36. rocznicę strajków, które latem 1980 r. przetoczyły się przez Lubelszczyznę, uczczono w niedzielę w Lublinie. Protesty w 150 zakładach pracy, nazwane później Lubelskim Lipcem 1980, poprzedziły strajki na Wybrzeżu i powstanie Solidarności.
Na lubelskim dworcu kolejowym odprawiona została msza św. Związkowcy, przedstawiciele władz, parlamentarzyści, samorządowcy, złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą strajk na kolei oraz przed pomnikiem „Doli Kolejarskiej” w pobliżu dawnej lokomotywowni. Sparaliżowanie lubelskiego węzła kolejowego należało do najważniejszych wydarzeń tamtej fali strajków.
„Tu na dworcu kolejowym w Lublinie i w województwie lubelskim zaczął się przedostatni etap naszej drogi do wolności.(…) Pojawiły się pierwsze postulaty polityczne, początkowo skromne. To był dodatek drożyźniany, pojawił się też postulat, który poruszył i zaniepokoił władze, aby zrównać zasiłki rodzinne milicji i bezpieki z zasiłkami rodzinnymi robotników” – podkreślił wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
„Podpisywano porozumienia, które przynosiły ograniczony sukces: podwyżki wynagrodzeń, premii, zmiany w organizacji pracy, ale też obietnice nowych wyborów do rad zakładowych, co oznaczało pierwszą możliwość dopilnowania wykonania tych postulatów, uzgodnionych z władzami. Robotnicy w swoich porozumieniach zapisywali też gwarancje bezpieczeństwa dla strajkujących, a także zakaz wstępu dla milicji i bezpieki do zakładów pracy” – dodał Terlecki.
Odczytano listy, podkreślające znaczenie lubelskich protestów w 1980 r., m.in. od prezydenta RP Andrzeja Dudy, premier Beaty Szydło oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Latem 1980 r. fala strajków na Lubelszczyźnie objęła 150 zakładów pracy i około 40 tys. ludzi. Obok innych przedsiębiorstw regionu, stanął też cały lubelski węzeł kolejowy. Kolejarze rozpoczęli protest 16 lipca w lokomotywowni, a potem zastrajkował cały węzeł. Ruch pociągów przez Lublin został na dwa dni zablokowany, a pociągi pasażerskie kończyły kursy pod miastem, skąd dowożono pasażerów komunikacją zastępczą.
Protesty w regionie rozpoczęły się 8 lipca w zakładach PZL Świdnik. Bezpośrednim impulsem do przerwania pracy była podwyżka cen w zakładowej stołówce, dlatego później mówiono, że „zaczęło się od kotleta”. Strajki trwały do 25 lipca.
Po raz pierwszy w PRL protestujący robotnicy pozostali w swoich przedsiębiorstwach, negocjowali z władzami i podpisywali porozumienia. Żądali podwyżek płac, poprawy warunków pracy, lepszego zaopatrzenia, ale także m.in. pociągnięcia do odpowiedzialności winnych marnotrawstwa i nadużyć, ograniczenia biurokracji, nowych wyborów do władz związków zawodowych, wolnej prasy.
Wkrótce po wygaśnięciu protestów na Lubelszczyźnie wybuchły strajki na Wybrzeżu, gdzie korzystano z lubelskich doświadczeń. (PAP)
kop/ pro/