Ukraińscy intelektualiści krytykują zakaz wwożenia do ich kraju książek rosyjskich autorów i określają go mianem imitacji działalności, mającej rozwijać własny rynek kultury oraz chronić go przed rosyjskimi wpływami.
Państwowa Fiskalna Służba Ukrainy poinformowała w czwartek PAP, że przekazała służbom celnym listę 38 książek rosyjskich autorów o tematyce antyukraińskiej, które nie mogą być wwożone na terytorium tego państwa.
Na liście, którą opracował Państwowy Komitet ds. Radia i Telewizji w Kijowie, znaleźli się m.in. tacy autorzy jak: Eduard Limonow, Aleksandr Dugin, Siergiej Dorienko i Siergiej Głazjew. Służba Fiskalna wyjaśniła, że zakaz dotyczy utworów, które „propagują wojnę, konflikty na tle narodowym i religijnym”, „propagują faszyzm i neofaszyzm” oraz zachęcają do zmiany ustroju konstytucyjnego Ukrainy, bądź podważają jej jedność terytorialną.
„Ten zakaz jest imitacją polityki kulturalnej przy jednoczesnym braku własnej, przemyślanej strategii w tej dziedzinie. Jego autorzy uciekają się do gestów populistycznych, bo przecież zakaz nie wymaga żadnych innych działań i można go ogłosić w ciągu minuty. Szkoda, że nikt u nas nie zajmuje się przy tym tworzeniem całościowej polityki kulturalnej w czasach wojny i rosyjskich ataków informacyjnych na Ukrainę” – powiedział PAP kijowski poeta i publicysta Andrij Bondar.
Zwrócił uwagę, że rozpowszechnianie literatury o charakterze ekstremistycznym jest na Ukrainie zakazane prawem, a książki wymienione na liście można z łatwością znaleźć w internecie. „Jak więc będzie egzekwowany ten zakaz? Ten gest jest dla Ukrainy szkodliwy, gdyż może posłużyć obwinianiu nas o działania sprzeczne z demokracją” – podkreślił Bondar.
Pisarz Ołeksandr Irwanec również uważa, że wydawanie zakazów wwożenia książek mija się z celem, choć przyznaje, że napływ literatury, która otwarcie podważa istnienie państwa ukraińskiego, powinien być w jakiś sposób kontrolowany.
„Nikt jednak nie zakazuje wwożenia na Ukrainę utworów Tołstoja, czy Dostojewskiego. Sądzę, że jest to akcja zapobiegawcza, choć nie sądzę, by książki owych zakazanych autorów cieszyły się na Ukrainie popularnością” – powiedział w rozmowie z PAP.
Bohdan Czerwak, wicedyrektor ukraińskiego Komitetu ds. Radia i Telewizji, który opracował listę zakazanych książek, twierdzi tymczasem, że zakaz wwożenia literatury o charakterze propagandowym jest potrzebny.
„Większość książek z listy można porównać z +Mein Kampf+ Adolfa Hitlera (…). Ideologia +rosyjskiego świata+, która rozpowszechniana jest przez ideologów rosyjskiego szowinizmu, doprowadziła już do aneksji Krymu i krwawych walk w Donbasie. Nie należy więc histeryzować” – oświadczył, cytowany na stronie internetowej swojej instytucji.
Ukraina, która walczy w Donbasie ze wspieranymi przez Rosję separatystami, od ponad roku za wszelką cenę stara się ograniczyć wpływy kulturalne Moskwy na swoich mieszkańców. Od początku 2015 roku Państwowa Agencja Kinematografii zakazała dystrybucji aż 376 filmów i seriali wyprodukowanych przez Rosję.
W ubiegłym tygodniu ministerstwo kultury w Kijowie ogłosiło listę 14 artystów rosyjskich, którzy zostali uznani za "zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego". Znalazł się na niej m.in. francuski aktor Gerard Depardieu, który dwa lata temu został obywatelem Rosji.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ mmp/ ap/