31.08.2010. Warszawa (PAP) - W NSZZ "Solidarność" nie ma solidarności - uważa marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Jak ocenił, b. prezydent i legendarny przywódca "S" Lech Wałęsa miał rację, rezygnując z uczestnictwa w poniedziałkowyn uroczystym zjeździe w 30. rocznicę Porozumień Sierpniowych.
"Związek Solidarność ma problemy - nie tylko Jarosław Kaczyński - z pamięcią, ma problemy ze swoją tożsamością, ponieważ poza obecnym związkiem są wszyscy jego założyciele" - mówił we wtorek w TVN24 Borusewicz, który był inicjatorem strajku w Stoczni Gdańskiej i współtwórcą "S".
Jego zdaniem, był to jeden z powodów, że podczas zjazdu "była atmosfera taka a nie inna". "Nie tylko słowa J. Kaczyńskiego i reakcja polityków PiS, którzy siedzieli na sali i których reakcje obserwowałem" - zaznaczył.
"Reakcje, które tam były, były kompletnie nieadekwatne. To nie były reakcje merytoryczne. Można klaskać albo nie klaskać. Myślę, jak na to patrzyłem, to było parę godzin nienawiści orwellowskiej. Bardzo to przykre i kompromituje ten związek, w którym już nie ma w zasadzie solidarności" - powiedział Borusewicz.
Jak podkreślił, "w związku Solidarność nie ma solidarności i to w poniedziałek można było zobaczyć".
Marszałek Senatu oświadczył, że żałuje, iż zdecydował się uczestniczyć w zjeździe "S". "Żałuję, że przyszedłem, że jednak byłem takim optymistą. Staram się być optymistą. Lech Wałęsa miał rację, nie przychodząc na ten zjazd" - powiedział.(PAP)
mzk/ la/ mow/