2011-04-13 11:46 Warszawa (PAP) - Wystawę "Skazani na Sybir. Deportacje obywateli polskich na Wschód 1940-1941" otworzył w parlamencie marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Ekspozycja przedstawia tragiczne losy osób zesłanych w głąb sowieckiej Rosji.
Podkreślił też, że Polacy mają wobec Sybiraków "wielki dług wdzięczności", ponieważ mimo tragicznych doświadczeń budowali oni tożsamość przyszłych pokoleń. Jak ocenił, "nie byłoby sierpnia 1980 r. i wolnej Polski po 1989 r.", gdyby nie wspomnienia i pamięć o heroicznym wysiłku kilkuset tysięcy Polaków wywiezionych w głąb sowieckiej Rosji. "Jesteśmy dumni, że możemy was gościć" - dodał Schetyna, zwracając się do przybyłych na otwarcie wystawy Sybiraków.
Ekspozycja ma formę trzydziestu różnej wielkości sześcianów umieszczonych w instalacji przypominającej sowiecki wagon. Na każdym z nich przedstawiono opowieść o losach jednego człowieka. Są tam historie kobiet, dzieci i mężczyzn z rodzin zamożnych i biednych, z domów inteligenckich i rolniczych. Wystawa wymaga od widzów zaangażowania - każdy sześcian trzeba wziąć do ręki, obejrzeć dokładnie, przyjrzeć się z bliska tragicznym historiom.
Na ekspozycji ukazano m.in. losy Ryszarda Czwalińskiego, wywiezionego na Sybir gdy był jeszcze niemowlęciem i uratowanego przez rosyjską "babuszkę", czy Danuty Roszkiewicz, która wywieziona jako mała dziewczynka przez cztery lata pobytu na zesłaniu nie urosła ani jednego centymetra. Jest tu także opowieść o tragicznych losach małżeństwa Marcinkiewiczów, którzy w wyniku zbrodni katyńskiej w 1940 r. stracili syna, a rok później, w dniu Wigilii, sami umarli z głodu na kazachskich stepach.
"Ta tragedia to przede wszystkim niewyobrażalne cierpienia. Już w pierwszych tygodniach deportacji w wagonach dzieci umierały na oczach matek. Te dzieci wyrzucano na pobocza torów. I odwrotnie dzieci widziały, jak ich matki, babcię czy dziadka wyrzucano z wagonów. To jest przeżycie, którego nie można zapomnieć" - powiedział PAP prezes Związku Sybiraków Tadeusz Chwiedź.
Wspominał także pobyt na zesłaniu. "Przywieźli nas do sowchozu numer 499 niedaleko Irtysza i rozładowali na gołym stepie z wozów ciągniętych przez woły. Przyjechał wtedy do nas przedstawiciel sowchozu i poniżał nas słowami, że gdyby mu przywieźli psy, to wiedziałby, co z nimi zrobić, a że przywieźli mu Polaków, to on nie wie. (...) Najgorszy był głód, ludzie umierali. Matki nie miały co dać dzieciom jeść. Z kolei dzieci musiały pracować, bo obowiązywała zasada +kto nie rabotajet, ten nie kuszajet+, czyli +kto nie pracuje, ten nie je+" - mówił Chwiedź.
Ekspozycja "Skazani na Sybir. Deportacje obywateli polskich na Wschód 1940-1941" powstała z inicjatywy posła PO Roberta Tyszkiewicza, a została przygotowana przez Muzeum Wojska w Białymstoku. Promuje realizowany w tym mieście projekt pod nazwą Muzeum Pamięci Sybiru.
W nocy z 12 na 13 kwietnia przypada 71. rocznica tzw. drugiej deportacji w głąb sowieckiej Rosji. Obok rodzin osób aresztowanych za udział w działaniach polskiej konspiracji, wywieziono w głąb ZSRS rodziny polskich oficerów, funkcjonariuszy policji, służby więziennej i żandarmerii, ziemian, fabrykantów i urzędników polskich. Władza sowiecka chciała w ten sposób pozbyć się ludzi, którzy mieli do niej wrogi stosunek, a przy tym odgrywali opiniotwórczą rolę w społeczeństwie.
Liczba obywateli polskich wywiezionych w głąb sowieckiej Rosji do dziś budzi kontrowersje. Źródła NKWD podają, że w latach 1940-1941 w ramach czterech masowych operacji deportowano kilkaset tysięcy obywateli polskich. Polskie środowiska sybirackie podają wyższe szacunki.(PAP)
nno/ hes/