Wobec upływu ustawowego terminu, nie można już wystąpić o sądową lustrację Lecha Wałęsy - poinformował we wtorek szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej Andrzej Pozorski.
Na wtorkowej konferencji prasowej w IPN Pozorski przypomniał, że orzeczenie Sądu Lustracyjnego o prawdziwości oświadczenia lustracyjnego Wałęsy, że nie miał związków z SB, zapadło w 2000 r. "Bez wątpienia sąd w tamtym czasie nie dysponował kompletnym materiałem dowodowym" - zaznaczył prokurator. Podkreślił, że prokurator biura lustracyjnego IPN nie ma już prawa złożyć wniosku do sądu o ponowną lustrację Wałęsy.
Zgodnie z ustawą lustracyjną z 2006 r., postępowania lustracyjnego na niekorzyść osoby lustrowanej nie można wznowić po upływie 10 lat od uprawomocnienia się orzeczenia sądu w danej sprawie.
W 2010 r. pion lustracyjny IPN uznał, że nie wystąpi o wznowienie procesu lustracyjnego Wałęsy - co ujawniono dopiero w 2012 r. "Gazeta Wyborcza" napisała wtedy, że w 2010 r. IPN uznał, że książka IPN o związkach Wałęsy z SB autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "nie przynosi nowych faktów". Wcześniej przez dwa lata pion lustracyjny IPN sprawdzał, czy można na jej podstawie wznowić proces lustracyjny byłego prezydenta. Ostateczna decyzja: nie można - podała "GW".
Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk mówił wtedy PAP, że nie ogłaszano tego, bo w całej sprawie prokurator IPN nie wydał żadnego postanowienia; była tylko notatka jednego z prokuratorów o braku wystarczającej podstawy do wystąpienia o wznowienie lustracji Wałęsy.
W 2000 r. Sąd Lustracyjny za prawdziwe uznał oświadczenie lustracyjne Wałęsy (jako kandydata na prezydenta), że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Sąd uznał, że SB fałszowała swe akta na temat Wałęsy. Sędzia Paweł Rysiński mówił wtedy, że w całej sprawie "poza trzeciorzędnymi, budzącymi najzupełniej w tej sytuacji zasadnicze wątpliwości dokumentami nie ma - oprócz wypisu z rejestru byłej SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Lecha Wałęsy jako tajnego współpracownika o pseudonimie +Bolek+ z byłą SB".
W książce pt. "SB a Lech Wałęsa" Cenckiewicz i Gontarczyk napisali, że w pierwszej połowie lat 70. Wałęsa był agentem gdańskiej SB o kryptonimie Bolek. Opisując wyrok Sądu Lustracyjnego, autorzy ocenili, że wadliwie ocenił on dowody nt. Wałęsy i pominął ich część. Ich zdaniem nie wiadomo, na jakiej podstawie sąd wysnuł wnioski, że autentyczna teczka "Bolka" nigdy nie istniała. Zdaniem autorów, sąd pominął ustalenia śledztwa co do zaginionych w 1992 r. dokumentów "Bolka" (trafiły do Wałęsy jako prezydenta, skąd miały wrócić niekompletne).
Sam sąd uznał twierdzenia autorów za "nieuprawnione", bo wniosek, iż Antoni Macierewicz dysponował w 1992 r. dokumentami sfałszowanymi przez SB, sąd wysnuł na podstawie opinii grafologicznej, z której wynikało, że doniesienie ze stycznia 1971 r. i dwa pokwitowania odbioru pieniędzy z 1971 r. i z 1974 r. nie zostały sporządzone przez Wałęsę.
Wałęsa wiele razy zaprzeczał, by był "Bolkiem". Podkreślał, że z dokumentów IPN wynika, iż kryptonim "Bolek" nosił najpierw podsłuch założony w jego miejscu pracy w stoczni, a potem wszystkie gromadzone przez SB materiały z nim związane. W 2005 r. Wałęsa dostał od IPN status pokrzywdzonego (status taki zlikwidowała nowa ustawa o IPN, uchwalona w 2006 r. na wniosek PiS). Były lider Solidarności zapowiedział wtedy, że będzie pozywał każdego, kto by twierdził, że był on tajnym współpracownikiem SB. Autorów tej książki nie pozwał.(PAP)
sta/ mow/