Trzydzieści lat temu Mieczysław Młynarski ustanowił koszykarski rekord Polski w liczbie punktów zdobytych w jednym meczu ligowym – uzyskał ich aż 90. Jak zaznaczył, przez tyle lat nawet nikt się nie zbliżył do jego wyniku, co go cieszy i jednocześnie smuci.
Długoletni reprezentant Polski i olimpijczyk z Moskwy (1980) rekord ustanowił podczas meczu I ligi Górnika Wałbrzych z Pogonią Szczecin.
"Do przerwy zdobyłem 44 punkty. W szatni padło pytanie, czy nie spróbowałbym pobić rekord 84 punktów należący od 1970 roku do Edwarda Jurkiewicza z Wybrzeża Gdańsk. Odpowiedziałem, że zrobię, co będę mógł. Koledzy ciągle grali na mnie i było mi ciężko, gdyż dwóch, trzech zawodników Pogoni bezustannie mnie kryło. W tym spotkaniu rzuciłem 30 czy 40 osobistych, bo stale mnie faulowano. Presja, która się wytworzyła, nie pomagała mi, a wręcz przeszkadzała" – powiedział PAP Młynarski.
Emocjonująca była końcówka meczu. Na parę minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego, około trzech tysięcy kibiców na stojąco liczyło brakujące do zakończenia pojedynku sekundy.
Rekord NBA to 100 pkt Wilta Chamberlaina z 1962 roku. "Zawodowcy grają dłuższe mecze. Gdyby w 1982 roku podobnie było w polskiej lidze, może byłbym rekordzistą świata" – zaznaczył z uśmiechem Młynarski.
"Pamiętam, że wtedy miałem w dorobku 82 punkty; tylko trzech brakowało mi do pobicia rekordu. Skandowano: Mietek, jeszcze dwa, jeszcze jeden! Gdy już poprawiłem osiągnięcie Jurkiewicza, nadal trwał ogłuszający doping. Po zakończeniu meczu długo roznosiło się w hali +Górnik, Górnik+ i moje nazwisko. To było niesamowite przeżycie, ale włożony wysiłek dał mi się we znaki. Prze dwa dni po spotkaniu nie mogłem opuścić łóżka, bo wszystko mnie bolało" - wspomniał 56-letni wałbrzyszanin, czterokrotny król strzelców I ligi.
Dodał, że potem jeszcze długo spikerzy informowali o jego osiągnięciu na meczach wyjazdowych, także w Dortmundzie, gdzie grał w następnych latach. "Wydaje mi się, że teraz niewielu pamięta o moich 90 pkt. Czy ktoś poprawi ten wynik? Wydaje mi się, że chyba jeszcze długo przetrwa, chociaż teraz jest łatwiej, bo od dawna są zaliczane trafienia za 3 pkt, których nie było, gdy biłem rekord".
Nie był to jedyny tak efektowny wyczyn wałbrzyskiego snajpera. W Moskwie zdobył tytuł króla strzelców turnieju olimpijskiego i takie samo wyróżnienie w mistrzostwach Europy w Pradze rok później (1981). W kilku spotkaniach polskiej ligi uzyskał przed poprawieniem rekordu Jurkiewicza po 60 pkt.
Na temat obecnej koszykówki Młynarski ma smutne refleksje. „Basket cofnął się w Polsce jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Stal się brzydką grą, bo teraz więcej czasu poświęca się na taktykę, a zawodnicy są niedoszkoleni. Za moich juniorskich czasów 80 proc. treningów, to była praca nad techniką. Obecnie tyle samo miejsca zajmuje taktyka. Proszę spojrzeć na przeciętne spotkanie Polskiej Ligi Koszykówki. Jeżeli dwie drużyny zdobywają łącznie ok. 120 pkt, to nie można tego nazwać atrakcyjnym spektaklem dla widzów" – zaznaczył zawodnik, który był w reprezentacji Polski przez dziewięć lat. Wystąpił w 150 meczach zdobywając 2680 pkt. Trzy razy grał w ME.
Życie i sportową karierę w ogromnej większości związał z Wałbrzychem. W Górniku był od 1973 do 1987 roku. "Ten okres wiąże się z wieloma wspaniałymi wspomnieniami. Później na jeden sezon związałem się z Lechem Poznań, a kolejne sześć grałem w SVD 49 Dortmund, który to zespół również trenowałem. Wprowadziłem go do I ligi, co uwieczniono złotymi literami na specjalnej tablicy" - wspomniał.
Młynarski przyznał, że sporo szkoleniowego doświadczenia zebrał trenując zawodników Górnika, zwłaszcza w latach 2007–2009, kiedy drużyna występowała w krajowej elicie. "W Dortmundzie jako szkoleniowiec pracuje teraz mój 36-letni syn, Sebastian" - dodał.
Rekord NBA to 100 pkt Wilta Chamberlaina z 1962 roku. "Zawodowcy grają dłuższe mecze. Gdyby w 1982 roku podobnie było w polskiej lidze, może byłbym rekordzistą świata" – zaznaczył z uśmiechem Młynarski.
Rozmawiał Andrzej Basiński (PAP)
bas/ kali/