Dość niewiele usystematyzowanych opracowań dotyczących istotnych problemów polityki zagranicznej w PRL można dziś odnaleźć na rynku wydawniczym. Nawet to zrozumiałe zważywszy, że w sytuacji braku suwerenności państwa polskiego traktujemy ją łącznie, jako element bloku podporządkowanego Związkowi Sowieckiemu.
Szkoda jednak, że wytworzone przez komunistów stereotypy wciąż bezrefleksyjnie żyją w świadomości zbiorowej. Cieszy więc publikacja młodego autora Bartłomieja Różyckiego "Polska Ludowa wobec Hiszpanii Frankistowskiej i Hiszpańskiej Transformacji Ustrojowej 1945-1977".
Trudno dziś młodym ludziom wyobrazić sobie sytuację, gdy Hiszpania położona na drugim krańcu Europy była w czasach przejmowania władzy nad Polską przez komunistów, krajem trudnodostępnym, nie ze względu na odległość mierzoną kilometrami, ale z powodów biegunowo przeciwstawnych ustrojowo, bowiem przezwyciężyła wówczas ogromnym wysiłkiem komunistyczne eksperymenty. Z kolei wielu komunistów w czasie wojny i po wojnie zdobywających władzę w Polsce właśnie w Hiszpanii zdobywało wcześniej doświadczenia bojowe i ideologiczne tarcze międzynarodowej rewolucji.
Bartłomiej Różycki analizując zawartą w tytule problematykę precyzyjnie rozróżnia stosunki międzynarodowe i politykę zagraniczną obydwu państw. Kładąc nacisk na tę drugą daje jednak teoretyczne uzasadnienie dla koniecznych chwilami wątków rozszerzających, doprecyzowując zarazem system pojęciowy, którym się posługuje.
W opisywanej relacji bilateralnej (czy jak kto woli w dużej części jej braku) podstawową kategorię stanowi ideologia, która przesądziła na długie lata nie tylko o wrogim stosunku państw, ale również o budowaniu propagandowym obrazu wrogiego dyktatora, który miał zakorzenić się w świadomości społecznej najbardziej krwawym i odrażającym oprawcom.
Do dzisiaj w dużej części społeczeństwa pokutuje obraz Hiszpanii Frankistowskiej widziany przez pryzmat aparatu komunistycznej propagandy od „Trybuny Ludu” poczynając, na stopniowo mniej topornych periodykach kończąc. Oczywiście obydwa wrogie po wojnie systemy były niedemokratyczne, ale kierowały się przeciwstawnymi systemami ideowymi.
Autor usiłuje najpierw zobiektywizować istotę frankizmu. Początki były dramatyczną obroną tradycyjnych wartości i państwa Hiszpanii przed rewolucją i jej skutkami. Powstanie przeciw II Republice w 1936 r. potrzebowało zdeterminowanych przywódców i Nowego Państwa. Odbudowywanie, a właściwie tworzenie na nowo państwa w warunkach wojennych narzucało także specyficzne rygory, jak oceniano adekwatne do sytuacji w zrewoltowanym kraju. W wyniku faktycznego zbiegu okoliczności, silna i jednoosobowa władza trafiła w ręce gen. Francisco Franco.
Podstawy ideowe systemu, który zrodził się za czasów dyktatury gen. Franco próbuje rozwikłać autor biorąc pod uwagę opinię badaczy nieprzychylnych, jak i zwolenników wyboru tej specyficznie hiszpańskiej drogi. Jedni i drudzy mają jednak problem z całkowitym i przejrzystym wyłonieniem pełnego spectrum tych podstaw. M.in. omawiana klasyfikacja prof. Adama Wielomskiego, która zdaje się najbogatsza, także nie wyczerpuje wszystkich zagadnień. Wskazuje ona cztery podstawowe źródła frankizmu: tradycjonalizm (karlizm), autorytaryzm, nacjonalizm i faszyzm( w wersji Falangi Hiszpańskiej).
Komuniści w PRL-u dostrzegali jedynie wpływy faszystowskie i prezentowali gen. Franco jako faszystę, łącząc go propagandowo i wywołując skojarzenia i związki z hitleryzmem co zwłaszcza w okresie powojennym miało wywoływać u Polaków rekcje wrogie.
Analiza ideowa wszystkich wymienionych nurtów, jak i ich historyczne, naturalne podłoże, silnie osadzone w porządku katolickim pokazuje zarazem specyfikę hiszpańskiej drogi i obawy przed narzuconymi z zewnątrz, obcymi porządkami tak stricte komunizmem, socjalizmem, czy też liberalną demokracją prowadzącą (na podstawie europejskich doświadczeń) do chaosu, słabości i bezradności. Rewolucyjne doświadczenia w samej Hiszpanii wywoływały grozę, która doprowadziła do mobilizacji dowódców.
Wielonurtowość ideowa i środowiskowa sprawiła, że system frankistowski rozgrywał się pomiędzy tzw. rodzinami politycznymi z których najbardziej wyeksponowaną stanowił Kościół. Pomiędzy tymi środowiskami politycznymi trudno było nieraz wytyczyć ostre granice. Toczyły ze sobą spory o kształt i strefy wpływów, ale Franco praktycznie podchodził do ich eksponowania, np. w końcu II wojny uznał za niekorzystne eksponowanie falangistów, by nie kojarzyć Hiszpanii z faszyzmem upadającej Rzeszy. Dzięki temu znów wzrosła rola Kościoła. Lansowano nowe modele ustrojowe, korporacjonizm albo też rodzaj ograniczonej demokracji. Później już w końcu lat pięćdziesiątych kolejne przemiany ustrojowe powierzono ludziom z Opus Dei.
Dzięki ich technokratycznemu podejściu gospodarka hiszpańska weszła na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego. Kiedy Opus Dei traciło wpływy, do głosu dochodziły kolejne środowiska. Frankizm nie był jednolity, ale był scalający i praktyczny, a przywódca wydobywał, lub lekko odsuwał od wpływów te, których aktywność na danym etapie była pożądana czy to ze względu na stosunki wewnętrzne, czy też międzynarodowe.
Z perspektywy PRL-u Hiszpania realna była skutecznie skrywana. Tym przecież, co miało legitymizować władze komunistyczne w Polsce była ochrona przed faszyzmem, a Polska Ludowa należała do zorganizowanego frontu uprawiającego ostracyzm wobec gen Franco i jego państwa.
Uprawiano kult Dąbrowsczaków, no i oczywiście także pierwsza fala emigrantów z Hiszpanii to byli komuniści i to oni narzucali narrację o państwie.
Po odwilży październikowej zarysowały się pierwsze przemiany w relacjach. W latach 60-tych pierwsze relacje handlowe. Faktycznie jednak dopiero po śmierci Franco i zasadniczych zmianach ustrojowych Hiszpania stawała się partnerem. Nigdy jednak później nie przeżyła takiego epokowego skoku i rzeczywistej prosperity, jak w tym owianym przez lewicę złą sławą frnkizmie.
Warto wniknąć w ten obraz.
Bartłomiej Różycki "Polska Ludowa wobec Hiszpanii Frankistowskiej i Hiszpańskiej Transformacji Ustrojowej 1945-1977", Warszawa 2015
Małgorzata Bartyzel