czyta: Ksawery Jasieński
„Niemiecka orkiestra wojskowa, niewidoczna w kącie sali, zagrała >>Boże coś Polskę<< i >>Jeszcze Polska nie zginęła<<. Nas Polaków ściskało za gardło dziwne uczucie. Byliśmy świadkami aktu wielkiej wagi, pierwszego etapu ku wolności. Zwracano nam część ojcowizny – jakże skromną! – a i to pod kuratelą, która mogła stać się niebezpieczniejsza od dotychczasowego jarzma. Wszystko razem – owa historyczna sala, tłum polskich notablów, krzyżackie butne postaci najeźdźców, ukochane pieśni narodowe, trąbione przez żołdaków niemieckich, czy to nie był koszmarny sen, krwawe szyderstwo z naszych marzeń o wolnej, zjednoczonej Polsce? […].
Nastała niesamowita cisza. Wtem z grup polskich wydarł się okrzyk >>Niech żyje Polska!<< . Ciżba poruszyła się, zafalowała, oczy błysnęły uniesieniem, okrzyk rósł, potężniał, rozpierał stare, grube mury. Niemcy ścisnęli się bezwiednie zaniepokojeni. W sali huczał niepowściągliwy entuzjazm. >>Niech żyje niepodległa Polska!<<. Gdy wreszcie okrzyki zaczęły się ściszać, ozwał się pojedynczy, wstydliwie nieśmiały głos >>niech żyje cesarz Wilhelm<<. Okrzyk ten powtórzyły zająkliwie dwa czy trzy inne głosy. Niemcy od razu zrozumieli, o co chodziło, ryknęli >>Hoch! Hoch!<<. I znowu nastąpiła kłopotliwa cisza”.
Stefan Krzywoszewski „Długie życie. Wspomnienia”, t. I, Warszawa 1947