Solidarność nie mogła być przygotowana na zastosowanie przez komunistyczne władze sił zbrojnych na taką skalę, gdyż to było bez precedensu w naszej części świata – mówi PAP prof. Andrzej Friszke z Collegium Civitas. 13 grudnia 1981 r. wprowadzony został stan wojenny na terenie całego kraju.
PAP: Czy Solidarność przed 13 grudnia przygotowywała się na zastosowanie przez komunistów siłowego rozwiązania w formie stanu wojennego, czy - jak mówiono - stanu wyjątkowego?
Prof. Andrzej Friszke: Solidarność była przygotowana na konfrontacje z władzami, ale tylko takie, które odbywały się według pewnych „reguł gry”, czyli na przykład poprzez strajki regionalne lub w wyjątkowym wypadku strajk generalny obejmujący cały kraj. Nie mogła być jednak przygotowana na zastosowanie przez władze sił zbrojnych na taką skalę, gdyż to było bez precedensu w naszej części świata. Działacze Solidarności za prawdopodobną uważali raczej możliwość zbrojnej interwencji sowieckiej i próbowali hamować radykalizm ruchu. Zakładano jednak, że ZSRR na taki krok się nie poważy, bo taki scenariusz jest równoznaczny z masakrą i tysiącami ofiar, a politycznie byłby kosztowny dla Moskwy. Sytuacji, w której polskie wojsko zostanie wyprowadzone na ulice i użyte do rozprawy z Solidarnością nikt wówczas nie przewidywał.
PAP: W pierwszych godzinach stanu wojennego powstają inicjatywy takie jak powołany w Gdańsku Krajowy Komitet Strajkowy (KKS). Jaki był zasięg tego rodzaju działań?
Prof. Andrzej Friszke: Ich zasięg był minimalny. KKS tworzyli ci członkowie Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, którzy nie zostali internowani i byli w stanie się porozumieć. Tworzenie takich struktur o szerszym zasięgu było wówczas niemożliwe ze względu na odcięcie jakichkolwiek mediów. Wyłączenie telefonów oznacza, że nikt nie wie, co dzieje się w sąsiednim mieście lub innej części dużego miasta. Informacja o powstaniu w Stoczni Gdańskiej Krajowego Komitetu Strajkowego dotarła do Warszawy dopiero kilka dni później. Tego typu działania nie mogły być więc w żaden sposób koordynowane.
Bardzo trudne dla współczesnych młodych ludzi jest wyobrażenie sobie tamtej sytuacji, w której przez kilka tygodni nie działają telefony. Zdobycie jakiejkolwiek wiedzy, nawet dotyczącej rodziny mieszkającej w innym województwie nie było możliwe, ponieważ poruszanie się po kraju było zakazane. Jeśli komuś udało się wyjechać, na przykład z Warszawy do Łodzi z powodu jakiegoś wypadku losowego, takiego jak pogrzeb kogoś z bliskiej rodziny, to po powrocie mógł zdać relacje na temat sytuacji w innym mieście, ale były to czysto przypadkowe relacje. Skoordynowanie zorganizowanego oporu wobec reguł stanu wojennego nie wchodziło w grę.
PAP: W kolejnych tygodniach pojawiają się próby powołania inicjatywy, jak Obywatelski Komitet Oporu...
Prof. Andrzej Friszke: Próba powołania OKO została podjęta w styczniu 1982 r., ale można było się o tym dowiedzieć dopiero kilka tygodni później. I nie bardzo wiedziano czym jest ten Komitet. Ludzie mają do siebie zaufanie, gdy dobrze się znają i wiedzą kto reprezentuje daną inicjatywę, a OKO było inicjatywą anonimową, deklaracją podpisaną pseudonimami. Kierownictwo podziemnej Solidarności było budowane stopniowo, poczynając od najsilniejszych regionów – Wrocławia, Mazowsza, Gdańska, Małopolski. Do jego utworzenia w postaci Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej doszło dopiero w kwietniu 1982 r., gdy reżim stanu wojennego nieco zelżał i możliwe było nawiązywanie bezpośrednich kontaktów.
Kornel Morawiecki był jednym z uczestników dyskusji na temat form działania w podziemiu. W jego opinii konieczne było wychodzenie na ulice i poprzez demonstracje pokazywanie społecznego oporu wobec stanu wojennego. Większość działaczy była jednak zdania, że takie działania są zbyt ryzykowne, grożą rozlewem krwi i należy organizować strajki okupacyjne w zakładach pracy.
PAP: Przykładem ówczesnych dyskusji na temat form działania w warunkach stanu wojennego jest powstanie Solidarności Walczącej, której początki sięgają czerwca 1982 r.
Prof. Andrzej Friszke: Jej założyciel, Kornel Morawiecki był jednym z uczestników dyskusji na temat form działania w podziemiu. W jego opinii konieczne było wychodzenie na ulice i poprzez demonstracje pokazywanie społecznego oporu wobec stanu wojennego. Większość działaczy była jednak zdania, że takie działania są zbyt ryzykowne, grożą rozlewem krwi i należy organizować strajki okupacyjne w zakładach pracy. W ich opinii takie działania były również łatwiejsze do skoordynowania.
Powstanie Solidarności Walczącej było więc swoistym rozłamem w łonie ruchu podziemnej Solidarności. Pamiętajmy jednak, że szerszą działalność SW rozwinęła dopiero w połowie lat osiemdziesiątych.
PAP: Jaką taktykę wobec podziemnej Solidarności przyjęła władza komunistyczna?
Prof. Andrzej Friszke: Władza dążyła do rozbicia wszelkich form organizacyjnych kontynuujących działania zdelegalizowanej Solidarności. Przypomnijmy, że w więzieniach i miejscach internowania znalazło się kilka tysięcy działaczy Solidarności. Podstawą ich uwięzienia były zapisy prawa stanu wojennego dotyczące zakazu kontynuowania działalności związkowej, uczestniczenia w rozpowszechnianiu nielegalnych wydawnictw i organizowania oporu wobec przepisów stanu wojennego. Celem Służby Bezpieczeństwa było więc ujęcie każdego znanego jej opozycjonisty. Aresztowania i wysokie wyroki wobec działaczy Solidarności sprawiały, że formy ich działalności musiały być siłą rzeczy ściśle konspiracyjne.
Należy wyróżnić kilka kategorii zaangażowania. "Najtwardszą" formą działalności jest firmowanie struktur konspiracyjnych, wydawanie czasopism i organizowanie kolportażu wydawnictw podziemnych. Można powiedzieć, że w połowie 1982 r., gdy powstawały regionalne struktury konspiracyjne i rozwinęły się podziemne czasopisma, to w ten rodzaj działalności było stale zaangażowanych kilka tysięcy osób.
PAP: Czy historycy są w stanie ocenić skalę społecznego zaangażowania w działania podziemnej Solidarności w najtrudniejszym okresie stanu wojennego?
Prof. Andrzej Friszke: Podejmowanie się takich ocen jest możliwe, ale należy wyróżnić kilka kategorii zaangażowania. "Najtwardszą" formą działalności jest firmowanie struktur konspiracyjnych, wydawanie czasopism i organizowanie kolportażu wydawnictw podziemnych. Można powiedzieć, że w połowie 1982 r., gdy powstawały regionalne struktury konspiracyjne i rozwinęły się podziemne czasopisma, to w ten rodzaj działalności było stale zaangażowanych kilka tysięcy osób.
Jako drugą grupę można określić osoby manifestujące podczas nielegalnych demonstracji ulicznych. W drugą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych 31 sierpnia 1982 r. w demonstracjach uczestniczyło w wielu miastach około 110 tysięcy osób, i były to największe odbyte w tym samym czasie demonstracje w historii PRL.
Do najtrudniej policzalnej grupy należeli ci, którzy podejmowali tak zwane „miesięczne strajki”, organizowane w trzynasty dzień każdego miesiąca. Ta forma manifestowania oporu polegała na porzucaniu choćby na kilka minut wykonywanej pracy. Z reguły sprawy takich osób nie trafiały do sądów, ale co najwyżej kolegiów karno-administracyjnych lub po prostu byli zwalniani z pracy. Trudno powiedzieć ilu takich wyrzuconych było, ale mogło być ich kilkadziesiąt tysięcy w skali całego kraju.
PAP: Społeczeństwo polskie w latach osiemdziesiątych było coraz bardziej zmęczone beznadzieją tego okresu co sprawiało, że zaangażowanie w ruch podziemnej Solidarności był z biegiem lat coraz mniejszy. Czy konspiracyjna Solidarność była ruchem wygasającym?
Prof. Andrzej Friszke: To dużo bardziej skomplikowane zagadnienie. Podziemna Solidarność była najbardziej aktywna w latach 1982-1983 o czym świadczą przytaczane przeze mnie liczby. W połowie lat osiemdziesiątych zaangażowanie było najniższe, gdyż obumarła nadzieja na możliwe zmiany w Polsce.
Wówczas podziemna Solidarność liczyła kilka, może kilkanaście tysięcy osób, zanikły demonstracje uliczne i solidarnościowe strajki. Pojawiały się wówczas jednak inne formy działalności opozycyjnej, trudne do zaliczenia do „twardej” działalności. Mam tu na myśli między innymi rożnego rodzaju grupy skupiające się wokół parafii i duszpasterstw.
Ponowny rozwój ruchu w szerszej skali, półjawnej będzie miał miejsce w roku 1988, gdy rozpoczną się strajki będące odpowiedzią na coraz gorszą sytuację ekonomiczną. Proces odradzania się związku doprowadzi do zmiany jego charakteru. Przybierze on formę rozproszonego ruchu skupionego wokół jawnych, półlegalnych organizacji Solidarności, a na uczelniach - Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Władza nie represjonowała za takie formy działalności w sposób ostry, ograniczała się najwyżej do grzywien lub zwalniania z pracy.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/ mhr/