Każdemu należy się godny pochówek pod własnym imieniem, a zwłaszcza tym, którzy zginęli w walce o wolność ojczyzny - powiedział PAP dyrektor Muzeum AK w Krakowie Marek Lasota. Podkreślił, że zbiorowe, bezimienne mogiły, należy przekształcić w "miejsca czci i pamięci".
Marek Lasota przypomniał, że prace poszukiwawcze miejsc pochówków żołnierzy podziemia niepodległościowego trwają już przynajmniej kilka lat. Jego zdaniem są niezwykle potrzebne, ponieważ "każdemu należy się godny pochówek pod własnym imieniem, a zwłaszcza tym, którzy zginęli przecież w walce o wolność ojczyzny".
Jak powiedział, prace są wciąż "dalekie od ukończenia" ponieważ grobów są tysiące. To jednak - jego zdaniem - "nie zwalnia z obowiązku państwa polskiego, aby poszukiwania prowadzić i by tym, którzy byli bohaterami zapewnić godny pochówek". Dodał, że z punktu widzenia Muzeum Armii Krajowej "jest to też niezwykle ważne, ponieważ właściwie w większości to byli zaprzysiężeni żołnierze Armii Krajowej". "Ci, którzy w ramach Polskiego Państwa Podziemnego poświęcili swoje życie za ojczyznę" - dodał.
Dyrektor krakowskiego Muzeum Armii Krajowej uważa, że zbiorowe mogiły, w których spoczywają bezimienni żołnierze należy przekształcić w miejsca pamięci. "Powinny mieć charakter memoriałowy, powinny być także swego rodzaju miejscem czci, ale przede wszystkim miejscem pamięci o tamtym tragicznym okresie i o ofierze jaką złożyli" - ocenił. W jego opinii ma to być "miejsce naszej zbiorowej pamięci i do tego wiem, że państwo polskie przecież dąży".
Poszukiwania tajnych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego prowadzone są przez IPN w całej Polsce i poza granicami kraju, m.in. na Litwie.
W wyniku ubiegłorocznej nowelizacji ustawy o IPN w Instytucie powstało Biuro Poszukiwań i Identyfikacji. Dzięki niemu na Łączce Cmentarza Wojskowego na Powązkach udało się odnaleźć szczątki legendarnych dowódców, m.in. mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", mjr. Hieronima Dekutowskiego "Zapory", a także ostatniego dowódcy NSZ ppłk. Stanisława Kasznicy. W Gdańsku profesor wraz z zespołem odnalazł szczątki Danuty Siedzikówny "Inki" i Feliksa Selmanowicza "Zagończyka".
Wciąż poszukiwane są szczątki m.in. gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" - szefa Kedywu Komendy Głównej AK, rotmistrza Witolda Pileckiego, a także płk. Łukasza Cieplińskiego i jego współpracowników z IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość".
Historycy szacują, że w latach 1944-56 wskutek terroru komunistycznego w Polsce śmierć poniosło ponad 50 tys. osób, które zginęły na mocy wyroków sądowych, zostały zamordowane lub zmarły w siedzibach Urzędów Bezpieczeństwa i Informacji Wojskowej, więzieniach i obozach, a także zginęły w walce lub w trakcie działań pacyfikacyjnych. Znaczną część ofiar stanowili żołnierze podziemia niepodległościowego. Ich ciała grzebano w utajnionych i w większości nieznanych do dziś miejscach; na terenie i w pobliżu cmentarzy, w pobliżu siedzib aparatu bezpieczeństwa, w lasach i na poligonach wojskowych.
W związku z dekomunizacją przestrzeni publicznej Marek Lasota odniósł się też do kwestii tzw. pomników wdzięczności Armii Czerwonej. "W latach PRL-u te miejsca były miejscami kultu w zasadzie państwowego, komunistycznego. Dziś niepodległa Rzeczpospolita wywiązując się ze zobowiązań międzynarodowych opiekuje się miejscami pochówków żołnierzy Armii Czerwonej - to jest wszystko, co państwo polskie tak naprawdę powinno zrobić" - ocenił. Jego zdaniem tego typu miejsca nie powinny mieć charakteru "pomnikowego" i w żaden sposób nie powinny przywoływać czasów po 1945 roku. (PAP)
bwo/ agz/
edytor: Agata Zbieg