Planowane przez resort nauki zmiany w sposobie wyliczania dotacji dla uczelni idą w dobrym kierunku - promują jakość kształcenia. Uczelnie mają jednak za mało czasu na dostosowanie się do nowych wymagań - poinformował PAP szef konferencji rektorów prof. Jan Szmidt.
Przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, rektor Politechniki Warszawskiej prof. Jan Szmidt, odniósł się w ten sposób do zakończonych w poniedziałek konsultacji społecznych dotyczących nowego rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Rozporządzenie ma obowiązywać od początku 2017 r. Wprowadza nowy sposób podziału między uczelnie dotacji podstawowej z budżetu państwa. W nowym algorytmie ma być zmniejszony efekt "dziedziczenia" dotacji z roku na rok. W obecnym algorytmie nawet 65 proc. dotacji wynika z sumy ustalonej na rok poprzedni - teraz ten wskaźnik ma spaść do 50 proc.
Nowy algorytm ma premiować m.in. utrzymanie na uczelni odpowiedniej relacji między liczbą studentów a liczbą kadry dydaktycznej - na jednego wykładowcę w uczelniach ogólnoakademickich powinno przypadać nie więcej niż 11-13 studentów i doktorantów. Poza tym dotacja powiązana byłaby też z kategorią naukową jednostki i z liczbą realizowanych tam projektów badawczych.
"W naszej ocenie przedstawione przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego założenia są słuszne i proponowane zmiany algorytmu podziału dotacji podstawowej zmierzają we właściwym kierunku - promują jakość kształcenia i zachęcają do odejścia od kształcenia masowego na rzecz kształcenia bardziej elitarnego" - poinformował prof. Szmidt.
Zastrzegł jednak, że wątpliwości może wzbudzać bardzo szybkie tempo wprowadzania proponowanych zmian. "Wprowadzenie nowej wersji algorytmu w roku 2017 w zasadzie wyklucza jakiekolwiek działania przystosowawcze, które w przypadku wielu uczelni są absolutnie konieczne" - przyznał. Dodał, że takie działania naprawcze będą musiały podjąć przede wszystkim uczelnie, które w efekcie działania nowego algorytmu otrzymają o wiele mniej pieniędzy niż dotąd. "Niedobór finansowy nie sprzyja ewentualnym programom naprawczo-dostosowawczym. W okresie realizacji takich programów uczelnie powinny otrzymać wsparcie finansowe ze strony Ministerstwa" - stwierdził szef KRASP.
Szmidt zwrócił też uwagę na niektóre dyskusyjne szczegóły nowego algorytmu. Jedną z nich jest promowana w algorytmie "optymalna" proporcja pomiędzy liczbą studentów i nauczycieli akademickich (11-13 studentów i doktorantów miałoby przypadać na jednego wykładowcę). "Trudno zaprzeczyć założeniu, że liczba przypadających na nauczyciela akademickiego studentów nie powinna być zbyt duża. Problemem jest fakt, iż optymalna wartość tej proporcji jest bardzo różna dla różnych typów uczelni i proponowany algorytm nie uwzględnia tych wszystkich specyficznych sytuacji. Zakres tolerancji jest chyba zbyt wąski, zwłaszcza w pierwszym roku obowiązywania algorytmu" - wyraził opinię szef KRASP.
Innym elementem algorytmu, który może budzić wątpliwości, jest - jak zwrócił uwagę Szmidt - przyjęcie uśrednionej kategorii naukowej uczelni jako parametru determinującego jakość kształcenia. "Głębsze zastanowienie prowadzi do konkluzji, że związek pomiędzy poziomem naukowym uczelni a jakością kształcenia, szczególnie na studiach drugiego i trzeciego stopnia, jest dobrym wyjściem i trudno znaleźć lepszy, obiektywny wskaźnik poziomu naukowego niż przyznana przez KEJN (Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych - przyp. PAP) kategoria naukowa" - skomentował Szmidt.
W niektórych środowiskach projekt rozporządzenia wzbudził kontrowersje. Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej (KKHP) zwracał np. uwagę, że dla małych i średnich uczelni nowy algorytm może oznaczać katastrofę, bo nie przewiduje okresu przejściowego, który umożliwiłby uczelniom przestawienie się na inny model konkurencji. Pojawiły się m.in. obawy, że nowy algorytm doprowadzi w niektórych szkołach wyższych do dużych spadków dotacji, a w rezultacie do zwolnień. (PAP)
lt/ zan/