W Białymstoku uczczono we wtorek 73. rocznicę wybuchu powstania w tamtejszym getcie. Historycy uważają to powstanie za drugi pod względem znaczenia, po Warszawie, zryw ludności żydowskiej przeciwko Niemcom.
Główna miejska uroczystość odbyła się w południe przy pomniku bohaterów getta, który stoi na placu noszącym imię przywódcy powstania Mordechaja Tenenbauma-Tamaroffa. By nie wpaść w ręce Niemców, wraz ze swoim zastępcą Danielem Moszkowiczem, Tenenbaum popełnił samobójstwo.
W uroczystości wzięli udział m.in. przedstawiciele władz Białegostoku i województwa, ambasad: Izraela, Niemiec i Rosji, gmin żydowskich w Polsce oraz dawni białostoczanie mieszkający obecnie w Izraelu i Stanach Zjednoczonych.
Modlitwę za zmarłych odmówił Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich; po okolicznościowych wystąpieniach pod pomnikiem składano kwiaty.
Zastępca prezydenta miasta Rafał Rudnicki powiedział, iż wtorkowe uroczystości rocznicowe są "jawnym dowodem" tego, że władze i mieszkańcy pamiętają zarówno o tym, co wydarzyło się 73 lata temu, ale i o tym, "kto tworzył historię Białegostoku przez dziesiątki lat".
"Walczyli o godność i o honor, odeszli walcząc o godność i o honor" - mówił o powstańcach w białostockim getcie przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce Lesław Piszewski. Podkreślał, że choć po wywózkach społeczność żydowska w Białymstoku "została unicestwiona", to pamięć o niej nie zginęła. On także dziękował za to, szczególnie mieszkańcom miasta.
Przypomniał, że kilka tygodni temu w mieście, w 75. rocznicę tych tragicznych wydarzeń, uczczono też pamięć ofiar pożaru Wielkiej Synagogi, podpalonej przez Niemców 27 czerwca 1941 r. Według różnych źródeł, zginęło wówczas od 800 do 2 tys. Żydów.
Rudnicki podkreślał, że nie udadzą się próby zapomnienia o historii Białegostoku, którą oprócz Polaków tworzyli także przedstawiciele innych wyznań i narodów.
"Władze polskie dbają o pamięć o społeczności żydowskiej, która w tak wielkim wymiarze funkcjonowała przed wojną w Polsce. Mamy świadomość tego, że powinniśmy o tej wspólnej historii pamięć pielęgnować, abyśmy to przekazywali przyszłym pokoleniom, a jednocześnie tak kształtować naszą politykę wewnętrzną i zewnętrzną, aby nigdy takie zdarzenia nie nastąpiły w świecie" - powiedział wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski, składający kwiaty w imieniu premier Beaty Szydło.
"Nie dopuścimy, by pamięć o pomordowanych poszła w zapomnienie. Chociaż nie mamy ich mogił, ale dusze ich wiecznie pozostaną w naszych sercach" - dodał, urodzony w Białymstoku, Jakub Kagan ze stowarzyszenia byłych mieszkańców Białegostoku w Izraelu. Dziękował władzom i mieszkańcom miasta, że starają się dbać o żydowskie dziedzictwo.
"Walczyli o godność i o honor, odeszli walcząc o godność i o honor" - mówił o powstańcach w białostockim getcie przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce Lesław Piszewski. Podkreślał, że choć po wywózkach społeczność żydowska w Białymstoku "została unicestwiona", to pamięć o niej nie zginęła. On także dziękował za to, szczególnie mieszkańcom miasta.
Bezpośrednim powodem wybuchu powstania w białostockim getcie były niemieckie przygotowania do jego likwidacji. Słabo uzbrojonych powstańców było trzystu; Niemców, dysponujących czołgami i samolotami, dziesięć razy więcej. Główne walki w getcie toczyły się 16 sierpnia 1943 roku, w kolejnych kilku dniach broniły się już tylko pojedyncze punkty oporu.
Historycy podkreślają, że z racji ogromnej dysproporcji sił, opór miał charakter symboliczny, a bojownikom chodziło o pokazanie, że są w stanie przeciwstawić się nazistom i walczyć o swoją godność.
Przed wojną w Białymstoku było około 50 tys. Żydów, a miasto było znaczącym ośrodkiem kultury i religii żydowskiej. Z tej społeczności, po powstaniu i wywózkach do obozów, ocalało zaledwie kilkaset osób. (PAP)
rof/ mow/