to też chyba nie jest dobre wyjaśnienie, bo jeszcze za jego życia polski marszałek był inwigilowany i zbierano na niego materiały obciążające.
PAP: O co oskarżano Żymierskiego?
Dr Jarosław Pałka: Nie wytoczono mu procesu, prowadzono jedynie śledztwo. Chciano udowodnić, że współpracował z zachodnimi wywiadami. Ku zdziwieniu swoich oskarżycieli Żymierski przyznał się, że, owszem, szpiegował, ale dla... ZSRS. Wysocy rangą urzędnicy w Polsce pewnie o tym wiedzieli, ale śledczy z pewnością nie. Zwrócili się nawet z listem do władz sowieckiej Rosji, w którym pytali, czy rzeczywiście Żymierski był agentem NKWD. W krótkiej odpowiedzi, która przyszła jakieś pół roku później z ZSRS, napisano, że w latach 1932-37 i 1942-45 wykonywał zadania wywiadowcze.
Stawiano mu jeszcze inne zarzuty, ale ostatecznie zwolniono go z więzienia w 1956 roku, na fali poststalinowskiej odwilży.
PAP: Później nie pełnił już żadnej ważnej funkcji państwowej. Zaczął się za to proces budowania przez władze PRL propagandowego mitu Żymierskiego, który przybrał na sile w latach 70. Dlaczego właśnie wtedy?
Dr Jarosław Pałka: Ekipa Edwardsa Gierka chciała zastąpić Gomułkę, Spychalskiego i innych nowymi bohaterami. W tym czasie zmienił się też sposób myślenia władz o kształcie politycznym PRL. W ich zamyśle to już nie miało być tylko państwo komunistyczne – odwołujące się do idei internacjonalistycznej – ale także państwo narodowe. W tak formułowaną narrację dobrze ze swoją przeszłością wpisywał się Żymierski.
W oficjalnej propagandzie podkreślano, że łączy on tradycje wojskowe II RP z LWP. Akcentowano też jego konflikt z Piłsudskim, kreowano go na antysanacyjnego opozycjonistę i demokratę oraz wiązano z tym – oczywiście, absolutnie niezgodnie z prawdą – fakt jego uwięzienia w 1927 roku. W tym zestawianiu Żymierskiego z Piłsudskim, pierwszego z nich kreowano na kogoś, kto doskonale czuł kierunek wiatru historii i włączył się w polski ruch lewicowy, którego kulminacją była budowa PRL. Polskie społeczeństwo oczywiście nie znało podstawowych faktów z jego biografii.
PAP: W zakończeniu książki napisał Pan, że „Żymierski potrafił znaleźć dla siebie miejsce podczas zawirowań dziejowych”. Czy nie jest to eufemistyczne ujęcie tego, co można wyrazić dużo bardziej dosadnie: że Żymierski był po prostu oportunistą i lawirantem?
Dr Jarosław Pałka: Myślę, że można tak powiedzieć, choć nie lubię takich określeń.
Rozmawiał Robert Jurszo (PAP)
jur/ ls/
Dr Jarosław Pałka jest współautorem – obok nieżyjącego już prof. Jerzego Poksińskiego - wydanej niedawno biografii „Michał Żymierski 1890-1989”. Książka powstała na podstawie zgromadzonych materiałów i szkiców zmarłego uczonego, które dr Pałka uzupełnił własnymi badaniami.