2011-06-05 (PAP) - W "Dzienniku" Wacława Niżyńskiego ten genialny tancerz i rewolucjonista sceny baletowej daje się poznać, jako człowiek nieszczęśliwy, pogrążający się w szaleństwie. Książka z osobistymi zapiskami Niżyńskiego trafiła właśnie do księgarń.
2011-06-05 (PAP) - W "Dzienniku" Wacława Niżyńskiego ten genialny tancerz i rewolucjonista sceny baletowej daje się poznać, jako człowiek nieszczęśliwy, pogrążający się w szaleństwie. Książka z osobistymi zapiskami Niżyńskiego trafiła właśnie do księgarń.
Wacław Niżyński, tancerz, który zrewolucjonizował balet burząc na początku XX wieku podstawowe założenia estetyczne sztuki tanecznej, zaczął prowadzić dziennik 19 stycznia 1919 roku. Tego dnia legendarny tancerz dał - jak się potem okazało - swój ostatni występ. Zdaniem świadków przedstawienia uwidoczniły się u artysty pierwsze objawy choroby psychicznej.
O swoim ostatnim występie Niżyński napisał w dzienniku: "Wszystko, co przeżyłem, było okropne. (...) Boję się ludzi, gdyż chcą, bym żył takim życiem, jakie oni prowadzą. Chcą, żebym tańczył rzeczy wesołe. Ja nie kocham wesołości. Kocham życie".
Zapiski artysty są świadectwem życia człowieka wybitnego, który - jako jeden z artystów awangardowych pierwszej ćwierci XX wieku - wyprzedzał swoją epokę własną postawą, myślą i twórczością. W "Dzienniku", na który składają się dwie księgi zatytułowane "Życie" i "Śmierć", Niżyński opisuje swoje życie po ostatnim występie, dzieli się przemyśleniami o sztuce tanecznej i ówczesnej publiczności, pisze o nadziei na wyzdrowienie oraz związku z żoną, Romolą de Pulszky i swym impresario Siergiejem Diagilewem. W zapiskach artysta wiele miejsca poświęcił rozważaniom na temat dobra, zła i Boga.
Niżyński, rewolucjonista baletu, który wniósł do sztuki tanecznej żywiołową ekspresję, urodził się w 1889 roku w Kijowie. Był dzieckiem polskich tancerzy, Eleonory i Tomasza Niżyńskich. Wacław zadebiutował w wieku 18 lat na scenie sanktpetersburskiego Teatru Maryjskiego w operze "Don Giovanni" Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wkrótce po swoim debiucie wstąpił do słynnego zespołu Baletów Rosyjskich na zaproszenie jego twórcy Siergieja Diagilewa. Wybitnego tancerza łączyła z impresario nie tylko współpraca zawodowa, lecz również więź emocjonalna. W dzienniku artysta wspomina Diagilewa jako partnera bardzo despotycznego, traktującego Niżyńskiego jak swoją własność.
W 1912 roku Diagilew zlecił Niżyńskiemu opracowanie choreografii do "Popołudnia Fauna" Claude'a Debussy'ego. Rok po debiucie w roli choreografa młody artysta stworzył układ choreograficzny do "Święta wiosny" Igora Strawińskiego - baletu, którego muzyka i taniec były na tyle rewolucyjne, że wzbudziły i falę krytyki, ale i fascynacji w całej Europie.
Chcąc prawdopodobnie uwolnić się od despotycznego Diagilewa, Niżyński podczas tournee po Ameryce Południowej ożenił się z Romolą, węgierską tancerką. Ten fakt doprowadził do zerwania przez impresario współpracy z Niżyńskim. Artysta próbował prowadzić własny zespół, jednak brakowało mu zmysłu organizacyjnego. Wkrótce powrócił do zespołu Baletów Rosyjskich.
Związek z Diagilewem był źródłem cierpienia i frustracji młodego tancerza. Wspominana wielokrotnie w dzienniku postać Diagilewa jest ukazana jako szwarccharakter. "Zapytałem go (Diagilewa - przyp. red.), czemu nosi monokl, gdyż zauważyłem, że dobrze widzi bez monokla, wtedy Diagilew mi powiedział, że źle widzi na jedno oko. Zrozumiałem, że mi zełgał. (...) Nie wierzyłem mu w niczym i zacząłem rozwijać się sam, udając, że jestem jego uczniem" - wspominał Niżyński.
Lektura zapisków Niżyńskiego stanowi również niepowtarzalną okazję do poznania artysty, który o sobie i swojej twórczości mówił niewiele. Dziennik bowiem "była to niewątpliwie najdłuższa w życiu wypowiedź Wacława Niżyńskiego, który rzadko i z trudem formułował myśli, a konwersację ograniczał do słów naprawdę niezbędnych i wymawianych niechętnie" - pisze we wstępie do "Dziennika" Jacek Marczyński.
Według Marczyńskiego, dla pogrążającego się w szaleństwie Niżyńskiego pisanie dziennika było szansą na podtrzymanie kontaktu ze światem. Niżyński wielokrotnie podkreśla w dzienniku, że lada moment powróci na scenę, aby znowu zadziwiać europejską publiczność.
Ani regularne prowadzenie zapisków, ani intensywne leczenie psychiatryczne nie przywróciły Niżyńskiemu zdrowia. Wkrótce wybitny artysta pogrążył się w chorobie psychicznej tracąc kontakt z rzeczywistością. Do swojej śmierci w 1950 roku pozostawał pod opieką żony Romoli, która nie ustępowała w wysiłkach, aby świat nie zapomniał o genialnym tancerzu. De Pulszky przyczyniła się do budowy legendy swego męża, wydając m.in. w latach 30. pierwszą, ocenzurowaną wersję dziennika Niżyńskiego.
Książka ukazała się w serii wydawniczej Biblioteki Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. "Dziennik" Wacława Niżyńskiego ukazał się nakładem wydawnictwa Axis Mundi.(PAP)
mce/ abe/