Były szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wałentyn Naływajczenko zaprzeczył w poniedziałek, jakoby był zamieszany w sprawę okupu, którego domagano się za skradzioną przed dziesięcioma laty w Holandii kolekcję obrazów holenderskich mistrzów z XVII wieku.
Tego dnia Westfries Museum z Hoorn koło Amsterdamu poinformowało, że kolekcja odnalazła się na wschodniej Ukrainie na obszarach objętych konfliktem między ukraińskimi siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami.
„Zwracam się do Interpolu i do holenderskiej policji o ustalenie drogą śledztwa prawdziwych sprawców tego przestępstwa” – oświadczył Naływajczenko w wypowiedzi dla gazety internetowej „Europejska Prawda”.
Według cytowanych przez ukraińskie media przedstawicieli Westfries Museum licząca 24 obrazy kolekcja znajduje się w rękach ochotniczego batalionu OUN, który walczy w konflikcie w Donbasie przeciwko wspieranym przez Moskwę buntownikom.
Na konferencji prasowej w poniedziałek Arthur Brand z Westfries Museum oświadczył, że batalion OUN zażądał za zwrot obrazów ogromnego okupu, i oskarżył o zaangażowanie w tę sprawę ukraińskie służby specjalne oraz przywódcę nacjonalistycznej partii Swoboda Ołeha Tiahnyboka – pisze „Europejska Prawda”.
„Kilka razy pojawilo się też nazwisko Wałentyna Naływajczenki. Jest to były szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Nie mogę ujawniać szczegółów, ale związek między SBU a skradzionymi obrazami jest bardziej niż oczywisty” – powiedział Brand.
W odpowiedzi na te oskarżenia Tiahnybok opublikował na swoim Facebooku zdjęcie, na którym za jego plecami widnieją portrety ukraińskich nacjonalistów: Romana Szuchewycza, Stepana Bandery i Jewhena Konowalca. „Szanowny przedstawicielu Muzeum Zachodniej Fryzji! Obrazy się +odnalazły+. Przyjeżdżajcie, zabierajcie, wystawiajcie!))” – napisał.
Według Westfries Museum ślad skradzionych w 2005 roku dzieł pojawił się w lipcu br., kiedy dwaj mężczyźni zaoferowali ich sprzedaż ambasadzie Holandii w Kijowie. Gazeta "De Telegraaf" poinformowała, że dwaj holenderscy śledczy ustalili, iż dzieła te znajdowały się w rękach "ultranacjonalistycznej milicji" na wschodzie Ukrainy i że ta milicja chciała za nie 5 milionów euro.
"My jednak chcieliśmy im tylko zwrócić koszty, ponieważ obrazy są prawowitą własnością naszego muzeum, więc nie mieli prawa przechowywać ani sprzedawać tych obrazów" - powiedział dyrektor Westfries Museum, Ad Geerdink.
Oświadczył, że muzeum upublicznia te informacje w obawie, że obrazy, m.in. pędzla Jana van Goyena i Hendrika Bogaerta, są zagrożone. "Są bardzo mocne oznaki, że obrazy oferuje się teraz innym bądź że zostały już sprzedane" - podkreślił Geerdink.
Złodzieje dokonali w 2005 roku w Hoorn kradzieży, chowając się w muzeum przed zamknięciem i wyłączając systemy alarmowe.
Reuters napisał, że sprawa obrazów może się nałożyć na "dyplomatyczne zawiłości" związane z kolekcją bezcennych złotych artefaktów z Krymu, które były wypożyczone jednemu z muzeów w Amsterdamie, kiedy Rosja zaanektowała półwysep w marcu 2014 roku. Rząd w Kijowie toczy przed sądami holenderskimi spory o własność tych artefaktów z kilkoma muzeami na Krymie.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ mc/