Irena Szewińska podkreśliła, że podporządkowanie życia sportowi miało swoje plusy. "Dzięki temu poznałam wiele niezwykłych osób" - zaznaczyła siedmiokrotna medalistka olimpijska podczas wernisażu poświęconej jej wystawy zdjęć i obrazów.
Ekspozycja, którą można obejrzeć w Domu Artysty Plastyka w Warszawie, składa się z fotografii i obrazów przedstawiających Szewińską podczas treningów i zawodów, ale również w życiu prywatnym (z rodziną, czy podczas udziału w sztuce "Hamlet") oraz podczas spotkań ze znanymi politykami.
"Po zakończeniu kariery pozostałam w sporcie i temu zawdzięczam takie okazje. Podczas jednej z sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego odwiedził nas prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, a z kolei podczas mistrzostw świata w Berlinie była szansa porozmawiać z kanclerz Niemiec Angelą Merkel" - powiedziała PAP słynna przed laty lekkoatletka, która jest członkiem MKOl od 1998 roku.
Jak przyznała, ceni sobie wszystkie prace składające się na wystawę i patrzy na nie z ogromnym sentymentem i wzruszeniem.
"Można powiedzieć, że to dawnych wspomnień czar. Dodatkowo, w tym roku będzie 50. rocznica tak udanych dla mnie igrzysk w Tokio. Cieszę się, że wielu moich przyjaciół, z którymi przez wiele lat startowałam, przybyło dziś na otwarcie" - zaznaczyła.
Na wystawie można obejrzeć m.in. fotografie z 1964 roku, gdy Szewińska wywalczyła w Japonii złoto w sztafecie 4x100 m i srebro w biegu na 200 m oraz w skoku w dal. W kolejnych latach powiększyła olimpijski dorobek o cztery medale (po dwa złote i brązowe).
Autorami zdjęć, zaprezentowanych oficjalnie po raz pierwszy w czwartkowy wieczór, są mąż słynnej lekkoatletki Janusz oraz Leszek Fidusiewicz. Najwcześniejsze pochodzą z 1962 roku.
"Sam byłem sportowcem i tak naprawdę od początku uczestniczyłem w startach i sukcesach Ireny. Zaprezentowane tu fotografie to tylko cząstka wszystkiego, co mam. Nie ma tu wystarczająco miejsca, by pokazać wszystkie. Resztę trzymam w piwnicy" - przyznał Janusz Szewiński.
Jak przyznał, najbardziej lubi te z początków kariery żony, na których widać, jak skacze ona w dal i wzwyż.
"Od tego się zaczęło, a dopiero potem był sprint. Irena była trudnym obiektem do fotografowania, ale przez 50 lat udało się zrobić kilka dobrych zdjęć" - dodał z uśmiechem.
Bohaterka uwagę, że podobno nie lubiła, gdy chciano ją uwiecznić na zdjęciach, skwitowała z humorem.
"Zawsze tłumaczyłam mężowi, że dobre zdjęcie to takie, na którym dobrze wyszłam. Sama też czasem chwytam za aparat, natomiast talentu do malowania nie mam" - podkreśliła.
Wśród gości nie brakowało przedstawicieli świata sportu. Jednym z nich był złoty medalista olimpijski z 1976 roku oraz srebrny z Moskwy (1980) w skoku wzwyż Jacek Wszoła.
"Zdawałem sobie sprawę, że Irenie poświęcono wiele prac artystycznych, ale zgromadzone w jednym miejscu rzeczywiście robią wrażenie. Powstawania niektórych zdjęć byłem wręcz świadkiem. Kawał mojej kariery był związany z jej osiągnięciami, więc ta wystawa to także dla mnie wiele miłych wspomnień" - zaznaczył.
Były rekordzista świata (2,35) po chwili zastanowienia przyznał, że on także może pochwalić się dziełem zrobionym na jego cześć.
"Widziałem kolaż zrobiony przez Marka Kościkiewicza parę lat temu na jakiś konkurs. Więc jedną pracę mi na pewno poświęcono" - dodał z uśmiechem. (PAP)
an/ cegl/