Mieszkający od kilkudziesięciu lat w Kanadzie dentysta Stanisław Królczyk po krwawej pacyfikacji kopalni Wujek w grudniu 1981 r. wraz z żoną zarobił, a później w konspiracji przywiózł do Polski pieniądze dla rodzin zastrzelonych wówczas górników.
Historia pomocy udzielonej przez Królczyków wdowom i sierotom po górnikach nie jest szerzej znana. Nawet do samej kopalni dotarła dopiero po latach.
Królczykowie – obydwoje stomatologowie – wyjechali do Kanady na początku lat 70. Początkowo nie mogli wykonywać zawodu. Stanisław sprzątał nocami restauracje i hotele, pracował też jako technik dentystyczny, choć przed wyjazdem z Polski przez 18 lat pracował w Brzegu jako lekarz stomatolog. O masakrze w kopalni Wujek, w której od kul ZOMO zginęło dziewięciu górników dowiedzieli się, gdy przebywali na Hawajach.
„Ksiądz podczas mszy poprosił o modlitwę za Polskę. Wtedy przyszło mi na myśl, żeby tym dzieciom górników, którzy zginęli, jakoś pomóc. Wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy o tym rozmawiać” - wspomina Stanisław Królczyk, który niedawno odwiedził Muzeum - Izbę Pamięci przy kopalni Wujek.
Wraz z żoną postanowił, że będą w soboty i w niedziele jeździli po szpitalach, by udzielać pomocy osobom na wózkach i unieruchomionych na łóżkach, których transport o gabinetów był niemożliwy. Żona usuwała i zabezpieczała zęby, mąż naprawiał protezy.
W taki sposób pracowali od grudnia 1981 do czerwca 1983 r. Zebrali ponad 7 tys. dolarów kanadyjskich. W przeliczeniu na ówczesne złotówki była to bardzo wysoka kwota. „Mój brat, który był zastępcą dyrektora szkoły w Chrzanowie, zarabiał na miesiąc w przeliczeniu 20 dolarów” - zaznaczył Królczyk.
Największym problemem było przekazanie pieniędzy wdowom. Królczykowie poprosili jednego z pacjentów, który latem 1982 r. jechał do Katowic, by w katowickiej kurii poprosił o adresy rodzin górników. Gdy udało się je zdobyć, postanowili zaprosić wdowy do Ochotnicy Górnej – w rodzinne strony Stanisława.
Z oczywistych względów Królczykowie nie mogli wdowom wysłać listów z Kanady. Zrobili to już po przyjeździe do Polski, nadali je z różnych placówek pocztowych. Nawet siostra Stanisława do ostatniej chwili nie wiedziała, że będzie miała gości z różnych części Polski.
Kontakt ze Stanisławem Królczykiem do dzisiaj utrzymuje Krystyna Gzik, której mąż Ryszard został zastrzelony w Wujku – dzwonią do siebie, wysyłają kartki na święta. Przed kilkoma dniami mogła go ponownie zobaczyć po latach. Wspominała też pierwsze spotkanie, w Ochotnicy Górnej. Pamięta wyjątkowo serdeczne przyjęcie.
„Dostałam list, że tam mamy przyjechać. Umówiłam się z panią Wilkową (wdową po zabitym w Wujku Zbigniewie), bo mieszkamy obok siebie. Pamiętam, że chyba jej kuzyn samochodem nas tam zawoził. Potem była msza w garażu, taka utajona, po partyzancku, i spotkanie, na którym państwo Królczykowie wręczyli nam pieniądze” - powiedziała.
Krystyna Gzik pamięta, że dostała kilkaset dolarów kanadyjskich, co dla rodziny niemal pozbawionej środków do życia było bardzo dużą kwotą. „Byłam bardzo wdzięczna. Te pieniądze zachowałam na czarną godzinę i rzeczywiście się przydały” - powiedziała.
Podkreśliła, że bardziej niż pieniądze liczył się jednak sam gest – że ktoś poświęcił swój czas, pamiętał i włożył swoje serce, by pomóc nieznanym sobie osobom. „Ludzkiej życzliwości nie da się przeliczyć na pieniądze” - zaznaczyła.
Krzysztof Pluszczyk, który był jednym z uczestników strajku w Wujku, a obecnie działa w Społecznym Komitecie Pamięci Górników KWK Wujek, przyznaje, że historia pomocy udzielanej przez Stanisława i Mirę Królczyków nie jest powszechnie znana, do samej kopalni dotarła dopiero po wielu latach. „Ale też oni sami nie chcieli, żeby ta historia była znana. Nie po to pomaga się, żeby to rozgłaszać, chwalić się ile się dobrego zrobiło” - wskazał.
„Mimo wieku - pan Stanisław ma już ponad 80 lat – przyjechał z Kanady i zechciał się z nami spotkać. To dla nas wzruszające i ważne. Widzimy, że ci ludzie, mimo upływu 35 lat ciągle pamiętają i żyją historią kopalni Wujek” - powiedział Pluszczyk.
Było to już kolejne spotkanie górników i ich rodzin ze Stanisławem Królczykiem, jedno z poprzednich miało miejsce w 2007 r. w Kamieniu Śląskim, w 75. urodziny Stanisława. Mszę odprawił wówczas znajomy Królczyka - abp Alfons Nossol. Małżeństwo – które zawsze podkreślało, że nie oczekiwało żadnej nagrody – otrzymało wtedy pamiątkowy medal. Mira Królczyk zmarła przed rokiem.(PAP)
kon/